Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
kl. Józef Miękus

kl. Józef Miękus

(1912-1937)
chrystusowiec;
wstąpił do Towarzystwa w 1932;
pierwszy kronikarz w Potulicach
studiował w Rzymie

obecnosc

Obecność wiecznie żywa...


Seminarium Zagraniczne — to Opatrznościowe dzieło Najświętszego Serca Jezusowego i Matki Najświętszej.

Przełożony Naczelny zdaje sobie jasno sprawę, że tak ważnego dzieła nie można opierać na kruchych, słabych siłach ludzkich. Dlatego od początku stara się wpoić w swoich wychowanków to głębokie przeświadczenie, że pomocy należy szukać w nabożeństwie do Najświętszego Serca Bożego i Matki Najświętszej.

Powtarza często: — Sami nic nie zrobimy. Zginiemy! Ale z pomocą Najświętszego Serca Bożego i Matki Najświętszej uda nam się wszystko. Serce Boże jest cnót wszystkich bezdenną głębiną. W Sercu Bożym znajdziemy wszelkie mądrości i umiejętności. Ono nam niczego nie odmówi, bo jest hojne dla wszystkich, którzy go wzywają. Połóżcie w nim całą nadzieję, bo ono jest zbawieniem ufających.

I oto w nowo - założonej rodsinie zakonnej czynią to, co bywa w rodzinach chrześcijańskich: in tronizują Serce Jezusowe. Nowicjusze przygotowują się do tego aktu, słuchając słów swych kierowników, którzy tłumaczą cudowny wpływ ciągłej obecności Chrystusa w domu. Obraz na którym Zbawiciel wskazuje na swe serce, cierniem oplecione, uprzytamnia tę obecność, przypomina obietnice, w chwili intronizacji złożone...

Nieustanna obecność Zbawiciela... Oczy przeczyste patrzą boleśnie w chwili upadków i niedoskonałości. I człowiek zaczyna się przed każdym czynem zastanawiać: — Czy uczyniłbym to samo w obecności Zbawiciela, pod Jego wzrokiem pełnym boskiej mądrości i miłości? — Czy wytrzymałbym, gdyby wobec mego grzechu spod cierni, serce oplatających, spadły krople krwi?

Uroczystość Intronizacji wywarła na Józefie i na całym hufcu Chrystusowym wstrząsające wrażenie. Mówi „Kronika“:

„Jak niewymownie jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy brać udział we wspaniałym akcie Intronizacji Najświętszego Serca w naszym domu nowicjackim. Tym bardziej, że jest to uroczystość w każdej rodzinie jedyna: nie powtarza się. Zgromadzamy się w świetlicy. Przed obrazem Najświętszego Serca pełno kwiecia, świece płoną, a z postaci Jezusa taki blask bije, że aż oczy się śmieją. A Pan Jezus zawsze wskazuje na swe serce, miłością rozpalone, jakby się zwracał do nas ze słowami, skierowanymi niegdyś do św. Małgorzaty Marii: „Obiecuję wam, że moje serce się rozprzestrzeni, by wylać obficie zdroje łaski swej miłości na tych, którzy je czcić będą lub którzy Jej cześć szerzyć będą“.

Tak Pan Jezus zdawał się uprzedzać nasze wołania, jakie zanosiliśmy do niego „z tej biednej ziemi, z tej łez doliny“.

Odmówiliśmy wspólnie „Wierzę w Boga“, po czym, X. Rektor przemówił do nas słowami, drgającymi miłością, ku temu Sercu, które jest skarbnicą miłości. Mówił, że Serce Jezusowe to jedyny i ostateczny ratunek dla ginącego świata, że ono jedynie zdolne przepoić miłością i nawrócić do Boga ten świat rozszalały:

„O moi kochani alumni — mówił — ukochajcie to Serce Jezusowe. Ukochajcie je tak, byście się stali szaleńcami Bożej miłości. A potem jako misjonarze pójdziecie w świat do naszych biednych, opuszczonych rodaków i będziecie szturmem zdobywać dla tego serca Bożego rodzinę po rodzinie, wołając: — Oportet Illum semper apud vos regnare.

Po przemówieniu odbył się akt intronizacji. Powtarzaliśmy ustami to, co już serce dawno Jezusowi mówiło, że Jego Najświętsze Serce będzie największym skarbem naszym, naszą ucieczką i schronieniem, naszym niebem tu na ziemi, naszym wszystkim.

I wierzymy niezachwianie, że to Serce Boże nie zostanie nam dłużne, że nas obsypie skarbami Swych łask.
„O, niewysłowione szczęście zajaśniało, gdy Słowo wcielone nam swe Serce dało", śpiewaliśmy, sławiąc ten „Cud Boskiej Miłości" Serca Jezusowego.

Różny bywa styl i język rozmowy z Bogiem. Jest dewocja i jest potężna, poetyczna religijność. Jest bezstylowa, brzydka malowana figura gipsowa na ołtarzyku z kwiatami papierowymi i jest posąg Zbawiciela z białego marmuru, arcydzieło snycerza, wśród róż i jaśminu. Jest słodkawy, wyfioczony, przeładowany ozdóbkami retorycznymi ję¬zyk modlitewników XVII i XVIII wieku, barok stylu kościelnego, nierzadko przechowany w niejednej tradycyjnej modlitwie, aż do dnia dzisiejszego i są mocne, lapidarne wersety modlitewne staro - chrześcijańskie. Jest wreszcie tak odmienny język nowoczesny rozmowy z Bogiem. Język św. Tereski od Dzieciątka Jezus....

Język Pawła Claudel’a...

Trzeba przyznać, że mowa młodego Chrystusowca najwięcej chyba przypomina tak gorące i poetyczne suplikacje i akty adoracji św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Mówi do Jezusa — i każde słowo jest wybuchem miłości. Kocham, kocham, rozpływam się w uwielbieniu... Padam na twarz... Sanctus, Sanctus, Sanctus...

Odtąd w pierwszym tygodniu każdego miesiąca z czwartku na piątek od 11 — 12 odprawia się
„Godzina Święta”. Nigdzie nie opisano nocnej adoracji tak przejmująco, jak uczynił to jeden z uczestników adoracji w Lilie. Tam wielki działacz katolicki, twórea niezliczonej ilości dzieł katolickich, bogaty fabrykant, o którego kanonizacji się mówi, Philibert Vrau, nocną adorację uczynił podstawą, kamieniem węgielnym wszystkich swych dzieł. W zupełnej ciszy, gdy świat szaleje, oddaje się rozpuście, błądzi i rozpacza, wierni, zgromadzeni w kaplicy, przed Tabernakulum z wystawionym Najświętszym Sakramentem, modlą się bezustannie, na zmiany, przez całą noc. Chwile takiej modlitwy wśród niebywałego skupienia, wśród ciszy, u stóp Chrystusa, w czuwaniu przebłagalnym za grzechy świata wywiera na dusze potężne wrażenie i daje odczuć obecność Zbawiciela tak silnie, jak nigdy wśród nabożeństw dziennych. Adoracja staje się dla uczestników praktyką tak umiłowaną, że znano ludzi bardzo ciężko pracujących, robotników z najcięższych za¬wodów, którzy poświęcali sen nocny i za nic nie chcieli wyrzec się swojej kolei czuwania.

I tu na młode wrażliwe dusze Chrystusowców święta godzina nocnego czuwania wywierała potężne wyrażenie. Taką godzinę wynagradzającą odprawiali też w dzień św. Sylwestra. Opisuje to „Kronika” pod tytułem „Nasz Sylwester” (pisał Z. SŁ):

„W ostatnią noc kończącego się roku 1932, gdy wybiła godzina 23-cia, uklękliśmy kornie przed Tabernaculum, w kaplicy, żeby godziną świętą wy- błagać u Boga przebaczenie za grzechy świata, pijanego i rozszalałego w tę noc karnawałową i sprzedającego dobrowolnie swe dusze szatanowi.

— Miserere nobis — śpiewamy wraz z mieszkańcami okolicznych osad, wszyscy przed Jezusem się korząc. A potem X. Rektor wygłasza słowa: „My w kaplicy dajemy Bogu chwałę, i radujemy się, a tam w świecie dzieją się zbrodnie, uprawia się rozpustę, my śpiewamy Panu, a świat — szatanowi...“

I bił zegar pół do dwunastej, i adorowaliśmy Chrystusa cicho, serdecznie. Płynęły nasze modły przed Boży tron, a potem śpiewaliśmy znowu. I prawie że zaraz radośnie wychynął Nowy Rok, w którym jeszcze większych spodziewamy się łask.

Zegar bił dwanaście razy...“

Trzeba zwrócić uwagę, że Ustawy Towarzystwa nakładają na członków szczególny obowiązek czci Najświętszego Serca Jezusowego: ust. 61 c., 64 c., mówi:

„Szczególną uwagę zwracać będą członkowie na nale-żyte zrozumienie i pielęgnowanie nabożeństwa do Naj-świętszego Serca Pana Jezusa. W godzinie świętej odno¬wią pierwotną gorliwość, zupełną z siebie ofiarę na służbę Królestwa Chrystusowego".

Józef Miękus miał szczególne przywiązanie do nabożeństwa do Najśw. Serca Jezusa. Nie tylko słuchał ustaw — działał tu pociąg własny. Zaraz po ukończeniu nowicjatu kupił sobie dzieło Ver- meersch‘a „Nabożeństwo do Serca Pana Jezusa", Z dziełem tym nie rozstaje się aż do końca życia. Ulubioną jego książką do rozmyślań jest O. Mateo „Jezus Król miłości". Każdą większą pracę po¬święca Sercu Jezusowemu. Z Rzymu pisze:

„Pojmuję wszystko dość łatwo, trudniej mi z przyswojeniem pamięciowym. To była zawsze moja słaba strona. Całą ufność, tak, jak w Gnieźnie, złożyliśmy w Sercu Jezusowym".

Do pewnego zaś księdza pisze list z życzeniami „Niech Serce Boże, z którego pełności wszystkoś- my otrzymali, które miłością ku nam nigdy nie przestaje pałać, złączy Cię z Sobą, drogi Księże, udzieli Ci pełni tej miłości, która wszystko przetrwa, wszystko zniesie, nigdy nie ginie, a wszystkiego się spodziewa. Niech ci udzieli tyle łask do prowadzenia dusz ci powierzonych, aby pod Twym, „piórem" stały się wonnym listem Chrystusowym. (św. Paweł), abyś mógł o nich powiedzieć: „Vos fratres carissimi et desideratissimi, gaudium meum et corona mea".

Ale — „przez Maryję do Chrystusa". Cześć Matki Boskiej, którą odznaczali się wszyscy święci, cześć „Maryi Wspomożycielki" jest w nim żywa. I to oddawna: wszak to on modlił się chłopcem u stóp „Pani Golińskiej", wszak to on był gorliwym sodalisem. Szuka podstawy do tej czci w doświadczeniach innych. Czyta w tym celu dzieła Ludwika Grignon de Montfort, zwłaszcza jego książeczkę: „Tajemnica Maryi“. Pisarz ten wskazuje drogę zjednoczenia się z Maryją: trzeba stać się jej niewolnikiem z miłości, oddać się Jej na własność, a przez Nią — Chrystusowi.

W maju 1933 roku za zgodą spowiednika po-święca się całkowicie Matce Boskiej: w tych słowach:

„Najświętsza Panno Maryjo.

W obliczu Trójcy Przenajświętszej, Twego Syna i całego dworu niebieskiego padam do Twych stóp i błagam Cię, abyś chciała być w pełnym tego słowa znaczeniu moją Matką i moją Opatrznością...

Dobrowolnie czynię Cię mą właścicielką przez wewnętrzne wyrzeczenie się na Twą korzyść wszystkiego, co mam i wszystkiego, czym jestem. Bądź dziedziczką wszystkiego, czym bym mógł rozporządzać. Jestem Twoją własnością i chcę nią być bez zastrzeżeń i nieodwołalnie.

Najświętsza Maryjo Panno, Matko Chrystusowa, Matko Kościoła, Pośredniczko powszechna wszystkich łask, poświęcam się Twemu bolesnemu i niepokalanemu Sercu i pragnę żyć i umrzeć w Twym świętym niewolnictwie miłości".

Ustala się stosunek najintensywniejszy ze wszystkich, jakie mogą istnieć między osobowością a osobowością we wszechświecie. Józef modli się, patrząc swymi jasnymi oczami, zda się, zaglądającymi za zasłonę szafirową wieczności. Chwilami wydaje się, że nie tylko rozmawia w wyobraźni, wydaje się, że zaiste widzi....

W rok później po zakończeniu wielkich rekolekcji robi taką notatkę:

„Niepokalana, Matko moja, Tjś mym ideałem. Oddaję się Tobie, oddaj mnie Bogu... Maryjo uczyń mnie świętym przez miłość Serca Bożego..."

Do dziadka w imieniny pisze:

„Ja się tak zawsze cieszyłem, kiedym widział, jak odmawiałeś, dziadusiu drogi, swój św. różaniec. I teraz tak się cieszę, bo jestem przekonany, że jak teraz do Matki Najświętszej się modlisz, tak kiedyś z Nią razem w niebie radować się będziesz. Ona ci kiedyś Jezusa ukaże i będziesz mógł jak św. Teresa, za łaską Bożą, zawołać w chwili najświętszej Twego życia: „Mój Jezu, już czas, byśmy się z sobą zobaczyli".

List ten pisany jest dużymi, umyślnymi literami, żeby starzec mógł go sam odczytać (w ogóle Miękus pisze wyraźnym, drobnym maczkiem). Nie stracił on nigdy przywiązania do rodziny, koresponduje z nią, troszczy się o braci, zapytuje o nich. Stara się jednak zawsze, pisząc, poddać jakąś myśl Bożą, rzucić na rodzinę odblask własnego życia religijnego, podzielić się z nią najlepszym i najdroższym dorobkiem swego życia.

I we współbraci zakonnych starał się przelać ten swój kult, który był dla niego ogromnym przeżyciem, wartością zdobytą twórczo, przeżytą. Z listu pisanego do nich z pierwszych wakacji, spędzonych u rodziny w Golinie, zachęca braci do czci Matki Boskiej. List zaczyna od opisu kościółka w Golinie, z którym związane są jego pierwsze dziecinne adoracje:
„A kościółek nasz stareńki, mchami usrebrzony, patyną wieków poważny, boć pamięta on jeszcze Jagiełły Władysławra czasy. Wokoło prastare jesiony i lipy piastowe wskroś te szelestne, wietrzne poszumy rozhowor wiodą tajemny, a w letnie dni upalne chóry ptasząt przemiłych wdzięcznie śpiewają Jezusowi Utajonemu.

Wewnątrz kościółka tajemniczy półmrok dziwnie nastraja duszę ludzką i modlić się tu można serdecznie.

A z wielkiego ołtarza lśni cudowny obraz Maryi Najświętszej, Aniołów Królowej i Matki naszej, której po Jezusie wszystko zawdzięczamy. Wszak Ona „chwałą Jeruzalem, radością naszą, przez Nią mamy Jezusa, nasze Wszystko. I cieszyć się możemy niezmiernie, że Maryja do Towarzystwa Syna swojego powołać nas raczyła, byśmy się złączyli z Chrystusem w Jego ustawicznym, Bożym postępowaniu. Maryi oddajemy wszystko, co mamy lub mieć możemy, dla grzeszników, dla dusz czyśćcowych, dla dusz tych, które nam później powierzy".


Z Rzymu Józef pisze: „Bezgraniczną ufność wyrażam często Matce Boskiej, gdy Ją odwiedzam w jej cudnych świątyniach".

Dla Matki Bolesnej ma szczególną cześć: „Kto czci Matkę Bolesną — mówi krótko przed śmiercią — tego Matka Najświętsza nie opuści w godzinie śmierci". Na kilka tygodni przed śmiercią prosi o wizerunek Matki Boskiej Bolesnej.

Pobożność Józefa nie miała jednak nigdy cech dewocji, bigoterii. To, co nazywamy w ten sposób jest pobożnością - nałogiem, zmunifikowanym powtarzaniem słów i gestów, którym nie odpowiada żadne głębsze przeżycie wewnętrzne. Józef na zewnątrz mało uwydatnia swe przeżycia intymne. Raczej ukrywa, niż wystawia na zewnątrz nastrój modlitewny. Nie ma w nim nic sztucznego. Tylko od czasu do czasu, jak świadczy o tym wspomnienie brata na str. 78 niezwykłe jego skupienie i zjednoczenie z Bogiem uderzy jednego ze współbraci i da przeczucie, że przesuwa się obok niego dusza niezwykła i wybrana.

Drukuj cofnij odsłon: 1730 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone