Bratanica śp. ks. Pawła Kontnego...
- Czy Pani zna jakieś fakty z życia swojego wujka, ks. Pawła?
Ja dużo nie wiem. Pamiętam tylko tyle, ile opowiadała mi moja mama, która była żoną brata ks. Pawła. Utkwił mi jeden szczegół, że na plebanię w Lędzinach ktoś przyszedł i powiedział, że Rosjanie napadli na kobiety. I wikary z Lędzin, czyli ks. Paweł, nawet się nie zastanawiał, ubrał jakąś kurtkę i szybko wybiegł na pomoc. A kucharka miała wtedy powiedzieć: „Kapelonku, jeszcze śniadanie trzeba zjeść”. Na to miał odpowiedzieć ks. Paweł, że „tu chodzi o życie, a śniadanie może poczekać”. To jest taki szczegół, który mi mama opowiadała, i który do dziś pamiętam.
Mama wspominała, że ks. Pawła cechowała odwaga, był bardzo odważny. Nie bał się niczego. Po odprawieniu rannej Mszy św., gdy przybiegły te kobiety na plebanię, on od razu pobiegł z nimi na pomoc. I wtedy zginął, zastrzelony.
Pamiętam jeszcze jeden szczegół, który też wiem od mojej mamy, że po śmierci ks. Pawła, przyjeżdżali do jego domu rodzinnego koledzy księża. A tam był pulowerek, w którym zginął ks. Paweł. I ci koledzy dotykali ten pulowerek, całując i mówili, że to jest relikwia, bo ks. Paweł oddał życie za bliźniego.
- Czy na tym swetrze były ślady krwi?
Tak, były na nim ślady krwi. Z dzieciństwa pamiętam, że był to taki biały bezrękawnik, taki pulowerek.
- Czy pamięta Pani jakieś jeszcze może inne fakty z życia ks. Pawła?
Pamiętam, jak mama opowiadała mi o pewnym fakcie z pogrzebu. Otóż mama ks. Pawła z jego siostrą Antoniną po śmierci przyszły do Lędzin, do kościoła, gdzie leżało ciało ks. Pawła. I mama jego nie rozpaczała tylko miała powiedzieć: „Boże, Tyś mi go dał, Tyś mi wziął”.
Na pewno jako matka przeżywała tę śmierć, ale nie było u niej takiej rozpaczy.
- Czy mama Pani opowiadała coś jeszcze o ks. Pawle, jakim był człowiekiem, itd.
Moja mama osobiście nie znała się z ks. Pawłem, bo ona wyszła za mąż, za jego brata Izydora, w 1950 roku, a więc 5 lat po śmierci. Czyli ona też to, co wiedziała to wiedziała z opowiadań.
Z takich cech ks. Pawła to głównie była zawsze podkreślana jego odwaga.
Wiem też, że ks. Paweł po święceniach pracował chyba w Estonii. Moja mama mówiła, że nie bał się też prac fizycznych, jak była taka potrzeba. Gdzieś tam nawet coś malował, ale nie wiem już co - czy to probostwo, czy jakieś salki.
Przypomniało mi się w tym momencie jeszcze coś, ale to może nie dotyczy wprost ks. Pawła. I powiem to tak na marginesie.
Gdy zmarł mój ojciec w 1986 roku w naszym domu miało miejsce pewne zdarzenie. Otóż u nas jest taki zwyczaj, że gdy ktoś umrze to przychodzi rodzina i sąsiedzi i modlą się przez te trzy dni, aż do pogrzebu. I myśmy wtedy też się modlili, było to wieczorem około 18-tej. Wówczas do drzwi zapukał ksiądz, całkiem obcy, nikomu nie znany. Przedstawił się, że jest księdzem, że wraca z wakacji, i że jakaś siostra zakonna dała mu list do przekazania komuś tu w Pawłowicach. Myśmy wtedy powiedzieli, że akurat zmarł nasz ojciec i że ludzie się gromadzą na modlitwę. Wtedy on powiedział, że on w takim razie pomodli się z nami i że później odprawi za ojca Mszę św. Przedstawił się wtedy, że jest z parafii z Chorzowa, chyba z parafii p.w. św. Jadwigi. I rzeczywiście później przyszedł list z zawiadomieniem, że w intencji mojego ojca ten ksiądz odprawił Mszę św. Myśmy potem z mamą w następujący sposób interpretowały to wydarzenie, że mój ojciec miał brata księdza, a że ten brat nie mógł odprawić za niego Mszy św., więc jakby w zastępstwie przysłał tego księdza. Ale to jest jakby nasza interpretacja.
- Ile rodzeństwa miał ks. Paweł?
Było ich 4. Najstarsza siostra Antonina, ona była panną. Później był Franciszek, który też jako kawaler zginął podczas II wojny światowej. Trzecim z kolei był ks. Paweł i najmłodszym był mój ojciec, Izydor.
- Czy Pani ojciec wspominał może coś o swoim bracie, ks. Pawle?
Ojciec zbyt wiele to nie wspominał. Czasem mówił o drugim bracie, Franciszku, który zginął podczas wojny, gdy był w wojsku u Andersa. A o ks. Pawle zbyt wiele nie mówił. Raczej potwierdzał to, co mówiła mama.
- A w rodzinie, czy była i jest pamięć o waszym wujku, ks. Pawle?
Jak żyła jeszcze moja mama, to ona bardzo pilnowała, aby na „zalecki” w listopadzie zawsze wspominać ks. Pawła. Ja nawet nieraz mówiłam, żeby pisać tak ogólnie, za wszystkich zmarłych z rodziny Kontny. Mama jednak chciała wyszczególnić - za ks. Pawła Kontnego.
Kiedyś byliśmy na takiej Mszy w Paprocanach za ks. Pawła. Ktoś inny złożył ofiarę, a my byliśmy powiadomieni. Potem pojechaliśmy do Lędzin na grób ks. Pawła. Na grób również przy innych okazjach jeździmy i tam się modlimy.