Zabili księdza za czystość…

ks. Robert Biel SChr


 

Piękno czystości często dzisiaj jest minimalizowane i nierzadko dyskryminowane. Wiele osób przekonanych wewnętrznie co do sensu obrony tej pięknej cnoty chrześcijańskiej bardzo często umywa ręce lub „chowa głowę w piasek”, kiedy przychodzi chwila weryfikacji poglądów. Nie mamy odwagi powiedzieć komuś, że jego koncepcja tak ważnych aspektów życia i wiary odbiegają dalece od wiary i fundamentalnych zasad człowieka ochrzczonego.

Często spotykam osoby, które ze łzami wyznają, iż nie stać ich było na to, by stawić opór jakiejś prymitywnej dyskusji, zachowaniom, a czasem nawet amoralnym propozycjom. Cóż więc uczynimy, kiedy przyjdzie na nas próba? Realna weryfikacja tożsamości i samodyscypliny może spowodować, że będziemy wypierać ze zdwojoną siłą nasze ontyczne pragnienie szczęścia i miłości.

Żyjemy w czasach, gdzie często słyszy się o wielu gwałtach zadawanych różnym osobom, grupom i nacjom. Przemoc i agresję zauważa się już w wieku przedszkolnym. Jak zapobiec tej wielkiej lawinie, która jak dyszący wulkan próbuje swoim wyziewem zalać naszą „galaktykę”. Myślę, że trzeba rozpocząć bardzo głęboką autorefleksję nad samodyscypliną. Człowiek XXI wieku wykreował trochę abstrakcyjną definicję wolności i szczęścia. Szybki sukces, kariera, łatwa przyjemność i konformistyczny styl życia, to tylko niektóre sztandarowe hasła określające jakość współczesnej cywilizacji.

Kończy się rok kapłański. Dało się zaobserwować różnego rodzaju ataki medialne, które osłabiały opinię kapłaństwa. Lansuje się upadki i błędy kapłanów, którzy ulegli pokusie złego. Podejmując zagadnienia promujące czystość serca i ciała, pragnę przybliżyć wam drodzy czytelnicy w kilku zdaniach historię kapłana-zakonnika, który przelał swoją krew w obronie czystości. Ks. Paweł Kontny (Chrystusowiec), był kapłanem, który niestety nie mógł się cieszyć zbyt długo darem kapłaństwa.

Urodził się 29 czerwca 1910 roku w mieście Paprocany koło Tychów, na Śląsku. Zaraz po maturze wstąpił do Towarzystwa Chrystusowego, by jako duszpasterz służyć polskim emigrantom, którzy byli rozproszeni po różnych zakątkach świata. Zaraz poświęceniach kapłańskich w 1939 roku skierowany został do posługi w Estonii. Niestety dramat wojennej zawieruchy spowodował , że ks. Paweł powrócił do Ojczyzny, na Śląsk. Ówczesne władze internowały ks. Pawła w więzieniu. Przebywając za kratami więziennymi w Mikołowie, poznał ks. Jana Klyczkę, z którym w niedalekiej przyszłości podjął współpracę duszpasterską w Lędzinach. Ks. Paweł mimo okrutnej scenerii wojennej aktywnie angażował się we wszelkie inicjatywy, które mogły uratować okruchy wiary i patriotyzmu wielu ludzi. Jak wspominają żyjący jeszcze świadkowie, młody wikariusz miał bardzo serdeczny kontakt z każdym, kto poprosił go o jakąkolwiek pomoc. W lochach i piwnicach przygotowywał dzieci do pierwszej komunii świętej, katechizował w języku polskim. Cechował się ogromną odwagą, która dawała poczucie bezpieczeństwa dla tych, którzy go otaczali. Pewna kobieta ze wzruszeniem wspomina ataki aliantów, którzy uporczywie równali wszystko z ziemią. Ona miała wówczas ok. 10 lat. Ks. Paweł decydował, kiedy można było opuszczać prowizoryczny schron i pierwszy wystawiał swoje ciało na ewentualne ryzyko. W 1945 roku, kiedy wojska rosyjskie wkroczyły na terytorium Polski, wydarzyło się coś, co zapisało się na trwale w świadomości miejscowej ludności. Rozbawieni żołnierze rosyjscy zapragnęli korzystać z wszelkich lokalnych możliwości rekreacyjnych. Nierzadko nadużywali alkoholu, organizowali aktywne życie rozrywkowe… Pewnego dnia do jednego z domów wszedł wysoko postawiony żołnierz z wyzwalającej armii. Rozglądając się po izbie śląskiej chałupy zapragnął doświadczyć rozkoszy seksualnych wykorzystując młodą matkę trojga dzieci. Kobieta oczywiście protestowała i za wszelką cenę odmawiała amoralnej propozycji. Jednak kierowany namiętnościami, rozwścieczony żołdak stawał się coraz bardziej agresywnym wobec młodej kobiety. Podczas sporu najstarsza córeczka ukradkiem uciekła z domu, by poprosić kogoś o ratunek. Dotarła w wielkim galopie do plebanii, gdzie zastała ks. Pawła Kontnego, błagając go o jakąkolwiek pomoc. Ksiądz jak zawsze błyskawicznie zareagował. Założył na rękę biało-czerwoną opaskę i w towarzystwie zapłakanej dziewczynki i jej koleżanki, pobiegł do gospodarstwa, gdzie dramat nabierał coraz bardziej przerażającej formy. Odważny ksiądz Paweł bardzo dynamicznie zaangażował się w ryzykowną dyskusję, by uratować od zniesławienia młodą matkę. Dialogi nie były przyjemnym doświadczeniem – przerodziły się w kłótnię i niebezpieczny spór. Arogancki wojak widząc przeszkodę (kapłana) postanowił usunąć wszelkie utrudnienia, które Bóg postawił na jego drodze prowadzącej do upadku moralnego. Żądza przyjemności była silniejsza.

Zabił człowieka-kapłana-zakonnika, by zaspokoić namiętności. Jakaż wielka musiała być chęć użycia seksualnego, że mężczyzna zabija drugiego człowieka – kapłana, by skonsumować profity doświadczenia seksualnego. Podobnie może zachowywać się tylko bezrozumne stworzenie, które nie potrafi krytycznie ocenić szans i zagrożeń konkretnej sytuacji. Ale o ile piękniejszym i wielkim okazał się śp. ks. Paweł, który nie walczył bezpośrednio o własną czystość, ale o czystość drugiego człowieka. Jakaż heroiczna odwaga, męstwo i wiara kierowała tym młodym kapłanem. Jak bardzo musiał być sam czystym i świętym człowiekiem, że odważył się zawalczyć o czystość drugiego człowieka. W tak granicznej sytuacji trudno jest snuć jakiekolwiek wyobrażenia dotyczące ewentualnej reakcji każdego z nas. Jedno jest pewne, człowiek brudny moralnie i duchowo, nie jest zdolny do tak jednoznacznej postawy. Wykoślawiona duchowość kogokolwiek: kapłana, człowieka świeckiego czy eremity nie sprowokuje i nie popchnie do wielkiej walki o czystość własną czy drugiego człowieka. Na grobie ks. Pawła umieszczono napis, który do dzisiaj wzrusza wiele osób, które często nawiedzają jego grób. Napisano: „dobry pasterz zginął za owce swoje”.

Dzisiaj po wielu latach staje przed nami jako paradygmat, by nas zawstydzić. Tak często i szybko kapitulujemy. Zapytajmy dlaczego? Czym się odznaczał ten młody chrystusowiec, że tak bardzo radykalnie reagował, gdy Bóg oczekiwał na jego męczeńskie świadectwo życia. Bez wątpienia był bez reszty zjednoczony z Bogiem. Tylko intymna i głęboka więź z Panem, może uzdolnić człowieka do tak krystalicznej i jednoznacznej postawy. Warto w tym momencie zauważyć, jak wielki wpływ na jego kapłańską gorliwość miała atmosfera domu rodzinnego. Właśnie to pierwsze seminarium ukształtowało tak czyste i piękne kapłańskie serce. Jak zanotowano w kronikach parafialnych, po pogrzebie syna – kapłana, matka z wielkim pokojem zapytała ówczesnego proboszcza: kiedy Paweł był ostatni raz u spowiedzi świętej? Ówczesny ksiądz proboszcz tak opisuje tamte doświadczenia; Przy tej okazji opowiadałem jej o jego ostatnim wieczorze, który spędził razem z nami w piwnicach probostwa. Przed spaniem poprosił nas wszystkich byśmy odmówili wspólny żal doskonały za grzechy nasze. On wziął swoją książeczkę do modlitwy, przewodził w odmawianiu pięknych pacierzy i z głębi serca wzbudził żal doskonały. Potem udaliśmy się do kancelarii parafialnej gdzie odprawił swoją ostatnią spowiedź. Tak przygotowany dobrze na śmierć oddał dnia następnego duszę swoja Bogu. Te słowa były dla matki wielką pociechą.

Ciało zastrzelonego kapłana żołnierze rosyjscy kazali zakopać pod pryzmą obornika, który pobliski gospodarz składował na podwórku. Przestraszeni mieszkańcy nocy odkopali ciało męczennika i ukradkiem przenieśli do klasztoru sióstr Boromeuszek. Ten który mógłby, po ludzku oceniając, zrobić jeszcze tak wiele, został wrzucony dosłownie w ziemię i obumierał. Krew, którą przelał na oczach parafian i zbrodniarzy, zasiał ziarno, które do dzisiaj rodzi konkretne owoce. Okoliczni mieszkańcy często z trudnymi sprawami przychodzą nad grób śp.ks. Pawła i jemu przedstawiają swoje trudy. Wielu maturzystów przed egzaminami wpada choćby na chwilkę na lędziński cmentarz, by przez niego zawierzyć lęki i obawy. Tak aktywny kult przetrwał już prawie przez 65 lat po jego śmierci.

Zatem jaka jest dzisiaj moja więź i gotowość do wyznawania wiary? Czy stać mnie na to abym zawalczył o czystość? Moją i człowieka, który mi towarzyszy w drodze?

Kończy się powoli rok kapłański. Rok bardzo szczególny dla wielu kapłanów, dla tych którzy myślą o kapłaństwie i rozeznają. Każdy człowiek musi walczyć o swoją czystość, a kapłan i kandydat do kapłaństwa w sposób szczególny. Nie oznacza to jednak, że chodzi w tym miejscu o jakiś rodzaj doskonałości nieosiągalnej dla przeciętnego śmiertelnika. Świętość oznacza walkę o miłość i o okruchy…czystości. Młody człowiek dzisiaj często kieruje się nieprawidłowym obrazem człowieczeństwa i Bóstwa. Upadki i bezradność przyprawiają wiele razy moich rozmówców o jakieś nieuzasadnione kompleksy, a z drugiej strony wyczuwam u nich pragnienie perfekcjonizmu. Świętość to nieustanne czołganie się do nieba, to zmaganie się z własnymi ograniczeniami, to nade wszystko zgoda na zależność wobec Stwórcy. Ksiądz Paweł Kontny wiele razy i na różne sposoby jako kapłan potwierdził czytelnym świadectwem, że Bóg jest dla niego pierwszym. Osobista relacja z Bogiem, pomogła mu niejako w sposób naturalny zawsze stawać po stronie tego, którego kochał.

Powracając do początku mojej krótkiej refleksji, pragnę zauważyć, że dzisiaj może krwawe męczeństwo nie dotyka nas w Polsce, ale mamy szansę aktywnie uczestniczyć w „białym męczeństwie”. Ks. Paweł mimo bardzo młodego wieku, pokazał nam że można! Chwila weryfikacji nastąpi czy wcześniej czy później. Boimy się często odrzucenia, wyśmiania, braku akceptacji i za cenę wyparcia tego do czego jesteśmy przekonani, powielamy slogany i zachowania, które rodzą w nas ogromny konflikt moralny. Wyrzuty sumienia, depresje i wiele innych schorzeń neurotycznych, to tylko niektóre konsekwencje ucieczki od odpowiedzialności za konkretne przekonania dotyczące przestrzeni wiary i czystości. Minęło 65 lat od tamtych trudnych wydarzeń, a mój współbrat – Chrystusowiec - ks. Paweł Kontny nadal jest aktywnym doradcą i wzorem nie tylko dla młodych kapłanów, ale dla każdego człowieka, który wierzy w obietnicę pierwszego kazania, które wygłosił sam Pan Jezus. Mówił wtedy, „Błogosławieni Czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”.


 Cytat za: kaplani.com.pl

odsłon: 3596 aktualizowano: 2017-12-09 22:35 Do góry