Testament do wypełnienia

Artur Stopka


Każdy, kto czyta wypowiedzi i pisma kard. Augusta Hlonda, ze zdumieniem i wyrzutami sumienia odkrywa ich aktualność.

Był czwartek 21 października 1948 roku. Od kilku dni prymas Polski kard. August Hlond czuł, że siły go opuszczają. Miał świadomość, że umiera. „Niech teraz wyjdzie stąd wszystko, co doczesne, niech wejdzie wieczność” – zapisali świadkowie tamtych dni, notując ostatnie słowa odchodzącego pasterza. „Siły szatańskie zwyciężyły moje ciało. Lecz wy walczcie dalej. Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa... Nie rozpaczajcie! Nie rozpaczajcie. Lecz zwycięstwo, gdy będzie, będzie zwycięstwem błogosławionej Maryi Dziewicy...” – mówił w przeddzień swojej śmierci prymas Hlond, zachęcając uprzednio: „Jeżeli mnie nie będzie, wy walczcie, aby sprawa Boża zwyciężyła”.

Kontynuatorzy

Wiele lat później do maryjnej przepowiedni swego poprzednika na prymasowskiej stolicy nawiązał kard. Stefan Wyszyński. 31 maja 1965 roku przypomniał, wyznając: „[Kard. Hlond] to bowiem powiedział: »Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej«. Ja jestem tylko wykonawcą jego programu. Pracuję nad tym, aby to zwycięstwo przyszło i aby było to zwycięstwo Matki Najświętszej. Ono przyjdzie i będzie Jej zwycięstwem”. To nie tylko gest skromności i pokory. To wyraźne wskazanie zarówno znaczenia, jakie w misji Kościoła na polskiej ziemi Wyszyński przypisywał Hlondowi, jak i tego, jak postrzegał swoją rolę. Do tych samych słów Hlonda odwołał się też bł. Jan Paweł II w swoim „Testamencie”. Napisał: „Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: »Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie«. Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia, Jego zmagań i Jego zwycięstwa. »Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję« – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda”.

Trzy witraże na Jasnej Górze

Nie wszyscy odwiedzający Jasną Górę zauważają, że w kaplicy Cudownego Wizerunku znajdują się trzy witraże. Na środkowym ojcowie paulini umieścili Jana Pawła II, po bokach widnieją podobizny kard. Augusta Hlonda (z zapisanymi słowami jego przepowiedni czy – jak chcą niektórzy – proroctwa) oraz Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego. „Wszystkich tych trzech wybitnych synów Narodu Polskiego charakteryzuje niezachwiana wiara we wstawiennictwo Maryi w historii zbawienia ludzkości. Zawierzając Maryi, Prymas A. Hlond oddał Polskę Jej Niepokalanemu Sercu; Prymas S. Wyszyński »pod znakiem Maryi kontynuował dzieło swojego Poprzednika«; Papież Jan Paweł II całkowicie poświęcił się Matce o Niepokalanym Sercu i oddał pod Jej opiekę cały świat” – skomentował wspomniane trzy wizerunki ks. Andrzej Orczykowski SChr w miesięczniku „Msza Święta”. W ostatnich kilku latach w licznych wykładach i kazaniach poświęconych osobie kard. Hlonda można było usłyszeć stwierdzenie: „Gdyby nie było kardynała Hlonda, nie byłoby kardynała Wyszyńskiego, gdyby nie było kardynała Wyszyńskiego, nie byłoby Jana Pawła II”. Mówili tak między innymi abp Damian Zimoń i abp Stanisław Gądecki. A abp Wiktor Skworc zwrócił uwagę, że kard. August Hlond był dla Prymasa Tysiąclecia wzorem.

Pytania o testament

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wiemy już, że wypowiedziana przez Augusta Hlonda na łożu śmierci przepowiednia sprawdziła się. Zwycięstwo przyszło. I rzeczywiście przyszło przez Maryję. Czy jednak można powiedzieć, że zrealizowaliśmy jego testament? Czy wypełniliśmy zadania, jakie stawiał przed Polakami? Każdy, kto studiuje jego pisma i wypowiedzi, ze zdumieniem, ale i niejednokrotnie z wyrzutami sumienia odkrywa ich aktualność. Zaczynając od pierwszych jego publicznych wystąpień, tych wygłaszanych na śląskiej ziemi. „Z religijnych głębin duszy płynie odrodzenie w dziedzinę życia prywatnego, gdzie się spotykamy z codziennym ludzkim czynem, drobnym i wielkim, jawnym i skrytym, z pracą, z wypoczynkiem i zabawą. To wszystko musi wiara według prawa Bożego ułożyć i uzgodnić. Odrodzenie musi w całe życie wnieść konsekwencję moralną, sprowadzając wszystko do prawidła sumienia katolickiego. Katolik powinien być katolikiem w sercu, w kościele, na ulicy, w towarzystwie, przy pracy, wszędzie i zawsze. Odrodzenie musi gruntownie odbudować obyczaj, sumienność, uczciwość, wstrzemięźliwość, a przede wszystkim miłość” – pisał Hlond w liście pasterskim „O życie katolickie na Śląsku” z roku 1924. Dodawał, że odrodzenie religijne to dzieło niezwykłe i ogromne, dzieło łaski Bożej w sercach i dzieło ludzkiej pracy, dzieło duchowieństwa i wiernych świeckich, Kościoła i społeczeństwa. „Zatrzymamy i zastosujemy »rzeczy stare«, stare wypróbowane metody pastoralne, ulepszając i ożywiając je nowym duchem. Wprowadzimy »rzeczy nowe« i nowe formy pracy. Będziemy budzili nowe siły, dotąd uśpione i niewyzyskane” – zapowiadał późniejszy prymas Polski.

Na rozstaju dziejowym

A później, gdy już decyzją następcy św. Piotra powierzona mu została troska o kształt Kościoła katolickiego w Polsce i życia religijnego Polaków na całym świecie, kard. Hlond nie tyle snuł wizje, ile stawiał zadania, które dla nas w swej istocie są jego testamentem. Największe wrażenie robią jednak słowa z ostatnich lat jego posługi. W liście episkopatu do wiernych z lutego 1946 roku, powszechnie uważanym za dzieło kard. Augusta Hlonda, czytamy apel do rodaków: „Nie odmawiajcie Chrystusowi i Kościołowi swej współpracy nad religijnym odnowieniem Narodu i życia zbiorowego. Polska bowiem ma być budowaniem Bożym nie tylko w sercach i rodzinach, lecz również w państwie. Polska urośnie do znaczenia potęgi moralnej i będzie natchnieniem przyszłości Europy, jeśli nie ulegnie bezbożnictwu, a w rozgrywce duchów pozostanie niezachwianie po stronie Boga. Jako promieniejący ośrodek chrześcijański Polska będzie powagą i może odegrać rolę wzoru oraz pośredniczki oczekiwanego braterstwa narodów, którego samą li tylko grą dyplomatyczną zbudować niepodobna. Na rozstaju dziejowym Polska nie powinna się przeto wahać, nie powinna zbaczać ze swej drogi, lecz iść za swym powołaniem, nie uczyć się zła od nikogo, ale wszystkim podawać naukę prawdy i dobra. Pogłębioną świadomością chrześcijańską powinna odgrodzić się duchowo od zmurszałego i zakłamanego świata, który przepada, a przodować w nowym życiu, które się wyłania”. Prymas Hlond przestrzegał też, dostrzegając zagrożenia życia religijnego: „Przez trud, boleść i upokorzenia idziemy ku jednemu z największych zwycięstw Kościoła w Polsce. Zwycięstwo będzie tak wielkie, że swój wzrok zwrócą na Polskę pobliższe i dalsze narody”.

Zawzięta walka

Ksiądz Ignacy Posadzy, generał Towarzystwa Chrystusowego, rozmawiał długo z kard. Hlondem na kilka miesięcy przed jego śmiercią 16 sierpnia 1948 roku. Spisał po tej rozmowie myśli ówczesnego prymasa Polski. Według jego relacji, August Hlond był przekonany, że jesteśmy świadkami zaciętej walki między civitas Dei a civitas diaboli, która współcześnie toczy się zawzięcie jak nigdy. Z jednej strony odbywa się zdobywczy pochód królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało. „Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie” – wskazywał kard. Hlond. Wynik tej rozgrywki, jego zdaniem, nie nastręcza żadnej wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo. „Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Jeśli kto, to zwłaszcza my, kapłani Chrystusowcy, winniśmy w tej decydującej walce stanąć w pierwszych szeregach. Od nas zależy, by godzinę triumfu przyspieszyć. Każdy z nas w tym boju wyznaczone ma stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa” – zanotował ks. Posadzy. Stawiając cele i zadania, sługa Boży August Hlond wskazywał też środki. Wśród jego odręcznych notatek znaleziono taki zapis: „Trzeba ufać i modlić się. Jedna broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo – jest różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga. Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej. Maryja obroni świat od zagłady zupełnej. Całym sercem wszyscy niech się zwracają z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod Jej płaszczem”.


Cytata za: gosc.pl

odsłon: 2190 aktualizowano: 2018-08-20 23:03 Do góry