K.A.P. podaje poniższe streszczenie wywiadu, jaki miał współpracownik dziennika wiedeńskiego Reichspostu (z dn. 6 lutego 1932).
Rozmowa początkowo toczyła się na temat Austrii, przyczym Ks. Prymas oświadczyły że Austria jest i dziś jeszcze potęgą kulturalną i ośrodkiem politycznym, który ma do spełnienia wielkie zadania w Europie. Szczytną misją Austrii jest pośrednictwo między kulturami. Polska stoi na bardziej niebezpiecznym posterunku. Jak przed wiekami jest ona i dzisiaj przedmurzem Europy przed barbarzyństwem azjatyckim i chroni chrześcijański Zachód przed siłami niszczycielskimi. Budujemy nasze państwo, naszą kulturę, dzierżąc w jednej ręce miecz, w drugiej lemiesz. W gruncie rzeczy jest to tosamo, co się działo przed 250 laty, kiedy losy Europy rozstrzygnęły się pod Wiedniem. Polacy i Austriacy, Polacy i Niemcy walczyli wówczas wspólnie i wspólnie zwyciężyli.
Na uwagę interlokutora, że i teraz zbliża sięokres, w którym przeciwieństwa polityczne i narodowe ustać powinny wobec niebezpieczeństwa grożącego chrześcijańskiemu Zachodowi, odpowiedział Ks. Kardynał:
"Ma Pan słuszność. Czym są nasze spory i zwady rodzinne wobec wielkiego konfliktu, przygotowującego się w oczach naszych i po części się rozgrywającego. Niesłychaną zbrodnią w tych czasach jest pobudzać do nienawiści narodowej i na sposób faryzeuszowski biadać nad tą nienawiścią, nic przeciw niej nie czyniąc. Nie mieszam się do polityki dnia, o ile ona nie dotyka mego urzędu pasterskiego. Tam jednak, gdzie widzę niebezpieczeństwo grożące cywilizacji chrześcijańskiej, mam prawo i obowiązek zawołać głośno: nienawiść narodowa i społeczna są zgubną zarazą, a ci, którzy tę podwójną nienawiść szerzą, szkodnikami są i zbrodniarzami". Dalej potoczyła się rozmowa na temat tego, co dzieli Polaków i Niemców. Ks. Prymas zastrzegł się, że nie zamierza mówić o polityce jako takiej, albowiem nie należy to do zakresu jego urzędu. "Proszę mi jednak powiedzieć - rzekł -czy jest między Polakami i Niemcami coś, co by usprawiedliwiało ten mur płomieni nienawiści, jaki stanął między tymi dwoma narodami chrześcijańskimi, które powinny by zgadzać się i rozumieć? - Na to wtrącił interlokutor: "Kwestie terytorialne, które przez Traktat Wersalski..." Wiem o tym wszystkim - przerwał Ksiądz Prymas - i nie mówmy o tym. Zna Pan zarówno polskie jak i niemieckie stanowisko w tej sprawie równie dobrze jak ja. Ale, niezależnie od sporów politycznych, współpraca polsko-niemiecka w innych dziedzinach jest ze wszechmiar pożądana i konieczna" Nie zapoznaje Ks. Kardynał istniejących przeciwieństw. W jakich jednakże formach toczy się walka? Polak szanuje przeciwnika i za złe nie bierze mu, gdy on uparcie się broni, znieść jednak nie może, by zwalczano nas bronią zatrutą, by przedstawiano nas jako burzycieli pokoju, ciemięzców, barbarzyńców, by wyzyskując nieznajomość naszego kraju i naszej kultury w Europie zachodniej i środkowej, przedstawiać nas w karykaturze i wołać: Oto Polska! (Das ist Polen!)
Interlokutor przyznał, że istotnie metody walki niekiedy są bardzo dziwne i przypomniał śmieszne oszczerstwo kursujące w Wiedniu - a zapewne i gdzie indziej jeszcze - jakoby Ks. Kardynał Hlond aprobował jakąś modlitwę polską, zawierającą prośbę do Pana Boga o bezpłodność dla niewiast niemieckich. Podobne historyjki spotyka się niestety bardzo często w prasie. Lecz i ze strony niemieckiej - dodał - słychać również skargi...
Kardynał Hlond przerwał uwagą: Peccatur intra et extra. Wszędzie są fanatycy. Nie o to jednak idzie, lecz o nastrój i zachowanie się opinii publicznej większości szerokich mas. Czy zauważył Pan w Polsce nie chrześcijańską nienawiść do Niemiec albo nienawiść narodu polskiego do narodu niemieckiego? Czy Niemiec, Austriak lub Szwajcar mówiący po niemiecku miał powód do skarg na nieżyczliwe w Polsce przyjęcie? W dawnej Austrii Polacy i Niemcy zgadzali się ze sobą. Wiem to z własnej długiej obserwacji. "Oczywiście to dobre współżycie zrodziło się dopiero wówczas, gdy narody uzyskały równouprawnienie. Przedtem, kiedy dążono do wynarodowiania innych narodów, nie mówiących niemieckim językiem, było inaczej. Tak samo, jak w starej Austrii, która stanowiła Europę w miniaturze, dzieje się obecnie w wielkiej Europie. Potrzeba tylko woli do współżycia na zasadzie równouprawnienia, aby pozyskać rękojmię harmonii. My Polacy jedno tylko mamy szczere pragnienie górujące nad wszystkimi innymi - pragnienie pokoju. Pokoju ze wszystkimi i z każdym, pokoju na zewnątrz i pokoju wewnątrz. Pragnienie to wypływa nie tylko z naszego chrześcijańskiego sumienia, ale również z dobrze pojętego interesu państwa, które potrzebuje pokoju, aby wy leczyć się z ran bolesnej przeszłości. Kiedy się kwestionuje to nasze pokojowe usposobienie, kiedy pomawia się nas o zamiary wojenne, lub oburza z powodu rzekomego naszego militaryzmu, przypomina się wierszyk francuski: "l'et animal est méchant, quand on l'attaque il se défend..." Obyż raz uwierzono w nasze usposobienie pokojowe i poznano nas bliżej! Zwracam się z tym apelem do katolików, zwracam się z nim do wszystkich ludzi dobrej woli bez względu na wyznanie i przynależność partyjną".
"Czy Wasza Eminencja skierowuje swój głos ostrzegawczy również pod adresem tych Niemców, którzy zasadniczo wrogo odnoszą się do Polski, czy tylko pod adresem pacyfistów?" - spytał interlokutor. Na to odrzekł Ks. Kardynał: ".Słowa moje kieruję do wszystkich. Niemców i do wszystkich ludzi na całym świecie, którzy mogą i pragną je słyszeć. Błędnym byłoby myśleć tylko o pewnych stronnictwach albo kwestię porozumienia czynić przywilejem ludzi, dla których pokój dlatego jest drogi, że boją się wojny, że nie chcą ponosić ofiar i nie są wewnętrznie zainteresowani w żywotnych kwestiach narodu. Nie pragnę lekceważyć przeciwieństw politycznych. Te istnieją i stoją przed nami w swej tragicznej rzeczywistości. Oby Bóg dał, żeby się dały złagodzić bez tragicznego konfliktu. Wszyscy pragniemy tego, by pokój był zachowany!".
Chodzi głównie o to - mówił dalej Ksiądz Prymas - by nie wysuwano na przedni plan tego, co nas dzieli, i by nie zapominać, że musimy bronić drogocennej spuścizny przeszłości, kultury zachodnioeuropejskiej, tej macierzy naszych kultur narodowych, a przede wszystkim - naszej religii chrześcijańskiej.
Następnie wspomniał Ks. Kardynał Hlond o potrzebie międzynarodowej organizacji katolików, co może nastąpić bez uszczerbku dla poszczególnych państw i narodów. Nie potrzeba tu specjalnych biur i urzędników. Katolicka "międzynarodówka" ma bowiem już swe formy organizacyjne. Jest ona oparta na wspólności światopoglądu. Każdy Polak i Niemiec o szlachetnych poglądach narodowych może tu jeden obok drugiego swobodnie znaleźć miejsce.
Na to zapytał interlokutor, czy Kardynał uważa obecny moment za wskazany do walki o te ideały, zwłaszcza wobec zarzutów ich utopijności, z jakimi się interlokutor spotykał przy swej propagandzie na rzecz zbliżenia polsko-niemieckiego? Wszędzie widać zasadniczą przychylność, zarazem jednak strach przed pierwszym krokiem...
Tu przerwał Ks. Kardynał, stwierdzając, że wchodzą na teren czystej polityki, która do niego nie należy. "Wiem tylko - rzekł - że zawsze jest pora dla podjęcia pracy nad chrześcijańskim pojednaniem, zawsze czas właściwy do wzywania do zgody, zawsze pora, aby nie tylko modlić się o pokój wśród ludów chrześcijańskich, ale również czynić wszystko, co jest w mocy ten pokój urzeczywistnić... Różnice pomiędzy państwami i narodami nie dają się usunąć przy pomocy słów, przez ideologię pacyfistyczną, opartą na czysto materialistycznym rozumowaniu... One owszem - istnieją i usuwanie tych różnic jest rzeczą powołanych do tego polityków. Natomiast nie zachodzi konieczność, ani też nie ma usprawiedliwienia dla żywiołowej nienawiści pomiędzy narodami izatruwania wzajemnej atmosfery przez niedorzeczne oszczerstwa!
Na zapytanie interlokutora,czy wolno mi będzie powtórzyć te pełne wyrazu i siły wynurzenia, odpowiedział Ksiądz Kardynał, ze zawsze i wszędzie może to uczynić. Takie bowiem było zawsze i jest święte stanowisko Kościoła wobec przesadnego nacjonalizmu, a to co było powiedziane, odnosi się nie tylko do Polaków i Niemców, lecz do wszystkich narodów chrześcijańskich.
Druk: "Prąd", 22(1932), s. 284-288;
także: Dzieła, s. 313-316.