Poznań, dnia 20 stycznia 1931.
Mimo szczerego wysiłku rządów, mimo starań Ligi Narodów i pracy osobnych komitetów i organizacji, nie zdołano stłumić międzynarodowego handlu żywym towarem. W dalszym ciągu wielki zespół zbrodniarzy uprawia haniebne targi białych niewolnic. Wyrafinowanymi sposobami wykrada je z rodzin i wywozi je z kraju ojczystego po to, aby zamiast obiecanych stanowisk, zgotować im gdzieś daleko najsmutniejszą dolę.
Niestety Polska w dalszym ciągu dostarcza temu strasznemu molochowi rozpusty wielkiej liczby ofiar, którymi padają przede wszystkim dziewczyny, udające się na służbę do miast i wyjeżdżające na roboty zagranicę. -Pod różnymi pozorami i w rozmaity sposób usidlają je przebiegli ajenci i ajentki. Zbliżają się do nich na ulicy, na dworcach, w pociągach, w porcie, na okręcie. Ofiarują swoje usługi, przyobiecują służbę i posadę, podejmują się wyrabiania papierów i zezwolenia na wyjazd i chcą rzekomo być pomocni w przejściu granicy. W rzeczy samej zaś wciągają nasze uczciwe dziewczęta w niebezpieczne nory, okradają je z wyprawy i z pieniędzy, a nie rzadko spychają je na smutną drogę hańby i upadku. To polowanie na łatwowierne ofiary odbywa się stale, ale szczególnie gęstą siecią otacza ono gromady kobiet, dziewcząt, wyjeżdżające na emigrację i na roboty sezonowe.
Wielebne Duchowieństwo powinno także w tej dziedzinie spełnić swoje posłannictwo. Chodzi głównie o to, aby raz po raz w właściwej chwili i w właściwy sposób usilnie przestrzec dziewczęta wyjeżdżające z parafii, by się miały na baczności przed nieznajomymi mężczyznami i kobietami. Nie powinny się z nimi wdawać, nie powinny przyjmować od nich żadnego pośrednictwa, ani oddawać im w przechowanie swych pieniędzy i papierów. Nie powinny przyjmować zaofiarowanych im noclegów u nieznajomych i w hotelach, lecz raczej spędzić noc na dworcu kolejowym. Przede wszystkim powinny się odnosić z niedowierzaniem do tych, którzy je namawiają do tajnego porzucenia ojczyzny i obiecują im jakieś nadzwyczajne zarobki w dalekich krajach.
Należy dalej pouczyć emigrantki, że tylko polskie urzędy, a nie pokątni ludzi, mogą im wydać paszport i wizę do wyjazdu zagranicę. Z góry należy się z nieufnością odnosić do nieznajomych pośredników, którzy radzą omijać urzędy państwowe i policję, albo sami podejmują się rzekomo załatwienia spraw paszportowych z tymiż urzędami. Są to niemal bez wyjątku oszuści, fałszerze, uwodziciele najgorszego gatunku. Kto się im powierzy, straci pieniądze i zginie w sromocie.
Za to poleci wielebne duchowieństwo wyjeżdżającym kobietom i dziewczynom, by w potrzebie zwracały się wprost do urzędów państwowych, do policji, do oddziałów Polskiej Opieki nad Rodakami na obczyźnie. Na większych stacjach wielkopolskich istnieje ponadto Misja Dworcowa, prowadzona doskonale przez Katolickie Towarzystwo Ochrony Kobiet, które dla przejeżdżających dziewcząt ma w Poznaniu schronisko z noclegiem przy ul. marszałka Focha 21. W innych województwach istnieją podobne katolickie organizacje, skupiające się w Katolickim Towarzystwie Ochrony Kobiet w Warszawie. Panie tych organizacji, pełniących t.zw. Misję Dworcową, noszą w Polsce i w innych krajach opaski biało-żółte na ramieniu i są na większych dworcach dzień i noc na usługi przyjeżdżających dziewcząt. Do nich można się zwracać z zaufaniem w każdej potrzebie i w razie niebezpieczeństwa.
Druk: "Miesięcznik Kościelny Archidiecezyj Gnieźnieńskiej i Poznańskiej", 2(1931), s. 21;
także: Dzieła, s. 283-284.