Do Redaktora "Szkoły Chrystusowej".

Poznań, 23 XI 1930.

Z uczuciem ulgi przeglądałem przed rokiem pierwszy zeszyt Szkoły Chrystusowej". Bo czyż mroki nie pokryły dziedziny życia wewnętrznego? Czy ono nie wydaje się niejednemu nowoczesnemu człowiekowi niedócieczną ułudą, poza którą nie ma rzeczywistości, prawdy, życia? A nawet tam, gdzie ono jest pielęgnowane, czyż go nie hamują powierzchowność, formalizm, niekonsekwencja i praktyka jednostronna? Nawet w życiu zakonnym i kapłańskim czyż wszędzie i głęboko znaczą się jego ślady w życiu i działalności duchowieństwa, zakonów, bractw, organizacyj katolickich? Te wyłomy we wierze, te spustoszenia moralne, ta częściowa bezskuteczność tylu wysiłków duszpasterskich, te mierne rezultaty naszej akcji religijnej, ta bezwładność ogółu wobec potrzeb i zagadnień kościelnych czyż one się tylko wrogimi zewnętrznymi przyczynami tłumaczą? Nie są one raczej dowodem jakiejś wewnętrznej bezsiły? I czyż nie sprowadzają się do tej nadprzyrodzonej niemocy to niezdecydowanie, ta pewna lękliwość, ta niezwartość czynu, które w pewnej mierze ubezwładniają budzący się w całym kraju szczery ruch katolicki? Czyż nie dlatego opóźnia się odrodzenie narodu w Chrystusie, że gubimy się w pierwiastku naturalnym i za słabo zaszczepieni jesteśmy na pniu Chrystusowym? Nie dożywiamy się sokami nadprzyrodzonymi. Karlejemy. Nic dziwnego, że nie stać nas na te wielkie dzieła boże, których dziejowa chwila wymaga od kapłanów i świeckich.

W tych warunkach jakiegoż znaczenia nabiera pismo poświęcone zupełnie zagadnieniom życia nadprzyrodzonego! W samą porę wprowadza nas w Szkołę Chrystusową ten Zakon, który od wieków "chlubnie" "prawdzie" służy. Uważnie śledziłem treść tej publikacji. Z radością odczytywałem zeszyt po zeszycie. A gdy to pismo na progu do drugiego roku swego umiejętnego posłannictwa zdwaja swoje wpływy i staje się pismem miesięcznym, w imieniu swoim i wszystkich czytelników serdecznie mu życzę, by w dalszym ciągu pomyślnie się rozwijało jako walny czynnik odbudowy świata nadprzyrodzonego w narodzie. Kształcąc i krzepiąc, niech wyprowadza z oschłości, bezczynu i martwoty. Niech w duszach urobionych Chrystusem święte ognie krzesa. Niech nas do wielkich czynów sposobi. Niech nas prawdą oswobodzi.

Z uczuciami wdzięcznego ucznia i czułym błogosławieństwem.


Druk: Daj mi dusze, s. 128-129;
także: Dzieła, s. 276.

odsłon: 3967 aktualizowano: 2012-01-03 11:31 Do góry