Przemówienie podczas otwarcia VI Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla.

Lublana, dnia 28 lipca 1939.

Jestem bardzo szczęśliwy, że z najwyższego mandatu Ojca św., dane mi jest przewodniczyć temu zebraniu tak wykwintnemu, tak ważnemu, królewskiemu. Nie mogę na tym miejscu nie wspomnieć o poprzednim Międzynarodowym Kongresie Chrystusa Króla, który przed dwoma laty odbył się w Poznaniu. Wszak był to pierwszy tej nazwy Kongres prawdziwie międzynarodowy, pierwszy w wielkim stylu, a obradujący pod przewodnictwem Legata Papieskiego. Ustaliwszy naukowo genezę, drogi i natężenia bezbożnictwa, stanowił on punkt wyjścia dla doniosłych prac Kongresu lublańskiego w przedmiocie chrześcijańskiego odrodzenia świata.

Sytuacja religijna niektórych krajów doznała w tym dwuleciu wyraźnego polepszenia. Przyczyniły się do tego, że wspomnę tylko o czynnikach ziemskich, wspaniałe rządy Papieży, żarliwość i szczęśliwa postawa Episkopatu, rosnąca świętość i aktywność duchowieństwa świeckiego i zakonów oraz doskonała już działalność laikatu, akcentująca się coraz poważniej na całym froncie życiowym. Zaważyły tu także: życzliwe stanowisko rządów i wybitnych mężów stanu, korzystny wpływ pewnych wydarzeń publicznych oraz budzenie się sumień wobec grozy jutra. W innych krajach natomiast kampania antychrystusowa w niczym nie sfolgowała. Wysubtelniały natomiast metody walki, która w rzeczy samej jest bezwzględniejsza i objęła dalsze odcinki. Polityka się tam nurza coraz bardziej w bezbożności. Apostazja jest u nich dowodem ducha obywatelskiego. Zestawiając na podstawie ludzkich danych bilans tych dwóch lat, stwierdzić możemy, że jest on dodatni. Mamy pewne straty ale mamy i niewątpliwy a bardzo znaczący wzrost Królestwa Bożego. Zdobywa ono mozolnym wysiłkiem Europę. Pracujemy i walczymy z dobrym wynikiem. Oceny pesymistyczne są omylne. Powinniśmy utwierdzić się w optymizmie ewangelicznym i twórczym, Ufajcie jam zwyciężył świat.

Z drugiej strony nie można w tej uroczystej chwili przemilczeć, że ta międzynarodowa narada i odprawa rycerstwa Chrystusowego odbywa się w obliczu czegoś, co jest niby mgłą, poza którą niejeden jakby dostrzegał widmo jakichś okropnych gróźb, jakichś wieszczb kaducznych. Nie możemy i nie chcemy wierzyć w piekło bliskich wojen, chociaż niejedno na to wskazuje, że zbliża się coś nadzwyczajnego, co będzie największym kresowym przeżyciem naszego pokolenia. Może niesłusznie miliony ludzi, kiedy rano wsłuchują się namiętnie w granie eterowych fal, zadają sobie pełne trwogi pytanie, azali nie usłyszą wołania: Teraz jest sąd świata. My patrzymy na bieg wypadków spokojnie w świetle nadprzyrodzonym, z wiarą i ufnością w Opatrzność. Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że w takiej chwili Kongres Chrystusa Króla jest z natury rzeczy także świętem pokoju.

Nie znaczy to, aby Kongres Chrystusa Króla roztaczał przed nami wizję rajskiej idylli, złotych i beztroskich czasów w życiu Kościoła. Wojował on i będzie wojował, cierpiał i cierpieć będzie. Chwałą jego krzyż a dumą męczeństwo.

Mówimy o pokoju i głosimy pokój szczerze z całą swobodą moralną, bo nie mamy w sercu podstępu czy intrygi, nie nosimy w sumieniu krzywdy ani gwałtu. Pojmujemy pokój świata tak nieskalanie i święcie, jak go rozumie Ojciec św., którego akcji pokojowej z całego serca przyklaskujemy, życząc jej za orędownictwem Królowej Pokoju pełnego powodzenia. Gdyby się atoli pokój miał mimo wszystko załamać i gdyby wtedy miano skorzystać z tragicznego okresu krwawych rozpraw między ludami, by uderzyć w Kościół i jego posłannictwo, wierzymy, że wtedy Chrystus widoczniej niż kiedykolwiek stałby się znakiem upadku i powstania. Gdyby pożar świata podsycać miano krzyżami, ołtarzami, konfesjonałami, jesteśmy pewni, że jego żertwą będzie w końcu przemoc zła i że ludy, ochłonąwszy z lęku powtarzać będą: Teraz książę tego świata precz wyrzucony został. Gdyby ziemia skopana butem pychy, bezbożności i gwałtu, miała rzeczywiście być zorana palcami gniewu bożego, modlimy się, by to było przygotowaniem świata do nowej siejby i żniwa wiecznej prawdy.

W tej sytuacji jakżeż aktualne, jak ogromnie pilne i doniosłe są nauki tego Kongresu, który każe odradzać życie chrześcijańskie a odrodzonym chrześcijaństwem odradzać świat i tym sposobem ratować dla przyszłych pokoleń nieprzebrane skarby królewskiego dziedzictwa Jezusowego. Problem religijny z natury rzeczy przylgnął do kompleksów politycznych. Nawet w czasie wojny wiara jest nieocenionym sprzymierzeńcem moralnym, jako ostoja ducha i dobra; zaliczona do wrogów nie zginie na polu walki, a po łunach wojennych, gdy świtać będzie zagadkowy poranek innych dziejów, chrześcijaństwo stać będzie znowu wśród ludów, by im w dalszym ciągu wykładać wieczny sens życia.

Jakżesz w chwili tak uroczystej i poważnej nie dobiec myślą do tronu niestrudzonego Papieża, który skupiając naokoło siebie myśli i serca ludzkie, wśród zwiastunów burz, nawołuje do pokoju Chrystusowego przez moralne odnowienie świata. Hołd mu składamy, najgłębszy i na j pokorniejszy hołd synowski, katolicki hołd wierności i apostolstwa. Z jego błogosławieństwem rozejdziemy się stąd przepasawszy biodra swoje prawdą by pod jego wodzą spokojnie i bohatersko wykonać rozkazy otrzymane na tej uroczystej odprawie od nieśmiertelnego Króla wieków.

Kochani Bracia Słoweńcy! Nie można było dla tego wspaniałego, historycznego Kongresu wybrać miejsca odpowiedniejszego jak u was, w tej cudnej i błogosławionej Krainie, płonącej gorącym słońcem i żarem wiary, migocącej błyskotem barw i unoszonej religijnymi zapałami. Zadaniem Kongresu było warować i duchem zwycięstwa natchnąć te przeróżne przedsięwzięcia, które mają wyzwolić ludy z bezbożności i apostazji a sprowadzić do prawdy objawionej, odwrócić nowoczesnego człowieka od odtworzonego pogaństwa a skierować do pełni chrześcijaństwa, wyleczyć nasze pokolenia z materializmu i laicyzmu a ugruntować w życiu z wiary, odwieść ludzkość od naturalizmu a zwrócić ku przeżywaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej, wskazać duchom drogę odwrotu od gwałtu i ucisku moralnego do prawdziwej wolności sumienia, od rozpierającego się barbarzyństwa do twórczej kultury i cywilizacji chrześcijańskiej. Dla tych wzniosłych i tak aktualnych celów, dla tych stwierdzeń i koniecznych rewindykacji gdzież znaleźć tło bardziej naturalne i więcej efektowne jak w tym przemiłym kraju o mocnych wierzeniach, o niezłomnych tradycjach katolickich, o rosnących apostolskich inicjatywach, o takim religijnym rozkwicie?

Imieniem Jego Świątobliwości zwracam się zatem z ojcowskim pozdrowieniem i słowami szczególniejszego upodobania do Was Słoweńcy, do niezmordowanego twórcy tego świętego Kongresu i waszego najgorliwszego Biskupa lublańskiego, do waszych dostojnych i nieustraszonych Biskupów jugosłowiańskich i do waszego wybornego duchowieństwa. A także jako Polak i wasz brat Słowianin, winszuję wam tego wielkiego święta królewskiego, które w obliczu świata całego zgotowaliście Boskiemu Zbawicielowi. Gorąco pragnę i o to się modlę, by błogosławieństwa tych świętych i gorących dni studiów, uchwał, modlitw, nabożeństw, Komunii św. i wynagrodzeń spłynęły na was wszystkich, na wasz Episkopat, na waszą Ojczyznę, na waszego najdostojniejszego Monarchę.

Niech wam Król niebios udzieli pokoju pewnego, niech was obdarzy pomyślnością, niech błogosławi waszym narodowym i religijnym inicjatywom, niech za Jego łaską udziałem waszym będzie rosnąca świętość i moc duchowa.

Vive le Christ-Roi dans la vie des nations!
Niech żyje Chrystus Król w apostolstwie i jedności Kościoła!
Es lebe Christus der Koenig im Geiste der Staaten!
Viva Christo Re nella sacra persona del suo Vicario Pio Papa XII
Zivel Kristus Kralj v skriynostnih podvigih vernih src!


Druk: "Miesięcznik Kościelny Archidiecezyj Gnieźnieńskiej i Poznańskiej" 8(1939), s. 152-156;
także: Dzieła, s. 660-663. 

odsłon: 5369 aktualizowano: 2012-01-16 10:36 Do góry