Oświadczenie na temat polskiej polityki zagranicznej.

Wiedeń, Raichspost, luty 1938.

Współpracownik naszego pisma Prof. dr O. Forst-Battaglia z Wiednia, (...) ogłosił w Reichspost wywiad udzielony mu przez J.Em. Ks. Prymasa Kard. Hlonda. Wywiad ten przytaczamy z pewnymi skrótami, narzuconymi nam przez szczupłość miejsca. Uczyniła to również dzisiejsza Gazeta Polska.

- Polacy - rozpoczyna snuć swe myśli J.E. Ks. Kardynał - zawsze uważali, że historia jest mistrzynią życia. Czerpiemy nauki nie tylko z doświadczenia. Narody czerpią z historii również swoje sądy - i przyznać trzeba - przesądy, które stają się następnie ważnymi czynnikami polityki, stają się tymi imponderabiliami, których nawet taki mistrz polityki realistycznej, jak Bismarck, nie chciał lekceważyć. Jasną jest rzeczą, że my Polacy, jako naród, który zna swoją przeszłość dumny jest z tej przeszłości i widzi w niej pod wieloma względami drogowskaz rozwoju na przyszłość, często w zakresie naszych stosunków międzynarodowych świadomie lub nieświadomie ogląda się na czasy wczorajsze. Pewne linie kierownicze zakreśla nam historia - geografia. Pierwsze z nich można nazwać grosso modo prawami, które stworzył sobie duch narodu na podstawie swobodnych sądów. Drugie - to pewnego rodzaju zrządzenie losu, które nas wiąże fizycznie z przestrzenią, na której polski naród rozwija się od niepamiętnych czasów. Nasza wolna wola dała nam wiarę chrześcijańską i kulturę zachodnią. Los nasz postawił nas w rzędzie ludów słowiańskich; uczynił nas sąsiadami narodów, z którymi mamy wspólne granice i nakazał nam współżycie z naszymi mniejszościami.

Mówmy przede wszystkim o jasnych stronach naszej sytuacji politycznej. Raduje nas fakt, że utrzymujemy serdeczne stosunki z prawie wszystkimi państwami Europy i aby uniknąć nieporozumień, dodajmy, że także z wszystkimi państwami pozaeuropejskimi.

Radujemy się, że z wieloma z tych państw łączą nas związki sojusznicze, które bardzo wysoko cenimy. Rozpoczynam od Francji. Nasze przymierze z tym krajem jest tak silne jak nigdy. Nie zależy ono ani trochę od przypadkowego systemu, jaki panuje u naszego sojusznika. Podkreślam to tym silniej, ponieważ we Francji nie zawsze mogliśmy stwierdzić podobne bezstronne stanowisko wobec spraw naszej polityki wewnętrznej. Kierownicy polityki francuskiej zawsze zachowywali się wobec nas jak najbardziej poprawnie, toteż nasze stosunki z Francją wyzbyły się nawet tych lekkich cieniów jakie w poprzednich latach na nich ciążyły. Niezmiernie mnie to cieszy, jako człowieka, który zna, kocha i ceni Francję.

W tym miejscu J.E. Ks. Prymas odpowiada swemu rozmówcy na parę pytań dotyczących wpływu poprawy sytuacji katolików we Francji na stosunki polsko-francuskie, po czym tak formułuje swe myśli:

Nasze sumienie chrześcijańskie nakazuje nam uścisnąć każdą dłoń, która wyciąga się ku nam w uczciwej i dobrej woli. Również w komunistach widzimy naszych - zbłąkanych braci. Jeśli komunista szczerze do nas się garnie, jeśli wyrzeka się swoich błędów, to chętnie go przyjmujemy. Natomiast ani Kościół jako całość, ani żaden zespół katolicki ani też poszczególny katolik nie może utrzymywać stosunków z komunizmem jako nauką, jak również z jakąkolwiek partią zorganizowaną na podstawie programu nauki komunistycznej. Nie można zaprzeczyć, że teoretycznie istnieją ścisłe ograniczone zadania, które Kościół i komunizm ocenia w podobny sposób, jak troska o warstwy robotnicze. Jednakże końcowe przeciwieństwo założeń naszych i założeń, jakimi się kierują materialistyczni, bezbożni komuniści, sprawia, że nie możemy z nimi współpracować nawet dla osiągnięcia tych czy innych poszczególnych celów. Mogłoby się to zmienić tylko wówczas, gdyby partia komunistyczna wyrzekła się swych najistotniejszych zasad. Wtedy jednak przestałaby być tym, czym jest obecnie.

- Czy to samo odnosi się do stosunków polsko-rosyjakich?

- Ta sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Wewnątrz danego państwa, wewnątrz danego zespołu nie może być mowy o współpracy między katolikami i komunistami. Lecz nie znaczy to, aby nieunikniona walka ideowa miała być rozgrywana inaczej, niż środkami pokojowymi. W każdym razie jesteśmy bardzo dalecy od propagowania jakiejkolwiek współpracy. Znaczy to również, że pragniemy utrzymać pokój ze Związkiem Sowieckim, że nie mieszamy się do tamtejszych stosunków wewnętrznych bez względu na to, jak boleśnie może nas dotykać to, co dzieje się po przeciwnej stronie naszej granicy wschodniej.

Następne pytania prof. Forst-Battaglia dotyczyły sprawy tworzenia tzw. paktu przeciwkominternowskiego. Na pytania te J.Em. Ks. Kardynał wypowiedział się przeciw przystępowaniu do wszelkich bloków ideologicznych nie posiadających charakteru powszechnego.

W związku z tym pada pytanie rozmówcy: - Polska więc powinna trzymać się zdała od wszelkich formacji blokowych?

- Bezwarunkowo. Posiadamy sojusze, które wiążą nas z określonymi państwami dla określonych często obronnych celów. Poza tym powinniśmy się wystrzegać wszystkiego, co mogłoby nas wciągnąć w konflikt światowy, wywołany poza sferą naszych interesów i powinniśmy użyć wszystkich środków, jakie są w naszej mocy, nie tylko aby pozostać na stronie od totalnego konfliktu, lecz także aby doń nie dopuścić.

- Wasza Eminencja należała zawsze, nawet w czasach najostrzejszego antagonizmu polsko-niemieckiego do najgorętszych rzeczników pojednania obu tych narodów. Niech mi wolno będzie przypomnieć cenne oświadczenia, jakie uzyskałem przed przeszło 5 laty, w których to oświadczeniach poraz pierwszy była mowa o pojednaniu polsko-niemieckim. Jak zapatruje się Jego Eminencja na obecny stan stosunków Polski z jej sąsiadem zachodnim?

- W zakresie politycznym stosunki te przedstawiają się dobrze. Nie chcę posunąć się tak daleko, aby twierdzić, że nie istnieją między nami żadne płaszczyzny tarć i że nie dochodzi często do nieporozumień. Jednakże przy istniejącej z obu stron dobrej woli zawsze udaje się uniknąć zakłócenia stosunków. Układ co do mniejszości z listopada r.ub. jest jeszcze zbyt świeżym faktem, aby można było ten fakt dokładnie ocenić w jego następstwach. Układ ten świadczy jednak, że nawet najbardziej drażliwe sprawy współżycia polsko-niemieckiego można uregulować bez krzywdy dla jednej z obu stron. Dzięki centralnym czynnikom berlińskim, udaje się nawet stopniowo sprowadzić na właściwe tory sprawy w Gdańsku, gdzie zdarzają się nieraz bardzo przykre incydenty.

W tym miejscu J.Em. poświęca parę zdań wyrażających troskę o położenie katolików w Niemczech, a następnie na pytanie rozmówcy dotyczące spraw austriackich, które Ks. Kardynał zna dobrze, gdyż spędził szereg lat w Wiedniu, - pada odpowiedź następująca:

- Z wielu względów Polska żywi gorącą sympatię dla Austrii. Łączy nas wspólna wiara katolicka, która w życiu publicznym Polski i Austrii zdobywa należną sobie pozycję. Łączą nas nawzajem wspomnienia historyczne, mimo udziału Austrii w niesprawiedliwości, jaka wyrządzona została naszemu narodowi przez rozbiór naszego dawnego państwa. Wiemy wszakże, iż ten udział był Austrii tak, jakby narzucony. Z czasów przynależności znacznej części naszego terytorium do monarchii habsburskiej, zachowujemy pozytywne wspomnienie, bardzo dobrych na ogół stosunków z Niemcami austriackimi, wspomnienie zapewnionej nam swobody i rozwoju naszej mowy, kultury, a nawet naszych uprawnionych aspiracji niepodległościowych.


Druk: "Dziennik Poznański" 30(1938), s. 1, z dn. 8.II.1938;
także: Dzieła, s. 614-616. 

odsłon: 3978 aktualizowano: 2012-02-23 20:23 Do góry