Przemówienie radiowe na rozpoczęcie "Tygodnia Miłosierdzia".

Poznań, dnia 9 października 1937.

Przebrzmiało słuchowisko dla Polaków zagranicą. Jakżeż ono nas zawsze przejmuje. Zasłuchujemy się w nim w świątecznych nastrojach i z takim napięciem uczuć, jak gdyby się wtedy antena polska ładowała energią dusz naszych i jak gdyby się polska fala skrzyła ogniami tych mocy, które poprzez przestrzenie skuwają w jedność nierozdzielną dzieci Orła Białego.

Istnieje druga polska zagranica - po tej stronie celnych komór. Tworzy ją ta żywa niedola wśród nas, którą w własnym kraju zagraniczają niepomyślne warunki bytu. To ci bracia, którzy na tej ojczystej ziemi żyją jakby nie tutejsi, jakby do nas nie należeli, jakby tu nie mieli praw. To ci, co pozbawieni zarobku, wystarczającego na potrzeby życiowe, są we własnym Państwie bez chleba i dachu. Żyją tu jakby poza społeczeństwem. Zepchnięci z gościńca, na którym sunie się dziejowy pochód Narodu, odsunięci od twórczych możliwości, traktowani jako niepotrzebni, tolerowani jako ciężar społeczny, unikani jako proletariusze, nie mają udziału w zdobywczych porywach kraju, nie przeżywają dumy państwowej, męczą się swym upośledzeniem, deprawują się poczuciem swej niższości, roznamiętniają się świadomością swej krzywdy a w końcu jakże często zacinają się w zapalczywej nienawiści. Krajowa zagranica niedostatku i biedy! Ileż w niej naszego bólu narodowego! W stosunku do tej zagranicy zagoszczonej w całej Polsce nadawcze lampy serc bratnich żarzyć się muszą mocą ofiarnej, owszem heroicznej, jak na nasz skromny majątek narodowy, miłości bliźniego.

Ubodzy jesteśmy po klęskach niewoli a jeszcze dotkliwiej zbiedził nas powszechny i własny kryzys gospodarczy. Takie nam podała Opatrzność warunki przyszłej wielkości: warunki trudne, ciężkie, twarde. Niepodległości nie mamy rozumieć jako życie łatwe, hulaszcze. Wielkości nie mamy pokładać w wyszukaności, frykasach, swawoli. Miarą kultury nie ma nam być zbytek i używanie a dogadzania sobie nie mamy uważać za miarę postępu. Hart i szlachetność polską wykuwać musimy w znojnym trudzie i zaparciu siebie. A zarazem mamy się zaprawiać do służby społecznej na jak najszerszą skalę. Z samolubstwa leczyć się mamy czynną miłością bliźniego. A ponieważ szczupły jest nasz dobytek narodowy i mały jest ten bochenek, którym się Polska rodzina dzieli, powinien każdy, który większą kromkę trzyma, podzielić się nią z tym, którego przy rozdziale pominięto. Taki jest sens naszego pokolenia, takie zadanie nasze na długi okres czasu. Cudem poświęcenia wskrzesimy cud polskiej jedności i wielkości.

Na tle tej naszej rzeczywistości i naszych posłannictw organizuje się Tydzień Miłosierdzia. Nie będę go uzasadniał. Wprawdzie bardzo poważny dział pracy i finansów stanowi nowoczesna publiczna opieka społeczna, wykonywana przez Państwo i samorządy. Wprost nadzwyczajne wyniki daje opatrznościowa akcja zimowa na rzecz bezrobotnych. Fantastyczny zasięg ma ta cicha pomoc, którą każdy z nas codziennie wspiera swoich stałych i przygodnych biednych. A mimo to jakżeż rozległe są dziedziny, na które się rozciąga z rosnącym powodzeniem zorganizowana katolicka akcja dobroczynna! Od krakowskiej epopei miłosierdzia, której bohaterem nieśmiertelnym był brat Albert, od tego gigantycznego czynu, jakim był i pod inną nazwą nadal działa w tymże nadwiślańskim grodzie Książęco-biskupi Komitet, aż do Domu Pracy poświęconego w tych dniach na stołecznym przedmieściu Nowym Brudnie, jakiż to cudowny korowód najszlachetniejszych inicjatyw i dzieł dobroczynnych, stworzonych choćby w ostatnich dwudziestu latach przez Caritasy, Panie Miłosierdzia, Konferencje św. Wincentego a Paulo, parafie, zgromadzenia i przeróżne zrzeszenia katolickie! Tak jest w Poznaniu, Katowicach, Łodzie Łucku, w każdym biskupim mieście, w każdym większym ośrodku przemysłowym i niemal już w każdej parafii.

I inaczej być nie może. Czyż chrześcijaństwo nie jest zasadniczo i istotnie altruistyczne a altruistyczne tą czynną miłością bliźniego, bez której pusta jest miłość Boga i fałszywa religijność? Po wiekach, które zapisały się w pamięci pokoleń tylu niezwykłymi czynami i fundacjami miłosierdzia chrześcijańskiego, pozostało zasadą żywej wiary słowo Apostoła św. Jakuba: Czyste i niepokalane nabożeństwo przed Bogiem i Ojcem jest to, żeby mieć pieczę o sierotach i wdowach w ich utrapieniu a samego siebie strzec od zmazy tego świata. Katolicyzm wygodny, miękki, ciasny, znudzony prośbą ubogich, rozdrażniony ich mnogością i uprzykrzaniem się, nie byłby wiernym i zupełnym wcieleniem ducha Chrystusowego. Renesans wiary musi się w dziedzinie społecznej zaznaczyć wzmożoną ofiarnością, zwiększonym poświęceniem, spotęgowaną wielkodusznością.

Tydzień Miłosierdzia będzie zatem egzaminem polskiego katolicyzmu, miarą religijnych wartości, próbą poczucia społecznego, propagandą dobroczynności chrześcijańskiej, odpowiedzią na zastrzeżenia i krytyki, przyczynkiem do ładu publicznego, obywatelską służbą na postronnym a tak czułym odcinku naszej państwowości. W łagodnym klimacie polskiej jesieni przystąpi do nas z dobrotliwym, proszącym spojrzeniem śmiała kwesta na rzecz najmniejszych, powołując się cicho na przykazanie Najwyższego. O jej powodzeniu stanowić będą godność duszy polskiej i dostojeństwo pogłębiającego się katolicyzmu.


Druk: "Miesięcznik Kościelny Archidiecezyj Gnieźnieńskiej i Poznańskiej" 11(1937), s. 376-378;
także: Dzieła, s. 602-603. 

odsłon: 3877 aktualizowano: 2012-02-24 16:38 Do góry