Jego Eminencja Kardynał Prymas Polski przemawia do nas.

[tł. z jęz. francuskiego]

Eminencja składa czasopismu Jour ważne oświadczenia dotyczące komunizmu i przymierza francusko-polskiego.

Prymas Polski, kardynał Hlond złożył naszemu współpracownikowi, panu Jean Montoussé oświadczenie. Wstrzymując się całkiem od jakiegokolwiek mieszania się w dziedzinę czysto polityczną. Eminencja jest słuchany nawet przez niewierzących.

"Co za czasy! woła Eminencja wyciągając do mnie wypielęgnowaną rękę 18-wiecznego prałata rzymskiego. Po niecałych 20 latach niepewnego pokoju, jesteśmy znów bardzo blisko nowej wojny europejskiej. Pokój jest chory, jak i ja w tej chwili, dodaje mój dostojny rozmówca z miłym uśmiechem".

Czy Eminencja raczyłby porozmawiać ze mną o pakcie francusko-sowieckim i o odnowieniu przyjaźni francusko-polskiej?

- Chciałbym uniknąć fałszywych pozorów wkraczania na pole francuskiej polityki wewnętrznej. I dlatego wstrzymuję się od wszelkiej analizy okoliczności, które ułatwiły zawarcie traktatu, o którym pan mówi.

- Wierzę mocno w przyszłość Francji. Jestem zadowolony, że mogę panu oświadczyć, że bardzo się interesuję, podobnie jak wszyscy moi współrodacy, wydarzeniami w życiu Francji, i że mogę panu wyrazić me szczere życzenia szczęśliwego rozwiązania waszych trudności. Wierzę mocno w przyszłość Francji. Ona nigdy nie zginie.

Lecz drżę na myśl o wypadkach, które mogłyby wstrząsnąć tym pięknym krajem, w którym przebywałem tyle tygodni w środowisku o najwyższym poziomie cywilizacji i w styczności z najbardziej szlachetnymi poglądami.

Wkład dwu tysiącleci cywilizacji łacińskiej, piętnastu stulecie chrześcijaństwa, dziedzictwa sześćdziesięciu pokoleń, które przeminęły, to wszystko jest na łasce misjonarzy fałszywej ewangelii, przeciwnej zdrowemu rozsądkowi Francji. Gorliwi apostołowie! Dziś występują jako ludzie uczciwi, okazujący szacunek wobec wierzących, wobec rodziny, doceniający armię, własność prywatną i wolność osobistą. Swoją przebiegłością zyskują zawsze bardziej naiwnych, którzy są w nich wpatrzeni, dając wiarę ich kłamliwym obietnicom.

Przykro mi, kiedy widzę we Francji i gdzie indziej naiwną radość niektórych katolików bardzo inteligentnych, na wysokim poziomie umysłowym, którzy zachwycają się pochlebną wypowiedzią pewnego komunistycznego dygnitarza, czy uprzejmym gestem wojującego bolszewika.

Jedyną łaską, jaką Trzecia Międzynarodówka mogłaby obdarzyć na wypadek swego zwycięstwa tych, którzy jej zbyt łatwo uwierzyli, byłby gest Polifema wobec Ulissesa: pożarłoby ich jako ostatnich.

Znamy tych gorliwych agitatorów. Pochodzą oni po części z naszych stron (ale nie z naszych parafii, bo cały ten światek nie jest zbyt katolicki), po części spoza naszych granic wschodnich. Próbowali oni podjudzić naszych chłopów i robotników do spustoszenia dworów i plebani!. Ich ręce są splamione krwią. Nabrali oni trochę ogłady zachodniej. Jednak, schlebiajcie bolszewizmowi, a wy go ujrzycie ... Postępujcie tak dalej! Pewni ludzie podkopują przymierze francusko-polskie.

Sukces komunizmu nawet krótkotrwały osiągnięty tam, gdzie bije serce Europy i gdzie pracuje mózg naszego Zachodu, byłby ogromnym niebezpieczeństwem dla ducha, dla cywilizacji i dla całej ludzkości.

Polska ma szczególne powody pragnąć, by Francja była silna, oparta na zdrowych zasadach i ściśle zjednoczona. Te dwa kraje miłujące pokój, stanowią trwałą przeszkodę dla militaryzmu niektórych narodów. Francja i Polska mocno zbliżone do Włoch, Belgii, zmartwychwstałej Hiszpanii i Portugalii, Austrii i Węgier, mają bronić katolickiego kształtu chrześcijańskiej cywilizacji zachodniej. Znaleźli się pewni ludzie, którzy podkopują przymierze francusko-polskie. Ci ludzie, to ci sami, którzy zagrażają wewnętrznemu pokojowi Francji i którzy udając pacyfistów, dążą do nowej wojny. Dzięki dobrej woli i zimnej krwi naszych polityków, te niebezpieczne usiłowania nie dały rezultatu. Przymierze francusko-polskie jest jak nigdy dotąd bardziej aktywne i bardziej trwałe. Jednak knowania, które dążyły by je zerwać, winny być przestrogą dla przyszłych pokoleń.

Wyrażając tyle razy z taką usilnością moje przywiązanie do naszego sprzymierzeńca i moje zapatrywanie na podstawowy i niezmienny charakter przymierza francusko-polskiego trzeba uczynić zastrzeżenie, aby zapobiec w ten sposób fałszywym interpretacjom, które wykorzystywane przez naszych nieustępliwych oszczerców, mogłyby nieraz zamącić stosunki francusko-polskie. Chcemy być i pozostawać sprzymierzeńcami i przyjaciółmi, lecz uchylamy się od roli wasali. Wszelki wysiłek, by nas sprowadzić do roli drugorzędnej byłby kompromitujący dla naszych stosunków. Polska stawszy się znowu silną, chce by ją za taką uważano i odpowiednio traktowano. Przymierze to zapewnia Francji ubezpieczenie się na wypadek wojny.

Oto pewne pożyteczne sformułowania dla tych, którzy we Francji są zwolennikami przymierza z moim krajem. To przymierze zapewnia Francji ubezpieczenie się na wypadek wojny, czego żadne inne porozumienie nie mogłoby gwarantować w takim samym stopniu.

Otwiera ono prócz tego szerokie możliwości dyplomatyczne, ekonomiczne i intelektualne. Proszę się nie zdziwić, jeśli ze swej strony, zajmę się jedynie tymi ostatnimi.

Sprowadzać wszystko do stosunków handlowych i dyplomatycznych, nie byłoby żadnym lub tylko niewielkim osiągnięciem. Braterstwo francusko-polskie winno sięgnąć do najgłębszych źródeł wszelkiego szlachetnego rozwoju, do utworów poetyckich, dzieł artystycznych i naukowych ludzkiego ducha tam, gdzie poezja łączy się z modlitwą. W tej właśnie sferze wieczności, nawet przymierza doczesne przestają być doczesnymi.

Eminencja żegna nas po ojcowsku i błogosławi znakiem krzyża.

Jean Montousse


Druk: Le Jour, 1937;
także: Dzieła, s. 563-565. 

odsłon: 3496 aktualizowano: 2012-02-24 22:38 Do góry