Przemówienie na uroczystym posiedzeniu komitetu pomocy bezrobotnym.

Poznań, sala posiedzeń Rady Miejskiej, dnia 4 listopada 1936.

Na temat bezrobocia można snuć doktryny. I tak mądrze rozwodzą się o jego przyczynach i dynamice ekonomiści. O jego trwaniu genialnie wieszczą społecznicy. Pisarze polityczni trafnie określają jego związki z życiem państwowym. Literaci zużytkowują je z talentem jako aktualny motyw powieściowy.

Niestety bezrobocie jest nie tylko filozofią i literaturą. Bezrobocie to rzeczywistość straszliwa i przeraźliwy fakt realny. To koszmarne zjawisko w naszym własnym życiu. To krwawy upiór, który nie w bajce, lecz w tragicznej prawdzie wżera się coraz głębiej w żywy organizm ludów. To złowróżbny objaw, kpiący sobie z wydanej mu walki i utrwalający się w nowoczesnym świecie mimo tytanicznych wysiłków państw i społeczeństw. Rosnące osiedla bezrobotnych to smutne przybytki krzywdy, odrętwienia i niewoli, cmentarzyska zdolności i płodności ludzkiej, hodowle uwiądu ducha, instytucje stworzone przez moce zawistne ku podcinaniu siły żywotnej narodu.

Czy uświadamiamy sobie, że tam żywy, niewinny człowiek szamoce się w okowach niedoli, że tam brat nasz stacza rozpaczliwą walkę z pokusą zwątpienia i wywrotu, że ta tragedia, łamiąca może na zawsze setki, tysiące dusz bliźnich to tragedia nasza, ludzka, tragedia chrześcijaństwa i katolicyzmu, tragedia Polski, narodu, Państwa? Czy nie zobojętnieliśmy na bezrobocie, jakby na zjawisko, w którym jesteśmy mało zainteresowani? Czy nie wolimy robić z bezrobocia filozofii i doktryny? Obarczamy nim państwo i miasto. Wprawdzie trwoży nas to, że tam komunizm zbiera bogate żniwo, ale i tę troskę chętnie pozostawiamy policji.

Z letargu i nie czynu budzi sumienia nowa akcja zimowa dla bezrobotnych. Polskie życie i honor polski wołają o swe prawa. Naród żąda zadośćuczynienia dla swych skrzywdzonych synów.

Mimo wymówek odpowiemy przed historią i przed Bogiem za swą obojętność wobec dziejowej klęski bezrobocia, w którym marnieją przecenne energie narodu i giną nieśmiertelne polskie dusze.

W tej myśli przyłączam się z całą powagą swego powołania do apelu na rzecz bezrobotnych. Mierźmy swój czyn ofiarny wielkością sprawy, tragizmem chwili, własną godnością człowieczą, głębią polskiego serca i rozpiętością bożego nakazu.


Druk: "Miesięcznik Kościelny Archidiecezyj Gnieźnieńskiej i Poznańskiej" 11(1936), s. 354-355;
także: Dzieła, s 558-559. 

odsłon: 3625 aktualizowano: 2012-02-27 15:48 Do góry