Przemówienie radiowe na rozpoczęcie Tygodnia Miłosierdzia.

Poznań, dnia 3 października 1936.

W Rosji sowieckiej milionami wymierali ludzie z głodu a mało kto przejmował się tą tragedią. Według doniesień, w ciągu przyszłej zimy i wiosny dalszy milion szarych obywateli republiki sowieckiej narażony będzie na śmierć głodową, co dla władców Kremlu ma jedynie znaczenie zjawiska statystycznego. Jarzemny mieszkaniec komunistycznego raju nie ma bowiem w swej ojczyźnie prawa do współczucia i pomocy. W słownictwie bolszewickiej rewolucji światowej nie znajdziesz wyrazów: litość dla bliźniego, miłosierdzie, dobroczynność. Skrajny egoizm cechuje tam stosunki ludzkie. Życie zamienia się w brutalną walkę o elementarne możności bytowania. Dzikość współżycia zabija wszelkie poczucie braterstwa. Człowiek stał się dla człowieka przeszkodą w bytowaniu, konkurentem życiowym, nieubłaganym rywalem o niepodzielny kęs chleba. Instynkty socjalne zamarły w tej ostatecznej realizacji socjalizmu. Zwierzęca przewaga nie pyta o godność ludzką. W człowieku zaginął człowiek. Zrodził się nagminny barbarzyniec.

Dlaczego wspominam o tym na wstępie do Tygodnia Miłosierdzia? Nie po to, by komunizmem straszyć. Nie po to, by grozę komunizmu na rzecz Tygodnia Miłosierdzia wygrywać. Gdyby nie było niebezpieczeństwa komunistycznego, gdyby ono nie było nawet tak powszechne i tak bezpośrednie, obowiązywałoby nas jednak w całej pełni miłosierdzie chrześcijańskie, tak jak obowiązywało wtedy, gdy nikomu nie śniły się. jeszcze szaleństwa komunizmu. Wspominam o bolszewii, by przez zestawienie świata nienawiści i krzywdy ze światem miłości i sprawiedliwości lepiej uwypuklić boskie posłannictwo miłosierdzia chrześcijańskiego.

Nie wołam: dajcie na biednych z obawy przez komunizmem, który was gotów doszczętnie złupić; lecz wołam: nieśmy pomoc nędzy, bo to wieczny nakaz boży. Ratujmy biednych, bo to nasi bracia w Chrystusie. Dajmy jeść głodnym, bo są przyobleczeni w godność człowieczą a w duszy noszą podobieństwo boże. Kochajmy bliźniego, a kochajmy go w prawdzie i w czynie, bo inaczej fałszywa jest nasza miłość do Boga. Czyńmy dobrze bliźniemu, bo inaczej próżna jest nasza wiara, nieprawdziwe jest nasze chrześcijaństwo, podeptana nasza własna godność ludzka.

Na wsi kończą się żniwne zbiory. Były tym razem radosne, po części bogate. Napełniły się stodoły i sklepy. Wyrosły stogi. Ruszyły młyny i tartaki. Wesołe tchnienie życia szło z pól, towarzysząc darom bożym i plonom hojnego trudu.

W mieście nastąpił gwarny powrót z wywczasów, żywe organizowanie nowego roku pracy, wesoły pęd do tworzenia. Ruszyły urzędy, szkoły, warsztaty, zrzeszenia. W dusze wstępuje nieznana od lat otucha, że będzie to rok pomyślniejszy, znośny.

A jednak nie wolno oddawać się złudzeniom. W wielu chatach trwa niedostatek. W wielu izbach pozostała nędza. W wielu rodzinach zagnieździł się głód i lęk przed zimą. Czy będzie chleb, ten chleb powszedni z pacierza? Czy starczy skromnego, prostego pożywienia? Czy mróz nie zdławi rodziny? Nieraz nie ma tam znikąd pociechy i nadziei, poza wiarą w cud miłości. Czy stanie się ten cud?

U nas nie miejsce na barbarzyństwo!

Tydzień miłosierdzia poruszy wieś wielkopolską. Nie funtem odważać będzie rolnik swe dary. Nie będzie kwartami mierzył swego miłosierdzia. Da miarę ewangeliczną, miarę dobrą i natłoczoną i potrzęsioną i opływającą.

Tydzień miłosierdzia zmobilizuje miasto. Przy puszce kwestarskiej przystaniemy nie po to, by tanim gestem spełnić konwenans, lecz po to, by się z głodnym uczciwie podzielić tym, co mamy. Musimy zebrać wiele, więcej niż dotąd, tyle by przynajmniej w pewnej mierze ulżyć dzieciom najbiedniejszym, ukrytej nędzy, tragedii przedmieść poznańskich, niedoli ostatniej i tej szarej niedoli zarejestrowanej tylko w sercach wincentyńskich.

Tydzień miłosierdzia w jubileuszowym roku skargowskim! Czyż z mrocznej dali wieków nie słyszymy wołania proroka i jałmużnika narodowego: rozpraszaj, abyś zbierał; wydawaj, abyś brał? Okropnościom współczesnego sobkowstwa przeciwstawmy cud miłosierdzia. Potęgą dobroci pokonamy piekło nienawiści. Ofiarną miłością wykażemy natężenie swego chrześcijaństwa i powagę swej godności narodowej.

Polska tak kocha swe dzieci a Polak jest tak bliski swemu bratu w niedoli, że Tydzień Miłosierdzia zaznaczy się niechybnie i jako świetny pokaz ducha katolickiego i jako chlubne świadectwo narodowej solidarności. Odetnijmy się bezwzględnie od fali czerwonego barbarzyństwa, wypowiadając w czynie miłosiernym swą polską dumę i swą katolicką stanowczość Zamieńmy w ten sposób Wielkopolskę w niezdobyty Alcazar bohaterskiej wiary i współczynnego miłosierdzia.

Wielkie zwycięstwa okupuje się wielkimi ofiarami. Kampanię Tygodnia Miłosierdzia wygramy potęgą ducha poświęcenia, do którego się odwołuję. 


Druk: "Miesięcznik Kościelny Archidiecezyj Gnieźnieńskiej i Poznańskiej" 11(1936), s. 352-354;
także: Dzieła, s. 555-556. 

odsłon: 3423 aktualizowano: 2012-02-27 15:53 Do góry