Poznań, Pałac Prymasowski dnia 23 grudnia 1933.
Z roratnych tęsknot Adwentu wprowadza nas w świętą noc betlejemską wilia polska. Nigdy nie dokonywa się u nas w ciągu jednego roku taka zmiana nastrojów. Z codziennej rzeczywistości życiowej jakby wszystko z nas opadało, co nie jest prawdą i pokojem. W atmosferze tradycyjnych obrzędów rozpoczyna się ta jedyna w swym rodzaju uczta wieczorna. Nic w niej nie ma z światowości bankietów. Przejęci jesteśmy jej sakralnym charakterem. Nie biesiadą się rozkoszujemy, lecz tym tchnieniem wiary i pogody, która nas wyzwala z zakłamania i rozstroju. Nad ludzkimi pierwiastkami bierze górę wyczucie Bożej mocy. "Bóg się rodzi".
Łamie się i dzieli opłatek biały, żłóbkiem znaczony, jakby z ołtarza wzięty. To przaśny chleb pojednania i braterstwa. Podawać go i spożywać wolno tylko z życzeniami na ustach i z życzliwością w duszy.
A pieśń kolędową nuci się z prostotą pasterskiego serca, które w prymitywach znajduje wyraz dla uczuć choćby najpotężniejszych. Nikt poza nami takiej kolędy śpiewać nie umie. Żadna pieśń nie dorówna jej barwami. To się modli, to opowiada, to się w mistyczną kontemplację zatapia, to z uciechy pląsa i wpada w dziwaczne tony. A zawsze treścią prosta. Zawsze śpiewna i ludowa.
Więc brzmi, gdziekolwiek w ten wieczór modli się polskie serce. Brzmi kolęda w chałupinie kmiecej i w robotniczej izbie. Brzmi kolęda w dworze i mieszczańskiej rodzinie. Brzmi kolęda w wojskowej gromadzie zdrowej i wiernej i czujnej strażnicy granicznej. Brzmi kolęda niby pienie narodowe wśród mniejszości polskiej za granicami kraju. I tam brzmi na ojczyźnie, tam daleko za morzami, gdziekolwiek do stołu wigilijnego zasiada grono polskich tułaczy życiowych. Bo kolędą w ten wieczór modli się cały naród.
A sens kolędy?
Od narodzenia Chrystusowego liczy się na nowo lata dziejów, bo z Dzieciną Betlejemską i Jej nauką są nieodwołalnie związane losy świata w myśl proroctwa: "Oto ten jest położony na upadek i na powstanie wielu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą". Chrystus stał się pierwiastkiem dziejowym, którego w budowie świata bezkarnie pomijać nie wolno. Wszczepiony w życiu ludów, kształtuje ich kulturę i losy, jako twórczy czynnik rozwoju i szczęścia. Kto Go świadomie odpycha, powoduje z nieuniknioną totalnością katastrofalne załomy. Bo Chrystus wszedł w historię nie jako człowiek, lecz jako Boski prawodawca wieków. Zlekceważyć Go nie można. Albo się go przyjmuje, jak Go wita kolęda polska, i wtedy staje się życiem i zbawieniem. Albo się Go odrzuca, a wtedy z konieczności dziejowej zawisa nad światem to fatum, którego tak charakterystycznym przykładem jest współczesna chwila.
Adwent ludów wtedy się skończy, gdy ludy przestaną sprzeciwiać się Chrystusowi. Rozstrój i bezradność ustąpi, gdy bezbożnictwo zaniecha jawnej wojny z Ewangelią, gdy zakłamana obłuda nie będzie skrycie wypierała pierwiastków Chrystusowych z urządzeń ludzkich, a swawola człowiecza nie będzie burzyła Boskiego porządku prawnego.
Taki jest sens kolędy polskiej. Nie walczyć herodowym sposobem z Bożą Dzieciną, bo to walka tragiczna, daremna i zgubna, ale z hołdem pójść do stajenki po pokój Boży, po błogosławieństwo i po natchnienie i przykazy. Bożej Dziecinie otwórzmy serca i bramy Niech wkroczy w dusze i w polskie życie. Tym najbiedniejszym, którzy Bożą Dziecinę w stajence witali, tym głodnym, tym bezdomnym, tym bezrobotnym i nieszczęśliwym, tym chorym i złamanym niech przyniesie pociechę i ratunek.
Ludzi dobrej woli niech obdarza pokojem obfitym i niech ich apostolstwem swoim natchnie, aby to, co szlachetne, rosło i zwyciężało.
W rodzinach niech utwierdza jedność, obyczaj święty i ukochanie dziecka. Niech od narodu odwraca bezbożnictwo, wyuzdanie, rzeź niewiniątek. Swój Kościół niech wzbogaca w łaski uświęcenia i niech potęguje jego nadprzyrodzone posłannictwo.
Niech ma w szczególnej pieczy piastunów władzy i niech im udziela mądrości stolic swoich. Państwu polskiemu niech da pełne zrozumienie jego posłannictwa i niech je drogami swego prawa prowadzi do pomyślności i do niezwyciężonej potęgi. A tym synom i córom narodu, których granice Rzeczypospolitej nie objęły, i tym dalszym, którzy w życiowej pielgrzymce ponieśli imię polskie po krańce świata, niech będzie utuleniem w niedoli tułaczej i tęsknocie.
Z wolą do pełni życia i do wielkości staje naród polski przed światowładną Dzieciną. Z wiarą szczęśliwych i umęczonych pokoleń składa Jej hołd i zaprzysięga wierność. A na daleką drogę swego bytu prosi o pokój i błogosławieństwa, bo ku swoim wielkim przeznaczeniom chce pójść ufny i zdecydowany - jako naród dobrej woli.
Druk: "Miesięcznik Pasterski Płocki" 1(1934), s. 9-10;
także: Dzieła, s. 404-405.