List pasterski: "O życiu parafialnym".

Poznań, dnia 1 marca 1933.

Najmilsi Diecezjanie!

W pierwszej części swego Objawienia widział Św. Jan Apostoł Syna człowieczego, otoczonego złotymi świecznikami i trzymającego gwiazdy w swej prawicy. Było to wyobrażenie Chrystusa żyjącego w swym Kościele. Świeczniki oznaczały gminy chrześcijańskie a gwiazdy wyrażały ich pasterzy. Pomimo, że wtedy zaledwie pół wieku było upłynęło od założenia Kościoła, już się do gmin chrześcijańskich i do ich zarządu duchownego wkradały błędy i wady. Przygasły złote świeczniki. Bladły gwiazdy kapłańskie. Zbawiciel zleca proroczemu Apostołowi, aby upominał Kościoły i ich pasterzy, przestrzegając przed herezją i zgorszeniem, przed oziębłością i bezwładem, przed zamieszaniem i rozstrojem.

Zawsze mnie głęboko przejmowała tajemnica tych gwiazd apokaliptycznych i świeczników. Bo ta przedostatnia karta Nowego Testamentu zawiera znamienne dopełnienie Ewangelji o Kościele, a jej wołanie: kto ma ucho, niech słucha, co Duch Kościołowi mówi (Ap 2,11), brzmi poprzez wieki niby zaświatne zaklęcie Zbawiciela, byśmy Kościoła strzegli przed następstwami ułomności ludzkiej, a środowiska katolickie i ich pasterzy dźwigali ku szczytom ewangelicznym.

Od apostolskich kościołów w Azji Mniejszej, do których zwracała się przestroga Objawienia, a które następnie zmiotła fala pogaństwa, czekającego jeszcze dzisiaj na godzinę swego powołania do Ewangelji, biegnie myśl moja ku naszym czasom i zatrzymuje się na moich parafjach wielkopolskich. Sześćsetszesnaście złotych świeczników roztacza tu dzisiaj światło wiary. Tyleż gwiazd pasterskich płonie tu nad ludem bożym. A wśród nich Chrystus chodzi, którego oblicze jako słońce świeci w swej mocy (Ap 1,16).

Czy te gwiazdy i świeczniki szerzą nieprzyćmione światło prawdy objawionej? Czy nią prześwietlają umysły i czy mocą bożą serca hartują dwumiljonowej rzeszy wiernych moich? Czy nie przygasają te świeczniki, które tu od wieków pokoleniom o-świetlały drogę żywota? Czy już należycie rozbłysły te lichtarze najnowsze, które tu z woli Opatrzności ostatnimi czasy zapalałem? Czy nasze paraf je żyją pełnym życiem bożym? Czy się opierają sekciarstwu? Czy wzbraniają wstępu wolnomyślicielstwu i bezbożnictwu? Czy nie zatracają swej zwartości pod działaniem czynników niezgody? Czy są skupione w sobie i około swych pasterzy?

Któż zgłębi tę moją troskę o wszystkie kościoły? (1Kor 10,13). Przygniata mnie ona brzemieniem odpowiedzialności. Niepokojem wrosła mi w duszę. Przerywa mi modlitwy. Wypełnia mi rozmyślania. Dręczy mnie w rachunkach sumienia. Z niej zaczerpnąłem pobudkę do niniejszego listu i ona podawała mi myśli, które się na to orędzie wielkopostne złożyły.

O nich do was piszę, o tych kościołach w zrozumieniu świętego Pawła, o tych świecznikach z Objawienia, o naszych parafjach, kochani diecezjanie. Piszę o tych sprawach, na które w swych listach pierwszym gminom chrześcijańskim zwracali uwagę Apostołowie. Oczywiście osnuwam swoje nauki na tle dzisiejszych stosunków i uwzględniając obecne potrzeby wiary.

Nie chodzi mi tyle o parafje, jako zagadnienie organizacyjne i prawne. Chciałbym się raczej zająć ich życiem, ich duchem, ich zadaniem w obrębie Kościoła Chrystusowego. Dlatego w pierwszej części listu skupiam swoje uwagi około znaczenia, które ma paraf ja, jako organiczna cząstka Kościoła Chrystusowego. W drugiej części piszę o duchu, którym się kierować powinna parafja, jako ośrodek duszpasterski. W trzeciej zaś podaję kilka wniosków praktycznych, dotyczących odbudowy i ożywienia życia parafjalnego.

A wstępując do waszych kościołów z tym słowem pasterskim, składam hołd modlitewny ich świętym Patronom i z u-wielbieniem całuję czcigodne relikwje, które spoczywają w waszych ołtarzach. Niech nam niebieskie duchy tych świętych towarzyszą w rozmyślaniu wielkopostnym. Niech nam wypraszają łaski. Niech nas natchną zbawiennymi postanowieniami i niezłomną wolą stanowczego nawrotu do życia parafjalnego, aby Kościół wziął zbudowanie (1Kor 14,5).

I. Parafja jako organiczna społeczność katolicka

Kościół Chrystusowy ma cele nadprzyrodzone, jest bowiem pośrednikiem łaski i zbawienia. Ale jest społecznością widomą, mającą ustalony ustrój hierachiczny. Takim go ustanowił Chrystus.

Organizacja zewnętrzna jest Kościołowi potrzebna jako doczesna forma bytowania, jako system rządzenia się i jako środek oddziaływania. Ona stanowi ramę, w której ujęta jest boska misja Kościoła. Poprzez te ziemskie ustroje, poprzez szczeble władzy, poprzez prawa i kanony powinna atoli przebijać nadprzyrodzona treść chrześcijaństwa z taką mocą i jasnością, by tego światła i ducha w niczym nie przysłaniały formy. Ustrój ma znaczenie pomocnicze i jest zmienny, bo przy zachowaniu zasadniczego układu hierarchicznego dostosowywać się może i powinien do współczesnych warunków. Harmonja między czynnikiem organizacyjnym a duchowym będzie w życiu Kościoła tym piękniejsza, im bogaciej duch przepełniać będzie formy. Musi się Kościół chronić przed przerostem czynnika prawnego, nie może atoli przestać być instytucją ustrojową, bo zamieniając się w społeczność mgławiczną, straciłby znamię Kościoła Chrystusowego.

Obruszają się niektórzy na Kościół z tego powodu, że jest zorganizowany i tak wzorowo. Zwalczają go dlatego, że jest instytucją prawną. Mieliby rację, o ileby we formach życia kościelnego nie było pełnej treści duchowej. Mają słuszność, jeżeli tu i tam formy przygłuszają ducha. Nie mają racji w zasadzie. Kościół powinien być Kościołem mocy i Ducha, ale zarazem musi być przednio ujętą społecznością.

Dobitnie zaznacza się troska Kościoła o własny ustrój organizacyjny już w czasach apostolskich, a więc w okresie chrześcijaństwa najbardziej pierwotnego. Chrystusowy ideał Kościoła tkwił jeszcze w duszach apostołów i był wzięty z żywej nauki Zbawiciela. Z Jego szkoły i zesłania Ducha Świętego wyniósł był Kościół natężenie duchowe, którego w następnych wiekach już nigdy nie osięgnął. A wspierał je Bóg darami charyzmatycznymi, których obficie udzielał wiernym. Gdy w tej żywiołowej dobie chrześcijaństwa Apostołowie przystępują do tworzenia podstaw kościelnych, podpada, że zaraz kładą nacisk także na stronę organizacyjną. Od samego początku zakładają "kościoły" czyli gminy chrześcijańskie. Obok macierzystego kościoła w Jerozolimie powstaje w Antjochji druga najstarsza gmina uczni zbawicielowych tym pamiętna, iż najpierw nazwano w Antjochji uczniów chrześcijanamii (Dz 11,26). Historją zakładania kościołów nazwaćby można "Dzieje Apostolskie" Św. Łukasza.

Były to ośrodki chrześcijańskie nie luźne, lecz ujęte w organiczną całość, mające ustrój i prawa. Kierowali nimi zwierzchnicy, którymi byli Apostołowie, albo przez nich wyznaczeni ludzie. Czytamy, że Apostołowie ustanawiali im kapłanów w każdym kościele (Dz 14,22) a następnie otaczali wielkim staraniem te ogniska wiary, bo nawiedzali braci po wszystkich miastach, w których opowiadali byli słowo Pańskie (Dz 15,36). Zwłaszcza Św. Paweł obchodził kraje, utwierdzając kościoły (Dz 15, 41). Szybko rozpostarły się one po Syrji i Azji Mniejszej, wysuwały się coraz bardziej na zachód, wkroczyły do Grecji, a wreszcie dotarły do stolicy cesarstwa rzymskiego, gdzie Opatrzność gotowała Św. Piotrowi i jego następcom stałą siedzibę. Ten pochód chrześcijaństwa znaczy się powstawaniem gmin. Tym kościołom, ich ustrojowi i sprawom wewnętrznym poświęcona jest w przeważnej części ta wspaniała, natchniona literatura, którą zawierają listy apostolskie.

Otóż te gminy chrześcijańskie były pierwowzorem dzisiejszych parafij. Były to parafje katolickie w początkowym ujęciu organizacyjnym. Potem w miarę jak się ziarnko gorczyczne rozwijało w wielkie drzewo Kościoła, gdy z pnia Chrystusowego wyrastały potężne konary, a z konarów gałęzie, a z gałęzi pędy niezliczone, przybierał także ustrój Kościoła coraz doskonalsze formy, co było zjawiskiem naturalnym i wynikiem żywotności. Nie odstępując od ustroju hierarchicznego, dostosowywał się Kościół pod względem form organizacyjnych do przekształcających się z biegiem wieków warunków. Niejedno się odmieniało. Niejedno zamierało i odpadało. Gdy czasy i stosunki tego wymagały, Kościół bez żalu odstępował od zwyczajów i praw ustrojowych, które były znieruchomiały.

Tak w drodze długiej ewolucji powstała dzisiejsza parafja, w ujęciu nadanym jej przez nowy kodeks prawa kanonicznego. Jest ona wynikiem naturalnego i normalnego rozwoju ustrojowego Kościoła. Jestem głęboko przekonany, że współdziałały także w tej dziedzinie życia kościelnego te siły nadprzyrodzone, te łaski i światła, którymi Duch Święty Kościołem rządzi, chociaż nie przeczę, że na kształtowanie się ustroju kościelnego wpływały w pewnej mierze także zewnętrzne warunki i duch tych dziejów wśród których Kościół odbywał swój chwalebny pochód.

A więc czymże jest parafja?

Parafja jest żywą komórką Kościoła Chrystusowego, najdrobniejszą cząstką jego hierarchicznego ustroju. Parafja ma swoje życie, swą jednię, i stanowi całość. Dzieje Apostolskie i dalsze księgi Nowego Testamentu mówią o gminach chrześcijańskich, jako o jednostkach kościelnych, jako o "kościołach." Święty Paweł pisze np. kościołowi Bożemu, który jest w Koryncie (1Kor 1,2), kościołowi w Galacie (Ga 1,2), kościołowi Tesaloniczan (1Tes 1,1). W Objawieniu Św. Jana Zbawiciel odzywa się do siedmiu kościołów, które są w Azji i do każdego z nich osobno (Dz 1,4). W tym znaczeniu jest parafja wykrojem stanowiącym żywą całostkę. Nie jest atoli organizmem samowładnym ani czymś zdolnym do życia w oderwaniu od całości. Parafja tkwi w Kościele powszechnym i w jego organizmie całą swą istotą. Z niego czerpie autorytet i życie. Od niego oderwana zamrzeć musi. Nie jest więc zupełnie samodzielna, chociaż jest organizmem. Jest pewną całością a zarazem jest cząstką. Gdy traci życiowy kontakt z resztą Kościoła, przestaje być organizmem i cząstką.

Jeżeli za Św. Pawłem uważać będziemy Kościół za ciało mistyczne Chrystusa, Kościół jest Ciałem Jego (Ef 1,23), to parafja jest w tym Ciele tym miejscem, w którym każdy z was, Kochani Diecezjanie, tkwi jako najdrobniejsza tego ciała komórka, zgodnie z teologją Pawiową: wy jesteście ciałem Chrystusowym i członkiem z członka (1Kor 12,27). Toteż jak poszczególne komórki w zdrowej części ciała krzepią się pełnią życia tejże części, a w chorym członku chorują również poszczególne jego komórki, tak w parafjach o mało rozwiniętym życiu religijnym dusze paraf Jan bywają na ogół dotknięte słabością swego ośrodka kościelnego, podczas gdy w parafjach o silnym tętnie nadprzyrodzonym ogólna tężyzna religijna udziela się również jednostkom.

Jeżeli w Kościele Chrystusowym upatrujemy boską instytucję zbawienia, to o parafji twierdzić możemy, że ona w swym zakresie spełnia zbawcze zadanie Kościoła. W parafji spotyka się dusza ze światem bożym i objawioną prawdą. Parafja wciąga wiernych w sferę życia nadprzyrodzonego. Jest w niej cały Chrystus i Duch Święty. Jest w niej całe objawienie, nie umniejszony skarb wiary, nieskończone bogactwa łaski z wszystkimi tajemnicami uświęcenia i środkami zbawienia.

Jeżeli wreszcie zapatrujemy się na Kościół jako na społeczność hierarchicznie zorganizowaną, to parafje uważać musimy za jego najmniejszą ustrojową grupę. Czyli parafja nie jest jakimś ideowym odzwierciedleniem! zbiorowości Kościoła ani przypadkowym wcieleniem Ewangelji w niepowiązanej grupie ludzi. Nie jest tylko geograficznym określeniem siedziby proboszcza ani jedynie kościelnym okręgiem administracyjnym. Parafja jest "kościołem" w znaczeniu Dziejów Apostolskich, czyli jest rzeczywistą społecznością katolików, mającą w obrębie Kościoła Chrystusowego swoje organiczne życie, swój ustrój, swego pasterza, swoje cele i zadania, swoje prawa i czynności, swoje powiązania i odgraniczenia.

Na budowie parafji uwydatnia się podstawowy ustrój Kościoła. Nie jest ona gromadą gminowładną, lecz społecznością hierarchiczną. Piastunem władzy kościelnej nie jest gmina lub ktoś przez gminę powołany, bo w Kościele Chrystusowym władza wywodzi się od Chrystusa i od Niego przez Papieża i Biskupa spływa na tych, którzy w parafji paść mają trzodę bożą (1p. 5,2). Kapłaństwo, sprawujące w Kościele czynności kierownicze, jest ustanowieniem Chrystusowym i z jego woli przechodzi nieprzerwaną kolejnością z Piotra na Papieży, z Apostołów na Biskupów, z Biskupów na Kapłanów.

Tak jak Kościoła nie stanowi sama hierarchja, lecz Kościołem są wierni i hierarchja razem wzięci jako społeczność hierarchiczna, tak paraf ją nie jest proboszcz, lecz paraf ją jest organiczna całość złożona z gminy kościelnej i proboszcza. Proboszcz i parafjanie należą do siebie nie tyle z prawa kanonicznego, ile z Chrystusowego postanowienia. Parafjan łączy z proboszczem coś z tego nadprzyrodzonego związku, którym Chrystus jednoczy się z Kościołem jako Głowa ze Swym mistycznym ciałem. Czyli parafja to wy, parafjanie, i wasz proboszcz, ale skojarzeni tą jednością żywotną, która w dziedzinie nadprzyrodzonej sięga od Chrystusa do poszczególnych dusz, a której widomym wyobrażeniem jest jednolitość zewnętrznej budowy hierarchicznej Kościoła.

Cechuje więc paraf je jedność organiczna: jedna owczarnia i jeden pasterz (J 10,16). Kościołowi zależy na tym, by zwierzchnictwo parafji spoczywało w ręku jednego człowieka. Inni kapłani wspierają proboszcza w pracy pasterskiej, ale rządzi paraf ją proboszcz i tylko proboszcz. Jeden proboszcz w parafji, jeden Biskup na czele diecezji, jeden Papież głową całego Kościoła, a wszyscy razem, wierni i hierarchja, stanowimy owczarnię Chrystusa, pasterza i Biskupa dusz (1P 2,25) naszych.

Tę jedność organiczną parafji dopełnia głęboka spójnia duchowa, która w świetle wiary w jeden Chrystusowy związek jednoczy parafjan i proboszcza. Stosunek katolików do duszpasterza powinien być nie tylko formalny, lecz uduchowiony, jako stosunek do tego, który z woli bożej jest, według określeń Objawienia, "aniołem" gminy kościelnej, czyli jej pasterzem, ojcem i przełożonym. Zanik tego właściwego odnoszenia się do proboszcza jest jedną z głównych przyczyn rozbicia parafji. Jej zasadniczy kryzys na tym polega, że parafjan nic nadprzyrodzonego z proboszczem nie wiąże, a proboszcz jest parafjanom duchowo obcy.

Za mało się i o tym pamięta, że proboszcz, łącząc się dozgonnie z parafją, poświęca jej swoje siły, swoje zdrowie, swój czas, swoje wygody. Oddaje parafji swoje życie nie tylko w tym znaczeniu, że poza sprawą bożą swej parafji nie ma innego ideału życiowego. Dzisiaj proboszcz oddaje się parafji w prawdziwej i życiowej ofierze przez trudy, troski i bóle, nierzadko przez przepracowanie i rozstrój nerwowy, przez przedwczesne wycieńczenie i przez codzienne męczeństwo wyczerpującego wysiłku i duchowej udręki. Nawet poza krajami, gdzie Kościół przeżywa swoje chwalebne krwawe dzieje, zakwita dzisiaj męczeństwo kapłańskie, ciche, bezkrwawe. Znak to, że duch Kościoła potężnieje i że nadchodzą wielkie dla ludzkości czasy.

Radosnym przejawem wiary jest tęsknienie parafij za uduchowionymi pasterzami. Bywało dawniej, że wierni przywiązywali wagę do innych zalet i uzdolnień duchowieństwa. Teraz wysuwają na czoło przymiotów pasterskich świątobliwość i apostolskie oddanie się duszom. Świadczy to o pogłębianiu się zmysłu katolickiego. Modlę się codziennie w Ofierze Mszy świętej by Bóg to życzenie spełniał w myśl zapowiedzi: dam wam pasterzy według serca mego i będą was paść umiejętnością i nauką (Jr 3,15). Niech nad każdą parafją błyszczy promiennym światłem i blaskiem nadprzyrodzonym gwiazda kapłańska! Wypraszajcie sobie w pokornych modlitwach, zwłaszcza w czasie liturgji suchodniowej, tych apostołów, którym żyć jest Chrystus a umrzeć zysk (Flp 1,21).

Jedność organiczna parafji wyraża się wreszcie w tym, że parafja, jako społeczność współwyznawców Chrystusowych, jest mocno zwarta w sobie w duchu miłości, zgody i solidarności katolickiej. Parafjanie należą do siebie jako rodzina kościelna, złączona wspólnotą wiary i synostwa bożego, miłością bratnią i świadomością parafjalną. Jakżeż to potężnie wyczuwała i jak doskonale przeżywała ta pierwsza gmina w Jerozolimie, o której Św. Łukasz zaświadcza mnóstwa wierzących było jedno serce i dusza jedna! (Dz 4,32)

Ta wspólnota parafjalną powinna się m.i. ujawniać na polu miłosierdzia chrześcijańskiego. Nie przypadek to, że paraf je mają od samych początków swoje urządzenia dobroczynne. Wynika to już z samej istoty parafji, z jej jedności społecznej, z jej ducha rodzinnego. Już za czasów apostolskich parafje dbały o to, iżby nie było rozerwania w ciele, ale iżby jedne członki o drugich też staranie miały (1Kor 12,25). To należy do pojęcia parafji. To jest cechą i miarą jej ducha. Nie mogą więc parafje pod żadnym warunkiem zaniechać swych zadań w dziedzinie dobroczynności. Jest to naszą chlubą, moi kochani Diecezjanie, że parafje wasze posiadają swoje organizacje, dzieła i instytucje charytatywne. Macie u siebie nowoczesne "Caritasy" parafjalne, macie bardzo zasłużone stowarzyszenia Pań Miłosierdzia, macie tu i tam Konferencje Św. Wincentego a Paulo, których powinno być o wiele więcej. Macie sierocińce, schroniska dla starców itd. Podtrzymujcie i rozbudowujcie to wszystko w imię miłości bliźniego, a także z poczucia zdrowej świadomości parafjalnej. Jeżeli się parafje stać mają ośrodkami zdrowego zmysłu i sprawiedliwego ustroju społecznego zgodnie z Encyklikami Rerum novarum i Ouadragesimo anno, to jednym z warunków powodzenia tej wielkiej przemiany będzie staranie, by w obrębie parafji z winy parafjan nie było opuszczonej biedy, sierot zaniedbanych, niezaopatrzonych starców. Odżyć muszą w całej pełni ideały, które przed wiekami tworzyły nasze przytuliska i szpitale św. Ducha.

Wspólnocie parafjalnej zagrażały zawsze ludzkie nieporozumienia. Dzisiaj naruszają ją głównie swary polityczne. Pamiętajcie, drodzy Diecezjanie, że w dziedzinę kościelnej nie powinny się rozgrywać walki partyjne. Do życia parafjalnego nie wolno wnosić zmagań o władzę państwową. Parafja nie jest ani partją, ani kwaterą polityków. Nie może być parafji tego lub owego kierunku politycznego. Parafje są Chrystusowe. Życie parafjalne płynąć powinno ponad rozgrywkami politycznymi. To mu nada spokój, powagę i należytą głębię. A chociaż poszczególni parafjanie, jako świadomi obywatele, w poczuciu swej odpowiedzialności za ducha życia publicznego uczestniczyć będą i uczestniczyć powinni w życiu politycznym, i chociaż jest rzeczą zrozumiałą, że między nimi mogą zachodzić z tego powodu napięcia i nieporozumienia, to baczyć należy, by tego nie przenoszono na życie religijne parafji. Te ziemskie sprawy nie powinny wytwarzać różnic i podziałów w życiu parafjalnym.Czy rozdzielony jest Chrystus? (1Kor 1,13). W życiu parafji niema stronnictw, niema ani większości, ani mniejszości, wszyscy tu mają pełne i równe prawa do Boga i Jego łaski. Polityką parafji jako takiej jest realizacja Ewangelji, a więc przede wszystkim życie nadprzyrodzone, kultura katolicka i zbawienie dusz.

Kochani Diecezjanie! Taka jest w krótkości nauka o parafji, jako społeczności wiernych. Czy tak pojmowaliście parafje swoją? Czy tkwiliście w jej organizmie? Czy umacnialiście jej jedność? Czy rozumieliście w jej życiu te czynniki nadprzyrodzone i te źródła łask, które z niej czynią żywotną komórkę mistycznego ciała Chrystusowego?

Odbudujcie i spotęgujcie swą świadomość paraf jamą. Światłem wiary przeświećcie swój pogląd na życie i zadanie parafji. Około swej parafji mocno się skupcie, jako w ośrodku bożym, w którym dokonywa się wasze uświęcenie i zbawienie. Królestwo Boże w was jest (Łk 17,21).

II. Parafja jako ośrodek duszpasterski

Parafja jest społecznością religijną i religijne są jej zadania. Ma się parafja zajmować tym wszystkim, co Zbawiciel zlecił swemu Kościołowi. Ma w swym zakresie wcielać Ewangelję.

Na łonie parafji wierni poznawają Boga, Jego objawienie i prawo. Tu się dokonywa odrodzenie z łaski i utwierdzenie przez Ducha Świętego w wewnętrznego człowieka (Ef 3,16). Tu powstaje zwyczaj katolicki. Tu się rodzi i rozwija katolicka myśl. Tu duch katolicki wzrasta w siłę i do czynu apostolskiego się sposobi. Tu ma siedlisko kultura katolicka i stąd się w życie ludów przelewa. Parafja to kuźnia ducha Chrystusowego i warsztat twórczej pracy katolickiej, bo przez parafję Ewangelja wchodzi w umysłowość narodów i staje się ich życiem.

A to powołanie swoje spełnia parafja wtedy, gdy jest przejęta myślą Chrystusową, żyje Jego duchem i naprawdę reprezentuje ideały ewangeliczne. Stopień życia nadprzyrodzonego jest miarą ducha parafji i zasadniczą podstawą do jej oceny. Tylko ta parafja naprawdę urzeczywistnia Ewangelję, w której ogół parafjan żyje życiem łaski, bo Chrystus po to przyszedł, by dusze żywot miały i obficiej miały (J 10,10).

Budzić życie nadprzyrodzone w duszach i rozwijać je do szczytów doskonałości - jest istotną treścią zadania duszpasterskiego parafji.

Obniża zatem pojęcie parafji, kto ją pomniejsza do miejsca, w którym się tylko chrzci, śluby daje, pogrzeby odprawia, na sumę chodzi i podatki kościelne płaci. Nie spełnia swej roli ta parafja, w której życiu wprawdzie dostrzec można ślady ducha ewangelicznego, ale ten duch nie włada i nie tworzy. Gdzie się rozpanoszyła obojętność religijna, gdzie wiara zamiera, gdzie się herezje rozzuchwalają i apostazję szerzą, gdzie zgorszenie publiczne prawu bożemu uwłacza, tam niema mowy o należytym duszpasterskim oddziaływaniu parafji. Nie spełnią swego zadania parafję martwe, tkwiące w zbiorowej bierności religijnej, dotknięte starczą niemocą, parafję pokłócone, zniechęcone, nudne. Tego zasadniczego braku życia nadprzyrodzonego, tej próżni duchowej nie można zamaskować ani ruchem zewnętrznym, ani gorączką organizacyjną, ani błyskotliwymi występami. Bractwa i stowarzyszenia, obchody i pochody, kościół i sala parafjalna, lud i proboszcz nie wydadzą należytego czynu duszpasterskiego, jeżeli twórcze tchnienie Ducha Świętego ich nie zespoli w żywe budowanie boże (1Kor 3,9), jeżeli parafja w sobie nie wyczuje wysokiego napięcia ducha Chrystusowego, a w żyłach jej nie będzie jak młotem biłotętno życia nadprzyrodzonego. Rolą bożą zoraną (1Kor 3,9) ma być parafja, nie odłogiem, nie ścierniskiem albo nieużytkiem.

Parafję stanąć muszą na stanowisku pierwotnych gmin chrześcijańskich. Muszą być ogniskami pełnego życia religijnego. Muszą wyczuwać tchnienie boże jako własne życie. Wtedy będą naprawdę ośrodkami duszpasterskimi dla koniecznej pieczy nad duszami (KPK c. 216).

Na te zadania duszpasterskie parafji składa się praca proboszcza i współpraca parafjan.

Początkiem i sprawcą świętości jest Duch Święty przez natchnienia, światła i łaski. Kierownikiem na drodze uświęcenia jest proboszcz. On wskazuje i otwiera duszom główne zdroje życia nadprzyrodzonego w Sakramentach świętych. Tło jego urzędu jest nadprzyrodzone. Charakter jego misji jest zasadniczo pasterski. Być proboszczem znaczy nie tyle urzędować, co pasterzować na wzór boskiego Zbawiciela.

Proboszcz jest stróżem wiary i tłumaczem Ewangelji. On pilnuje prywatnej i publicznej moralności. Sprawuje w imieniu parafji służbę bożą. Budzi i rozwija życie katolickie. Przewodzi ruchowi religijnemu. Jest w rzeczach bożych ojcem, doradcą, wodzem. Opiekuje się wszystkimi: dobrymi, gorliwymi, niechętnymi, słabymi, grzesznikami, gorszycielami, odpadłymi, bo za wszystkich odpowiada przed Bogiem. Dlatego staje się wszystkim dla wszystkich, aby wszystkich zbawić (1Kor9,22). Nawet wilki drapieżne za łaską bożą w baranki zamienia.

Parafjanie widzą w proboszczu doradcę, przyjaciela, ojca, przewodnika, a przede wszystkim pasterza dusz swoich. Toteż w duchu wiary i z czcią religijną a zarazem z serdecznym zaufaniem lgną do niego i z jego kierownictwa korzystają w myśl upomnienia Apostoła: Bądźcie posłuszni przełożonym waszym (jest tu mowa o Biskupach i kapłanach) i bądźcie im poddani, albowiem oni czuwają, jako ci, którzy za dusze wasze liczbę zdać mają (Hbr 13,17).

W parafjach o natężonym życiu nadprzyrodzonym jakież znamienne a zarazem wzruszające jest skupianie się paraf Jan naokoło proboszcza w czasie Ofiary Mszy świętej! Nie w roli widzów, niemych świadków, bezmyślnych uczestników i przygodnych słuchaczy "są" naMszy świętej. W takiej parafji wierni znają układ Mszy świętej, zdają sobie sprawę z poszczególnych jej części, łączą się z kapłanem, z jego modlitwami i intencjami, biorą głęboki udział w obrzędach i przeżywają je. W takiej parafji lud towarzyszy proboszczowi przy Ofierze świętej dostosowanym do liturgji śpiewem mszalnym. Wszyscy chóralnie odpowiadają kapłanowi. W takiej parafji uczestniczą wierni zwłaszcza we Mszy świętej niedzielnej, w naszej pięknej sumie, którą proboszcz za swój lud Bogu ofiaruje, a z którą się paraf Janie w szczególny sposób łączą w właściwych nastrojach liturgicznych.

Wogóle w parafji pobudzonej do pełnego życia kościelnego nie trafia się, żeby lud bez uwagi i bez myśli bywał na nabożeństwach. Tam parafjanie uczestniczą w ceremonjach, rozumiejąc i kochając to przepiękne pasmo funkcyj, obrzędów, śpiewów, nauk i myśli, które zawiera liturgja roku kościelnego. Tam żadne nabożeństwo nie jest niezrozumiałe, zagadkowe, długie, nudne. Tam parafjanie z radością wyczekują służby bożej, śledzą ją z uwagą i z pełną świadomością religijną odprawiają z proboszczem swoim procesje, święcenia, błogosławieństwa i inne obrzędy kościelne. Dla nich w kościele niema ani zagadek, ani niezrozumiałych symbolów. Wszystko do nich przemawia, a oni wszystko pojmują i ze wszystkim żyją.

Jako społeczność liturgiczna łączy się gorliwa parafja ze swym pasterzem przy uczcie sakramentalnej. Bo też bez życia eucharystycznego katolicyzm jest płytki i jałowy. Obojętność i zimny, subtelny janseizm obniża ducha tych parafij, w których ogół katolików poprzestaje na Komunji świętej wielkanocnej. Więcej aniżeli około obrazów i ołtarzy skupiać się powinna parafja z proboszczem naokoło tabernakulum, ale ten przybytek Boga żywego należy parafji szeroko otworzyć. Eucharystja musi się stać częstym, codziennym pokarmem dusz. Jako dnie generalnej Komunji świętej całej paratji należy odbudować nasze odpusty i główne uroczystości w ciągu roku. Godzina święta, Straż honorowa, wogóle cześć Najśw. Serca Jezusowego powinny wymieść z naszego życia religijnego resztki zastoju i ospałości. Tym parafjom, które jeszcze nie zaznały uniesień nowego ducha w Kościele, życzę serdecznie, by w nich proboszczowie wystąpili jak najrychlej w charakterze natchnionych wskrzesicieli, budząc nielitościwie z duchowego letargu i siejąc ognie Ducha Świętego.

Obok pierwiastka hierarchicznego, który przedstawia proboszcz, powinien się w życiu parafjalnym zaznaczyć drugi czynnik, który stanowią parafjanie świeccy. Parafje nie będą miały pełnego życia, dopóki współpraca laików nie będzie uzupełniała działalności proboszczów. W tym względzie pragnę Wam podać drodzy Diecezjanie, kilka zasadniczych uwag i niektóre praktyczne wskazania.

Katolicy świeccy nie są poza Kościołem i nie można ich uważać za jakiś dodatek do Kościoła, jak gdyby tylko hierarchja Kościół tworzyła. Jak już powyżej zaznaczyłem, na całość Kościoła składają się i laicy i duchowieństwo. Laicy są w Kościele pełnymi obywatelami na prawach tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił (Ga 4,31). Spośród nich powołuje Bóg łaską swoją tych, którzy w Kościele przewodniczyć mają, bo hierarchja katolicka nie jest kastą, lecz wywodzi się indywidualnie z ogółu wiernych. Duch Święty uświęca również świeckich i prowadzi ich na szczyty doskonałości, a ponadto pobudza i uzdolnią ich do działań apostolskich u boku tych, którzy są szafarzami tajemnic bożych (1Kor 4,1) z tytułu hierarchicznego. Laicy mają zatem swoje zadania w Kościele z racji swego doń powołania i mają udział w jego ideałach, pracach, zdobyczach, zmaganiach i triumfach.

Idzie przez Kościół to tchnienie Ducha Świętego, które budzi uśpione energje religijne laikatu. Podchwycił je i światu obwieścił Ojciec święty. I już obok duchowieństwa, porwanego nowymi pędami apostolstwa, stają do czynu pierwsze oddziały elity świeckiej, ruchliwe, bogate w inicjatywę, płodne w pomysły, o zdecydowanej woli i aktywności. Jakiś ogień boży się w nich pali. Ich życie wewnętrzne osiąga przepastne głębie. To zapowiedź tej epoki w dziejach Kościoła, którą cechować będzie Akcja Katolicka, a która apostolskim i wspólnym wysiłkiem duchowieństwa i świeckich odbuduje świat w duchu Chrystusowym.

Stosunek pracy laików do hierarchji jest jasny. Hierarchja przewodniczy i kieruje, bo to jej powołanie i obowiązek. Akcja laikatu jest współpracą i akcją pomocniczą. Porządkuje ją i chroni od błędów hierarchja. Czyli akcja katolików świeckich wywodzi się z tego samego tchnienia Ducha Św. i z tego samego umiłowania sprawy bożej, co duszpasterskie czynności hierarchji, jest atoli akcją posiłkową i uzupełniającą i dlatego z konieczności musi się poddać opiece i kierownictwu hierarchji.

Jakżeż wspaniale może i powinno to zadanie katolików świeckich występować w życiu parafjalnym. Wszak parafja jest naturalnym polem działania zorganizowanej Akcji Katolickiej, jej właściwym tłem i przez Opatrzność przygotowaną widownią jej chwały.

Powinniście sobie, kochani Diecezjanie, to uświadomić, że niedość osobiście przejmować się i żyć duchem Chrystusa. Nie-dość być cichym, choćby żarliwym zwolennikiem porządku bożego w świecie. Niedość być wdzięcznym przedmiotem opieki duszpasterskiej. Niedość korzystać w całej pełni z kierownictwa duchownego dla własnego postępu. Niedość podziwiać nieugiętą postawę, z jaką Kościół przez okres materjalizmu, bezbożnictwa i anarchji prowadzi Zbawicielowe dzieło odkupienia ludzkości. Niedość mieć uznanie i wdzięczność dla swego proboszcza za to, że uginając się pod brzemieniem trudów i trudności pasterskich, prowadzi swą owczarnię do Boga drogami prawdy i łaski. Kiedy się świat i życie narodów gwałtownie przeobraża, a w związku z tym grozi ludom częściowa zagłada kultury chrześcijańskiej, kiedy do parafij waszych nietylko docierają głuche odgłosy walk tytanicznych o Boga w dziejach, ale i u nas już prawie niema zakątka, gdzieby się ta rozprawa w tej lub owej postaci nie wszczęła, nadeszła pora na wystąpienie rezerw Chrystusowych i na ich zdecydowany czyn.

Wasze miejsce w tej chwili jest u boku proboszcza. Tam szukajcie, abyście ku zbudowaniu Kościoła obfitowali (1Kor 14,12).

Jestem szczęśliwy i dumny z tego, że w moich Archidiecezjach niema wypadku, iżby się parafja rwała do apostolstwa a nie znajdywała zrozumienia, zachęty i kierownictwa u swego pasterza. Z reguły wasi proboszczowie przodują inicjatywą, przedsiębiorczością i ofiarnym trudem. Nie odmawiajcie im pomocy. Nie uchylajcie się od udziału w życiu parafjalnym. Zwłaszcza paafjanie, należący do sfery wykształconej, mogą swym pasterzom oddać nieocenione przysługi. Oczekuję też, że po ukończeniu studjów staną do pracy apostolskiej po parafjach nasi ulubieni akademicy, którzy w okresie życia uniwersyteckiego objawiają porywającą gotowość do aktywności katolickiej. Parafje czekają na ich cenną pomoc.

Jasną jest rzeczą, że ruch i czyn nie są równoznaczne z dowolnością i samowolą. Zwłaszcza gdy chodzi o Akcję Katolicką zorganizowaną i szersze poczynania, winno się bezwzględnie przestrzegać zasadniczego prawidła, że ośrodkiem kierowniczym i porządkującym jest czynnik hierarchiczny, czyli proboszcz. Bez karności katolickiej mogą zawieść a nawet porażką się skończyć najszlachetniejsze zamierzenia.

Duchem elity katolickiej może być tylko duch Chrystusowy. Ideałem jej może być tylko służba Chrystusowa. Jej ambicją nie może być nic innego, jak boskie królowanie Chrystusa. Jej natchnieniem powinno być głębokie życie wewnętrzne. Ostoją życie eucharystyczne i modlitwa.

To odnosi się zarówno do poszczególnych działaczy, jak i do organizacyj katolickich. Naprawdę przestarzałym zjawiskiem w życiu parafjalnym są zrzeszenia, które w to życie nic nie wnoszą a raczej je sobą obciążają. Organizacje katolickie są o tyle uzasadnione, o ile są przyczynkiem do duszpasterskiej płodności parafji. Jeżeli chorują na próżnię w celach, na płytkość ideałów, na brak zrozumienia dla misji Kościoła, jeżeli kostnieją w szablonach albo gubią się w formułkach i technice organizacyjnej; jeżeli je toczą intrygi, zazdrości i ambicje osobiste; jeżeli głównymi objawami ich bytowana są składki, obchody, popisy, zabawy, zawody - to dla życia parafjalnego w właściwym pojęciu nie mają rzeczywistego znaczenia. Organizacje katolickie wtedy są dodatnim przejawem życia parafjalnego i jego poparciem, gdy w członkach pielęgnują życie nadprzyrodzone i kulturę katolicką, gdy wychowują do aktywności, gdy sposobią do solidarnego współdziałania z innymi organizacjami katolickimi w obrębie parafji i do uzgadniania pracy z jej hierarchicznym ośrodkiem. Nie mogą być celem dla siebie. Muszą być żywe, ruchliwe, czynne a zawsze do usług proboszcza. Takie organizacje są chlubą i potęgą parafji. Takie zrzeszenia powinna każda parafja posiadać.

Nie mogę tu pominąć bractw i innych kanonicznych związków kościelnych. Niech stoją swym duchem i niech się zaznaczają w życiu parafjalnym, jako czynnik pogłębienia życia religijnego. Nie powinny się atoli zamykać w sobie, lecz budzić w swych członkach świadomość parafjalną, sposobić ich do apostolstwa prywatnego i zachęcać do wstępowania w szeregi zorganizowanej Akcji Katolickiej. Powinny być zdrowe, rzeźwe, pociągające, niezmęczone. Niech unikają nawet pozoru więdnienia i dziwactwa.

Nie spełni dzisiaj parafja swych zadań duszpasterskich bez czasopism katolickich. Nasz znakomity "Przewodnik Katolicki" powinien zajmować wśród nich pierwsze miejsce. Musi on zdobyć bezwarunkowo o wiele więcej czytelników. Musi zalewać miasta i sioła. Parafja powinna abonować także niektóre inne pisma, zwłaszcza organy Akcji Katolickiej oraz zrzeszeń katolickich i dobroczynnych. Katolickie piśmiennictwo polskie tak się rozrosło, że dzisiaj wszelkie warstwy społeczne mają możność śledzić rozwój myśli katolickiej i rozszerzać swoje znajomości z dziedziny religijnej. Z każdym rokiem przybywa także poważnych dzieł z tego zakresu. Trzeba chcieć czytać i badać, a jest dzisiaj na czym osnuć światopogląd katolicki.

Do środków umożliwiających parafji osiągnięcie celów duszpasterskich zaliczyć muszę domy i sale parafjalne. Święty Jan Bosko, tworząc swoje zakłady opiekuńcze i wychowawcze dla młodzieży, po kaplicy budował zwykle salę teatralną, bo w jego systemie oddziaływania na młode serca teatrzyk uzupełniał w wielkiej mierze religijne wpływy kaplicy. Podobna potrzeba zachodzi dzisiaj w życiu parafjalnym. Czyż myśl katolicka ma się bez końca poniewierać po karczmach? Czy zrzeszenia nasze mają w dalszym ciągu zależeć od kapryśnej konjunktury dzierżawnej? Czyż Akcja Katolicka nie ma mieć własnego przybytku? Czy sale i domy parafjalne nie mają być świątyniami apostolstwa świeckich? W cieniu kościoła parafjalnego powinien zaraz lub sczasem powstać albo dom parafjalny z lokalami dla zrzeszeń katolickich, albo przynajmniej wspólna sala parafjalną, w którejby się niezależnie od obcych czynników, spokojnie i rzetelnie toczyć mogła wewnętrzna praca bractw i organizacyj katolickich.

Nie będę wspominał o dalszych środkach, którymi nowocześnie zorganizowana parafja rozbudowuje swoje życie i oddziaływanie duszpasterskie. Muszę atoli podnieść zasadnicze prawo, które porządkować powinno całość życia parafjalnego. Tym prawem naczelnym jest duszpasterska celowość wzystkiego, co się w życiu parafjalnym odbywa. Bezpośrednio, a przynajmniej pośrednio wszystko ma służyć realizacji Ewangelji. Do tego zadania należy wszystko sprowadzić. Ustosunkowanie się do parafji, jako ośrodka duszpasterskiego, powinno być prawidłem oceny ducha i wartości wszelkich ruchów i przedsięwzięć katolickich. Rozbudowę organizacyjną, nowe zrzeszenia, inicjatywy wszelkie osądzać należy według tego, czy i w jakim stopniu chcą i mogą przyczynić się do budowania królestwa Chrystusowego. Co bożej sprawie służyć nie chce i nie służy, to nie powinno obarczać życia parafjalnego. To w organizmie parafji nie ma prawa bytu.

Kochani Diecezjanie! W rachunku sumienia spytajcie się siebie samych, w jakiej mierze korzystacie dla własnego uświęcenia z parafjalnego ośrodka duszpasterskiego i czy w organizmie swej parafji jesteście pomocnikami bożymi (1Kor 3,9) w Chrystusowym dziele odkupienia świata. Wielu zasnęło (1Kor 11,30) pisał z żalem Św. Paweł do kościoła w Koryncie. Chciałbym mieć tę świadomość i tę radość, że w moich sześćsetszestnastu parafjach wszystko się budzi, żyje i działa dla tego celu, dla którego Chrystus podjął się odkupienia świata.

III Odbudowa życia parafjalnego

Najmilsi Diecezjanie!

Natura ludzka jest słaba i niedołężna, mimo że ją zasługi Zbawiciela uzdolniły do życia nadprzyrodzonego. Wsparta łaską bożą osiąga zawrotne wyżyny bohaterstwa i świętości, a zarazem na każdym dziele swoim wyciska piętno niedoskonałości. Stąd błędy i niedomagania także w życiu parafjalnym. Sprowadzić je można do dwóch głównych objawów: albo paraf ja jest mniej lub więcej w rozsypce, albo jest do pewnego stopnia martwa, zacofana, nieczynna. W pierwszym wypadku rozbita jest jedność parafji, w drugim zastój paraliżuje jej oddziaływanie duszpasterskie.

W rozsypce jest parafja, w której słabnie więź duchowa między parafjanami a proboszczem. Sprawdza się to zwłaszcza wtedy, gdy proboszcz swą opieką parafji nie ogarnia i swych parafjan poznać nie może. W takiej parafji ginie związek w życiu kościelnym, zainteresowanie dla spraw wiary, poczucie wspólnoty i świadomość celów i zadań religijnych. Dzieje się to przeważnie na obwodzie miast, gdzie się tłumnie osiedla ludność napływowa, ze swojego rodzinnego życia kościelnego wyrwana, a z nową parafją się niezrastająca. Są to tłumy pod względem religijnym bezdomne, bo ich żaden dom boży nie przytula. Do nich parafją nie dociera. Żyją poza obrębem jej wpływów.

Z innych powodów dokonać się może rozbicie parafji nawet na spokojnej wsi. Tam rozprzęgają jedność życia parafjalnego nieporozumienia, urazy, upory. W wysoce szkodliwy sposób godzą w parafję owe "rozerwania" i "poswarki," które już Św. Paweł wyrzucał kościołowi w Koryncie.

Skądkolwiek i jakkolwiek powstaje rozbicie parafji, jest ono podcięciem jej żywności i jej wpływów. Nie odbudujemy ducha i siły parafji, jeżeli nie usuniemy tego, co ją jako społeczność Chrystusową rozsadza, i jeżeli pozytywnie nie ugruntujemy jej jedności w duchu wiary.

W tym celu powinniście się, kochani Diecezjanie, przejąć głęboko świadomością paraf jamą. Trzeba się czuć katolikiem, ale trzeba się czuć także parafjaninem. A czuć się parafjanem znaczy nie tyle mieć świadomość swego prawnego przydzielenia do obszaru paraf jakiego, ile raczej tkwić w życiu parafjalnym duszą i sercem, wiarą i sympatjami. Czuć się parafjaninem znaczy cieszyć się z przynależności do tej społeczności kościelnej, w której z woli bożej rozwija się nasze życie religijne. Czuć się parafjaninem znaczy wyczuwać swoją jedność z tymi duszami, które do tej samej rodziny parafjalnej należą, czyli wyczuwać wspólne z nimi życie wiary, wspólne cele duchowe, wspólne synostwo boże, wspólne zadania i obowiązki religijne. Czuć się parafjaninem znaczy mieć świadomość wspólnoty liturgicznej czyli przynależenia do tej grupy dusz, które pod przewodnictwem tego samego kapłana czczą Boga wspólnym kultem publicznym, zwłaszcza przez wspólne sprawowanie przenajświętszej Ofiary i przez łamanie Chleba w Komunji świętej.

Odbudować jedność parafjalną znaczy ułożyć należycie swój stosunek do proboszcza w duchu wiary i karności katolickiej. Proboszcz przoduje. To kierownictwo należy uznać, korzystać z niego, wzmacniać jego powagę. Parafjanin powinien znać swego proboszcza, bywać u niego, złożyć mu wizytę wstępną, jeżeli z nią bywa u innych. Powinien proboszcza szanować, popierać i z nim współpracować. Duch krytyki i buntu w stosunku do proboszcza stanowi czynnik rozkładu. Kto z proboszczem, ten z Kościołem. Kto z proboszczem nie gromadzi, rozprasza (Łk 11,23). Czym ściślej parafją z proboszczem złączona, tym żywotniejsza.

Odbudowa jedności parafjalnej to należyte złączenie się bractw i organizacyj katolickich z życiem kościelnym parafji. Bez względu na to, jak się nazywają i jak są zorganizowane, bractwa powinny swych członków z parafją i proboszczem jednoczyć, a cele swoje i prace z całością zadań parafjalnych godzić. Powinny być do rozporządzenia proboszcza i współdziałać z nim. Nie spełniłyby swego zasadniczego zadania, gdyby chciały stanowić jakieś enklawy religijne, z życiem parafji organicznie niezespolone, gdyby zaniedbywały parafję albo w swych członkach nie pielęgnowały poczucia przynależności parafjalnej.

Podobnie ustosunkować się powinny do parafji wszelkie organizacje katolickie, o których już była mowa. Niech pod duszpasterskim przewodnictwem proboszcza wspierają, bogacą i uzupełniają życie katolickie, wzmacniając jedność parafji. Jeżeli pracy proboszcza stwarzają trudności, jeżeli są przeszkodą dla jedności parafji, jeżeli nie chcą lub nie umieją uzgodnić swych programów z całością życia parafjalnego, jeżeli wnoszą w to życie rozdźwięki, to same dowodzą swej niezdatności do apostolstwa. Wogóle cokolwiek się w parafji dzieje pod hasłem katolickim, powinno się dziać w oparciu o czynnik hierarchiczny i przy uwzględnieniu jedności parafjalnej.

Odbudowa jedności parafji to popieranie życia parafjalnego przez klasztory. Kiedy dawniej parafij było mało, a życie parafjalnie było słabo rozwinięte, ileż wtedy pracy duszpasterskiej w dzisiejszym znaczeniu spełniały chwalebnie zakony! Głównie przez zakony stało i odradzało się w pewnych epokach życie religijne niektórych krajów. W dzisiejszej organizacji parafji tych luzów duszpasterskich będzie z natury rzeczy coraz mniej, bo duchowieństwo parafjalne coraz lepiej ogarnia swoje zadania. Ale jakież rozległe możliwości religijnego oddziaływania mają nadal zakony! Każdy klasztor i każdy kościół zakonny może i powinien być potężnym ośrodkiem ducha Chrystusowego. Niechżeż zakony i zgromadzenia, nawiązując do dawnych, nieraz tak wielkich dziejów swoich, z zapałem spełniają te poszczególne zadania, do których je Opatrzność powołała. Niechżeż nadzwyczajną akcją duszpasterską, a więc misjami, rekolekcjami, kazaniami, tryduami itd. uzupełniają działalność duchowieństwa parafjalnego. Niechżeż swymi pismami szerzą to, co w nauce Chrystusowej jest najwznioślejsze i najdoskonalsze. Niechżeż w swych kościołach karmią dusze najistotniejszą treścią Ewangelji i niech w konfesjonale wskazują drogi doskonałości. Niechżeż i w zwykłej pracy parafjalnej udzielają pomocy, o ile im na to duch reguły, siły i czas pozwalają.

Parafje zaś i wierni niech wchłaniają jak najwięcej ciepłych promieni ducha zakonnego. One grzeją i nieopisane energje budzą, bo są wypływem ducha bożego. Nie powinni atoli wierni, korzystający z posług duchownych w kościołach klasztornych, tracić swego związku z paraf ją i życiem, parafjalnym. Koło kościołów klasztornych nie może się tworzyć coś w rodzaju drugiej parafji. Nawet ci, którzy w kościołach zakonnych zrzeszają się w związkach pobożnych, przez Stolicę świętą zatwierdzonych i podlegających bezpośrednio zakonnej zwierzchności, powinni nie tylko pozostawać równocześnie w łączności z parafją, ale powinni w jej życie i w jej działalność wnosić głębokiego ducha, którego bogato czerpali ze źródeł zakonnych. Wtedy jedność parafji nie ucierpi a jej duch się pierwiastkami zakonnymi utwierdzi.

Niech wielka myśl religijna, w życiu zakonnym pod różnymi postaciami zawarta, przedziera się do głębi kościelnego życia, splatając się harmonijnie z pracą tych, których Duch Święty postanowił Biskupami, aby rządzili Kościołem bożym (Dz 20,28).

Za każde tchnienie Chrystusowe, które zakonnicy wniosą w moje parafje, jestem i będę im serdecznie wdzięczny.

Odbudowa jedności parafji to utwierdzenie ducha ofiarności na cele Kościoła i kultu bożego. Wyrażam wam, najmilsi Diecezjanie, swą wdzięczność i uznanie dla budującej gotowości, z jaką w arcytrudnych warunkach wznosicie i odnawiacie kościoły i dbacie o potrzeby życia parafjalnego. Od czasów apostolskich wierni poczytywali sobie za honorowy obowiązek mieć staranie o kościół, który służy całej gminie. Doniedawna płacono kościołowi dziesięciny. Cieszę się, że w tym duchu solidarności składacie zwyczajne i nadzwyczajne ofiary, i to nie z musu prawa, lecz z ukochania sprawy bożej i w tym zrozumieniu, że kościół przez was utrzymywany, służy wam, waszym dzieciom i bliźnim, a służyć będzie tylu pokoleniom. Ileż wspomnień rzewnych oplotło te wasze czcigodne świątynie. Na ile cudów łaski patrzały i patrzeć będą te ściany kościelne i te ołtarze! Ileż pokoleń zasnęło na tych starych cmentarzach, okalających dawne świątynie! Honor tego kościoła i tego cmentarza niech będzie waszym honorem. I niech waszym honorem katolickim będą te kapliczki, te boże męki, te krzyże przydrożne. To pomniki wiary i pobożności. W nadchodzącym jubileuszu Odkupienia świata odnówcie te krzyże, nowe postawcie boże męki i wyryjcie na nich ten Chrystusowy rok 1933. Niech potomni długo na nich odczytują ślady wiary dzisiejszego pokolenia.

Na drugim miejscu odbudować należy parafję pod względem ducha i spotęgować jej działanie duszpasterskie.

Czyż zachodzi potrzeba, bym obszerniej uzasadniał tę konieczność? Czy cały ten list nie jest wołaniem o ducha parafji, o jej żywotność i aktywność? Czyż to nie najgorętsze życzenie każdego proboszcza, by na jego parafji nie było śladów żadnego starzenia się? Czy gorliwi parafjanie nie wzdychają do tego, by ich parafję odznaczały się żywotnością ducha Chrystusowego?

Niechże wśród naszych 616 świeczników złotych nie będzie takich, które przygasają i kopcą. Nie chcemy parafij martwych, przestarzałych w sposobie oddziaływania, zacofanych, bezwładnych, mdłych. Nie chcemy, by parafję nasze zamieniały się w cmentarzyska dusz, które nie "trwają w Chrystusie" i obumierają dla wiary i Kościoła. Nie chcemy, by w parafjach naszych zagnieżdżały się zlęgwy herezji i rozpościerały się zuchwale bezbożnicze wpływy. Chcemy, aby wymarło to, co nazywano parafjańszczyzną. Chcemy, by ożyło i wzrastało w siłę wszystko to, co jest prawdą, duchem, treścią i życiem nadprzyrodzonym.

W tym duchu odbudujemy nasze parafję.

Bez tej odbudowy nie ugruntujemy wiary, nie odrodzimy życia rodzinnego, nie wzniecimy żadnego większego ruchu religijnego. Wielkie, skuteczne i zniewalające akcje religijne muszą koniecznie objąć parafję. Czego nie przeprowadzimy przez parafję, to będzie małe, miejscowe, nigdy nie będzie masowe i rozstrzygające. Na próżno będziemy czekali na Królestwo Chrystusowe w narodzie, jeżeli go nie zbudujemy po parafjach. Jeżeli nie ożywimy należycie tego twórczego ośrodka duszpasterskiego, tego naturalnego organu życia kościelnego, to w obecnym położeniu żadne nadzwyczajne wysiłki duszpasterskie nie zdołają oprzeć się skutecznie fali niewiary i zła, w której tonie nieszczęśliwa ludzkość.

Stwierdza to swą najwyższą powagą Ojciec święty, który śląc swe błogosławieństwo zeszłorocznemu Zjazdowi katolickiemu w Kępnie, na którym omawialiśmy właśnie zagadnienie parafji, tak pisze przez swego Sekretarza Stanu, Jego Eminencję ks. Kardynała Pacelliego: "Jego Świątobliwość pragnie, by parafjanie byli ściśle zespoleni ze swymi pasterzami, by pilnie uczestniczyli w nabożeństwach parafjalnych dla pogłębienia swego życia wewnętrznego, by się w obrębie parafji uzupełniało religijne wykształcenie ludu i młodzieży, by parafję miały wielką troskę o godność domów bożych, by współdziałały ze swymi pasterzami nad podtrzymaniem wiary i obyczajów, by rozbudowywały katolickie dzieła miłosierdzia chrześcijańskiego, a wreszcie, by pielęgnowały ów "zmysł kościelny", którego naturalnymi przejawami są szczera pobożność, nieskalane obyczaje, aktywność katolicka i czynne miłosierdzie chrześcijańskie. Takie ożywienie życia parafjalnego będzie skutecznym przyczynkiem do rozwikłania zagadnień, znamionujących obecną chwilę dziejową, bo poddając dusze słodkiemu panowaniu Chrystusowemu, ziści obietnice jego Królestwa: Ja sam będę pasł owce moje... Co było zginęło, szukać będę; co się było oderwało, przywiodę; co było połamane, pozwiązuję, a co chore było, wzmocnię (Est 34,15-16).

Najmilsi Diecezjanie!

Dobiegam do końca tego listu, który się wśród pisania wydłużył do niezamierzonych rozmiarów.

Z całej jego osnowy zrozumieliście, że tkwiąc w parafji, łączycie się z Diecezją i całym Kościołem. Parafja, mimo swego olbrzymiego znaczenia nie jest wszystkim. Z nią łączą się sprawy religijne ogólniejszej natury, sprawy Diecezji i Kościoła powszechnego. Należy zatem w parafjach pielęgnować szeroką świadomość katolicką oraz zrozumienie dla zagadnień całego Kościoła i Diecezji. Parafjanie powinni znać to, co się ważniejszego dzieje w Diecezji, powinni zajmować się wielkimi, ogólnymi akcjami, które roztacza Stolica święta i śledzić to, co się na polu religijnym dokonywa w innych krajach.

Karna i serdeczna zależność parafji od Biskupa łączyć się powinna zwłaszcza z głębokim uczuciem czci, oddania i uległości dla Ojca świętego, który całemu światu katolickiemu jest wspólnym ojcem, a jako następca Św. Piotra włada sumieniami całej Chrystusowej owczarni. W łączności z Arcybiskupem i w jedności duchowej z Namiestnikiem Chrystusowym nabiorą nasze parafje takiej mocy, że się na nich sprawdzi pochwała świętego Pawła dla kościoła Tesaloniczan: Staliście się naśladowaniem kościołów bożych (1Tes 2,14), tych kościołów, które były zaczynem ducha Chrystusowego w całym świecie.

Nie mogę odłożyć pióra, nie zawiadomiwszy was, że potrzeba mi Rzym widzieć (Dz 19,21). Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego składają w roku bieżącym Biskupi polscy Ojcu świętemu sprawozdanie z życia kościelnego swych Diecezyj za ostatnie pięciolecie i odbywają w związku z tym tzw. podróż do progów apostolskich, czyli do stolicy świata katolickiego. Więc i ja pojadę oglądać Piotra (Gal 1,18). Zdam Ojcu świętemu szczegółowe sprawozdanie ze stanu religijnego naszych Archidiecezyj i waszych parafij, a zarazem skorzystam z pobytu w Rzymie, by dostąpić odpustu jubileuszowego w łączności z Rokiem świętym, który Ojciec Św. ogłosił z okazji dziewiętnastego stulecia Zbawienia świata. Tam na grobach apostolskich polecę Najwyższemu ukochane duchowieństwo moje i was, najmilsi Diecezjanie, i błagać będę dla was, o takiego ducha i o taką żywotność dla waszych parafij, byście byli wzorem wszystkim wierzącym (1Tes 1,7).

Niech was ma w swej macierzyńskiej opiece Najświętsza Marja Panna i niech błogosławieństwo boże krzepi dusze wasze. 


Druk: Z prymasowskiej stolicy. Listy Pasterskie, Poznań 1936, s. 97-124;
także: Dzieła, s. 364-381. 

odsłon: 6628 aktualizowano: 2012-03-05 17:22 Do góry