Jacek Malczewski. - Jego ideały artystyczne były czyste, zrodzone z dziecięctwa ducha. Miał talent swoisty, odbiegający od zwykłych tematów. W duszy nosił mistykę i zaświaty. Pod natchnionym pędzlem zaludniały się płótna symbolami wierzeń i mitów, odsłaniając widzom niespodziewane nieraz zagadkowe dziedziny. Nawet w portrety lubiał wmalowywać przemyślne alegorie. A pędzel miał subtelny. W barwach nie znosił dysharmonii. Dbał o artystyczne wykończenie swych kreacji. Dźwignął malarstwo polskie na zawrotne wyżyny natchnienia i artyzmu.
Był człowiekiem prostym i prawdziwym. Kochał człowieczeństwo i polskość. Nawet nadzmysłowe zjawy na polskim tle uczłowieczał. Był chrześcijaninem o wierze prostej i szczerej, katolikiem modlącym, się, ubranym w tercjarski habit. Nie czuł się powołanym do twórczości ściśle religijnej i nie dał się zepchnąć na teren kościelny. Atoli jego sztuka jest wyrazem kultury chrześcijańskiej nawet wtedy, gdy zanurza się w mitologii, gdy obok mitów maluje fauny. Tercjarstwo nie przeszkadzało mu, raczej uskrzydlało poloty. Tak geniusz i chrześcijańska treść życia tworzy kulturę katolicką. Był jej w swym czasie jednym z najwybitniejszych przedstawicieli.
Niestety wspaniała twórczość Malczewskiego jest jeszcze rezerwatem muzealnym. Należy ją ogółowi udostępnić, zwłaszcza młodzieży polskiej. Tymczasem wdzięczni jesteśmy autorce za barwny portret tego olbrzyma polskiej sztuki.
Niech drugie wydanie Wielkiego Tercjarza rozpłynie się w nowej Polsce jako poemat o mężu, który nosząc stygmat wielkości, na przełomie epok przelał na płótno nieśmiertelne kreacje tej kultury, która swą chrześcijańską istotą ratuje dzisiaj ludzkość od zalewu barbarzyństwa.
Druk: M. Janoszanka, Wielki Tercjarz, Poznań 1947, s. 6;
także: Dzieła, s. 848-849.