[1907]
Bez żalu do wakacji, które nas może dostatecznie nie ubawiły, wróciliśmy na swoje stanowiska.
Może wkroczyliśmy w progi innej szkoły, może się inaczej uśmiechają ludzie przed nami - wszystko jedno: wróciliśmy do służby społeczeństwa, podjęliśmy się znowu wielkich powinności, znowu serca i dusze, zdrowie i życie zaprzedaliśmy młodzieży.
Jak podróżnik wpatrzony w wysokie szczyty, ku którym skierował odważne kroki, nie liczy przeszkód pochodu, nie dba o skały i przepaści, z którymi mu się przyjdzie mierzyć, tak mężny wychowawca, odświeżywszy w sobie świadomość swej misji, przejąwszy się świętością sprawy, której służy, nie pyta o przyszłe bóle, nudy i zawody, choć wie, że od nich ani jeden dzień wolny nie będzie. Jednym ruchem woli dziś wszystko pokonywa, jednym blaskiem ducha wszystko sobie rozjaśnia.
Ginie pamięć goryczy, rozpływa się mara trosk ziemskich, wschodzi słońce ideału - czyste, wielkie, promieniste. Ono świecić mu będzie blaskiem prawdy rok cały, grzać go będzie ogniem zapału, aż znów zawita pora, w której wyczerpanym członkom i duchowi strudzonemu dozwoli rozkosznego wytchnienia.
Słodkie po pracy wytchnienie, słodsza atoli myśl ofiary złożonej na ołtarzu wiary, ojczyzny, oświaty.
Druk: "Wiadomości Salezjańskie", 9-10(1907), s. 233;
także: Dzieła, s. 36-37.