"Wielki" [ks. Bosko].

Pliki do pobrania

[II 1909]
Granice czasu i miejsca nie wszystkich obowiązują. Pochwycą i skrępują co mierne, podczas gdy prawdziwa wielkość targa pęta każdego ograniczenia, wznosząc się ponad zrąb czasu i wymykając się wszelkim kalkulacjom geograficznym. 

Linia, poza którą dla tłumów rozpoczyna się głucha noc zapomnienia, nie istnieje dla ludzi wielkich. W swym pochodzie obywają się bez kalendarza; słupy graniczne powstrzymać ich nie mogą. Cel ich życia leży nierównie dalej, wyżej.

Ty, zielona i urocza dolino Padu, możesz wydać wielkiego męża, ale go w swych sadach brzoskwiniowych nie uwięzisz. Zapalisz w jego duchu ognie natchnienia i gwałtownej twórczości, ale czy je opanujesz? Możesz się nim chlubić, jako swoim synem, Ale jeżeli to dziecko twoje całą ziemię sercem ogarnie i dla swej myśli pozyska, jeżeli cały świat imieniem swoim napełni, błyskawicami swego geniuszu olśni i za sobą porwie, czy wtedy ty, maleńka i barwna ziemio, zielonym swym pagórkom każesz być kresem jego sławy i czynów? Jeżeli w natchnionym zapędzie zbliży się do miedzy twych złotych pól kukurydzianych, czy go czarami pieszczotliwej przyrody wstrzymasz i odurzonego wyskokiem twych winnic do rozkosznych skłonów górskich przykujesz? Pięknaś i gościnna, i jesteś matką bohaterów i dzieciom swoim zapału i polotów nie szczędzisz - aleś ciasna. Ciasnoty swojej nie narzucaj swym wielkim dzieciom!

Idzie, pokorny a wielki, z wieśniaczej chaty ku miejskim zamętom. Na spokojnym czole skreśliła mu dłoń Boża rysy tej siły granitowej, którą śmiertelnicy czerpią tylko w zetknięciu się ze światem nadprzyrodzonym. Na świeżych jagodach, przez które przepływa nieustannie lekki uśmiech, rozkwitły ponętne kwiaty, wyrastające tylko z dusz białych, dziewiczych. W sercu niesie żar, który w strupieszałość życie wlewa, który zbezczeszczone ideały podnosi, zburzone świętości dźwiga, stargane siły ożywia. Rękę uzbroiła mu Wszechmoc władzą nadprzyrodzoną i jej prawami. Potężnym umysłem wychyla się daleko w przyszłość.

W oczach ma blaski wyświetlające każdą skrytość złożoną na dnie ludzkiego serca. Taki wyszedł z wieśniaczej chaty. Taki stanął ksiądz Bosko wśród młodzieży. Wypełnił sobą swe czasy i nie wyczerpał się. Siłą faktów wmieszany w epokowe przeobrażenia swej ojczyzny otwarty wróg rewolucji, młot nieładu społecznego, niezmiernie poczytny autor wielu broszur aktualnych i dzieł popularyzujących wiedzę, redaktor i wydawca czasopism, jeden ze sterników opinii publicznej w Piemoncie, jeden z najbieglejszych i najbardziej poszukiwanych mówców kościelnych swego czasu, niestrudzony apostoł, organizator towarzystw, założyciel zgromadzeń zakonnych, nie padł ofiarą żadnej karkołomnej sytuacji politycznej, wywierał wielki wpływ na wypadki współczesne. Wśród zawieruchy rewolucyjnej był punktem oparcia dla dobrych i opiekunem ofiar gniewu masońskiego. W świecie naukowym wysoko ceniony wprowadził do szkół publicznych swe podręczniki do przedmiotów świeckich i religii. Wygłaszając nieraz trzy, cztery mowy i kazania dziennie, przesiadując bez przerwy kilkanaście godzin w konfesjonale, pozostawił po sobie wprost olbrzymią korespondencję, którą pierwszy podniósł do znaczenia apostolstwa. Ta kolosalna praca, której wschodem i zachodem słońca nie mierzył, która byłaby pochłonęła wszystkie siły każdego innego człowieka, była u niego tylko czymś dodatkowym, była ni mniej ni więcej tylko prostą ornamentyką do pomnika, którą sobie wystawił jako miłośnik młodzieży.

Na ten spiżowy wiekotrwały monument złożyło się 46 lat mrówczej, na wielką skalę zakreślonej pracy wychowawczej. Wprowadziwszy do pedagogii pojęcia nowe i zmodernizowane, doszedł do rezultatów, które mu zdobyły sławę pierwszego wychowawcy XIX wieku. Metoda uprzedzająca, przez niego po raz pierwszy sprowadzona do jednolitego systemu naukowego, musi być dotychczas uważana za najdoskonalszą kreację na tym polu. Powstawszy drogą długoletniej ewolucji, jako wynik wszechstronnych i fachowych obserwacji, niestrudzonych prób, ulepszeń, poprawek i wariantów nie tylko niczym nie ustępuje najlepszym metoda, ale przewyższa je pod niejednym względem. Nikt na równi z nim nie wyzyskał w pedagogii ostatnich zdobyczy naukowych, nikt w tym stopniu nie uwzględnił demokratycznej treści naszych czasów, nikt nie wsiał otoczyć młodzieży w obrębie murów zakładowych takim ciepłem rodzinnym, nikt z większą stanowczością nie tępił sztywności, pedanterii, nikt tak silnie nie akcentował potrzeby swobody religijnej, nikt tak nie zgłębił psychologii dziecka, ale dziecka dzisiejszego nikt tak nie pojmował dzisiejszej młodzieży i nikt nie był w tej mierzei co on, panem jej serca. Z takim faktem jak całodzienna. wycieczka 300 więźniów młodzieńczych pod dozorem jednego, jedynego księdza, spotykany się raz tylko w dziejach pedagogii szli polami, lasami, brzegami rzek porośniętymi gęstą kępą, a jednak żaden nie zbiegł, choć te rozległe i piękne okolice rozbudziły w nich dręczącą tęsknotę za utraconą swobodą wszyscy wrócili do bramy więziennej, aby nie robić przykrości księdzu Bosko. Fakt ten, wyglądający na bajkę z tysiąca i jednej nocy, sam jeden mógłby unieśmiertelnić imię księdza Bosko.

Postępowość jego nie miała się atoli w niczym innym tak świetnie objawić, jak w założonym przezeń Zgromadzeniu Salezjańskim. Nie szukał dla niego gotowych wzorów. Sądził, że tylko wtedy nada mu potężny impuls i żywotność gdy je celem zbliży do potrzeb czasu, a w organizacji jego uwzględni do najdalszych granic kierunki współczesne. I właśnie dlatego, że zrywał z tradycjami wiekowymi, że nie chciał słyszeć o żadnej średniowieczczyźnie a istocie życia zakonnego kazał się obracać w formach wziętych z dzisiejszych pojęć, przechodzić musiał bolesne i upokarzające próby, nim go zrozumiano, nim uzyskał ostateczne zatwierdzeniem Zgromadzenia (1869) i reguły (1874). W każdej swej pracy był nowoczesny i wielki.


Druk: "Wiadomości Salezjańskie", 2(1909), s. 35-36;
także: Dzieła, s. 47-49.

odsłon: 14379 aktualizowano: 2011-12-21 10:31 Do góry