Kard. A. Hlondowi przyświecała myśl, by duszpasterstwo polonijne zlecić jakiemuś zgromadzeniu zakonnemu. Wiedział bowiem, że sporadyczne wyjazdy księży diecezjalnych do tej pracy dają nikłe rezultaty. Próbował w prawdzie duszpasterstwo emigracyjne przekazać zmartwychwstańcom, filipinom, a skoro propozycje nie dały wyników, na zlecenie Piusa XI przystąpił do zakładania nowego zgromadzenia zakonnego. Na współtwórcę i przełożonego tego dzieła upatrzył sobie ks. Posadzego. Na decydujące pytanie kard. A. Hlonda: "Czy ksiądz podejmie się zorganizowania takiego zgromadzenia?" sługa Boży ks. Ignacy odpowiedział, że nie ma dobrego zdrowia, jak również zdolności organizacyjnych. Poprosił też o kilka dni do namysłu. Na drugi dzień jednak oświadczył Prymasowi, że zgadza się na wszystko. Tak zaczął się nowy - bardzo trudny i odmienny - etap życia ks. Ignacego. Tak wspominał sam sługa Boży tamte dni: "Z ciężką głową opuszczałem rezydencję ks. Prymasa. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w księdze mojego życia odwraca się nowa, ważna karta. Tegoż dnia poszedłem do spowiedzi św., by poradzić się mojego kierownika duchowego. Z ust jego usłyszałem słowa zachęty do obrania tej Woli Bożej. Odwiedziłem również mojego lekarza. Powiedziałem mu, że mój Ordynariusz zamierza powierzyć mi funkcje, z których w przyszłości zrzec się byłoby rzeczą trudną. Orzeczenie jego brzmiało, że zdrowie moje jest raczej słabe i że na razie trudno ustalić jak długo służyć mi będzie. Można tylko zaryzykować".
Oryginały zdjęć znajdują się w Archiwum Ośrodka Postulatorskiego w Poznaniu.