Religious chronicle. Niepokalanów a Potulice.

Pliki do pobrania

Tak się złożyło, że ten bohater Maryjnej przygody wycisnął również pewne piętno na naszym Zgromadzeniu. Kiedyśmy stawiali pierwsze kroki w Potulicach, mimowoli oczy nasze kierowały się ku tej Maryjnej stanicy w Niepokalanowie, wzniesionej przez O. Maksymiliana. Kilkakrotnie jeździłem do Niepokalanowa, by spotkać się tam z O. Maksymilianem. Pragnąłem zobaczyć jak się organizuje tak wielkie dzieło i co jest tajemnicą jego powodzenia.

Byłem zdumiony ubóstwem pokoiku, w którym zamieszkiwał Gwardian Niepokalanowa. Pod ścianą bieloną stół, z którego wita nas figurka Niepokalanej . Obok stołu dwa zydle, trochę książek na półkach, w kącie żelazne łóżko, a pod nim blaszana miednica.

O. Maksymilian w mocno wytartym habicie, patrzył na mnie swymi niebieskimi dobrymi oczyma. Z każdego jego słowa bił dziwny spokój i równowaga duchowa.

Mimo rozlicznych zajęć pokazywał mi drukarnię, warsztaty, biura. Prawdziwy kombinat, w którym pracowało 700 braci. Wszędzie nastrój ofiary, prostoty i entuzjazmu dla idei.

Wstępujemy do kaplicy, która jest główną, centralą Niepokalanowa. Kaplica to zwykły barak. Spotykamy kilku braci, klęczących na ziemi, bez oparcia. Oni w wolnych chwilach szturmują do Niepokalanej. Energią duchową ładują swoje wewnętrzne akumulatory.

Kiedy wyrażałem podziw dla tak wielkiego dzieła, dla sprężystej organizacji, dla wspaniałych jego osiągnięć, świątobliwy Gwardian odpowiadał skromnie: „To nie ja, to pomoc Niepokalanej. Ona jest Rozdawczynią łask. i na przyszłość całą moją ufność pokładam w Niej”.

O. Maksymilian nie był nigdy w Potulicach. Wysłał jednak do Potulic swego zastępcę O. Nazima, [s. 33] który po zwiedzeniu naszych skromnych zakładów udzielił nam cennych rad i wskazówek. Do Niepokalanowa wysłaliśmy też na kilka dni naszych braci, kierowników poszczególnych działów. Towarzyszyli im Ks. Superior Florian Berlik i Ks. Stanisław Rut. O. Maksymilian przyjął ich serdecznie. Stanął też z nimi do wspólnej fotografii, którą po dziś dzień przechowujemy jako cenną pamiątkę. Po tej wizycie przybyła do Potulic delegacja braci z Niepokalanowa.

W roku 1937 będąc na Dalekim Wschodzie, podróżowałem szlakiem O. Maksymiliana do Japonii. Przyjechałem do Nagasaki. Z dworca taksówka zawiozła mnie do wzgórza Hongosi, gdzie O. Maksymilian zbudował Niepokalanów japoński, „Mugenzai no Sono” - Ogród Niepokalanej.

„Mugenzai no Sono” O. Kolbego to święta rzecz. Ze wzgórza Hongosi idą blaski wiary prawdziwej na piękny kraj Jamato. Na tym wzgórzu przygotowują się kadry rodzimego duchowieństwa, które niezadługo rzucą się w wir walki o szlachetną japońską duszę.

W tym samym roku byłem z O. Maksymilianem na Międzynarodowych Targach w Lipsku. W dziale poligraficznym oglądaliśmy maszyny drukarskie. Chodziliśmy od stoiska do stoiska. Ten niepozorny Franciszkanin w połatanym habicie zwracał na siebie ogólną uwagę.

W jednym ze stoisk stała największa maszyna rotacyjna. Na maszynie była wypisana cena 150 tysięcy dolarów. Widząc tak zawrotną sumę, chciałem minąć ten wspaniały eksponat. Ojciec jednak zatrzymał mnie. Następnie prosił o uruchomienie maszyny. Okiem znawcy przypatrywał się jej najdrobniejszym elementom i instalacjom. Tłumaczył mi przy tym na czym polegają niektóre innowacje i ku mojemu zdziwieniu okazywał chęć nabycia tej wspaniałej maszyny.

Wyrażając moje zdumienie, zapytałem „Ale skąd Ojciec weźmie pieniądze na zapłacenie tej fantastycznej sumy”. Wówczas on spojrzał na mnie z pewnym zdziwieniem, jakby chciał powiedzieć: „O ty małej wiary”. A potem ujrzałem błysk w jego oczach i usłyszałem krótką odpowiedź: „Niepokalana zapłaci”. I Niepokalana zapłaciła.

O. Ignacy Posadzy, T.Ch. [s. 34]


Druk: „Migrant Echo” 1(1972), s. 33-34.

odsłon: 14495 aktualizowano: 2012-01-23 11:10 Do góry