Na ziemi szwedzkiej.

Pliki do pobrania

Od kilku dni bawię w Malmö. Mieszkam przy ulicy Spangatan 7, w siedzibie Katolickiej Misji Polskiej w Szwecji. Powoli przyzwyczajam się do ludzi, ich języka i zwyczajów. Rano jadę wygodnym autobusem nr 15 na Gustaw-Adolftorged. Stamtąd już kilkadziesiąt kroków do „Katolska Kyrka” - kościoła katolickiego. W tym kościele spotykam księdza niemieckiego, włoskiego i węgierskiego. Są to duszpasterze, roztaczający opiekę duchową nad swymi rodakami w Szwecji.

Wśród polskich Sióstr

Po Mszy św. idziemy z ks. Rektorem Chmielewskim do Sióstr Elżbietanek. Przy furcie wita nas. Uśmiechnięta Siostra Nolaska, która już od 20 lat pracuje w Szwecji. Jest ona prawdziwą opiekunką Polaków mieszkających w Malmö i okolicy.

- Czy Siostra nie tęskni za Polską, za Poznaniem?
- Jest tyle roboty - powiada - że nawet nie ma czasu na takie tęsknoty.

Spotykamy tu również Siostrę Teresę, która przybyła aż z północnej Norwegii, z krainy koła polarnego, by służyć naszym rodakom.

Dowiaduję się, że wszystkich Elżbietanek w Szwecji jest około 70. Reszta sióstr w tym kraju w liczbie 40 rekrutuje się z innych zgromadzeń.

Ciekawa rzecz, że wśród Szwedek nie ma prawie żadnych powołań. Również wśród mężczyzn nie ma powołań do stanu kapłańskiego lub zakonnego. Na 60 kapłanów w Szwecji jest tylko 7 Szwedów i to prawie sami konwertyci.

Kaczki na ulicy

Gdy wychodzimy od Sióstr, zaskakuje nas dziwny widok. Ulicą spacerują dwie dzikie kaczki. Samochody się zatrzymują, by ich nie przejechać. Nie jest to tutaj, jak słyszę, nic nadzwyczajnego. Nieraz dzika kaczka nawet swoje kaczątka prowadzi poprzez ulice. Ptakom bowiem nikt krzywdy nie czyni. A one tak się oswoiły, że niejednokrotnie z ręki biorą pożywienie.

Opowiada mi ks. Chmielewski, że idąc kiedyś za miastem z jednym z naszych rodaków zauważył, że napotykane dzikie kaczki były dziwnie płochliwe i usuwały się z drogi. Na wyrażone z tego powodu zdziwienie, nasz rodak odpowiedział: „Proszę księdza, one się mnie boją, bo ja już kilka z nich ubiłem”...

Kawałek Polski

W Zielone Świątki uroczystość I. Komunii św. dzieci. Siedmioro dzieci polskich przystępuje po raz pierwszy do Stołu Pańskiego. Uroczystość rzewna. Gorące przemówienie ks. Rektora. Po nabożeństwie spotykam się z dziećmi i rodzicami. Niektórzy przyjechali z miasteczek odległych o 60, 80 km. Wszyscy własnymi samochodami, choć są tylko robotnikami. Wspólne śniadanie. Nastrój serdeczny. Padają słowa o wierności Bogu i Ojczyźnie.

Nazajutrz; wyjeżdżamy do Hälsingborga. Jest to czwarte największe miasto Szwecji. I tutaj znajduje się kolonia polska w liczbie 150 osób. Siostry Służebniczki z Pleszewa mają tu swój dom. Opiekują się dziećmi polskimi. Przełożoną jest tu dzielna i niezmordowana Siostra Wiktoria. Od 30 już lat przebywa w Szwecji. Wpierw pracowała w Oskarström, gdzie również znajduje się dom polskich Służebniczek.

W drodze do Sztokholmu

Z Hälsingborga przemierzamy samochodem cały półwysep w kierunku na Norrköping. Towarzyszy nam Siostra Wiktoria, udająca się ze sprawunkami do Sztokholmu.

I znowu mkniemy szeroką, pięknie utrzymaną asfaltowaną drogą. W środku żółty pas, dzielący drogę na dwie połowy. Po bokach dwie białe krechy fosforyzujące w nocy. Tam, gdzie żółty pas jest podwójny, nie wolno się mijać samochodom.

Przy drodze co kilka kilometrów spotykamy stacje benzynowe różnych konkurencyjnych firm. Przeważają jednak SHELL i ESSO, należące do amerykańskiej Standard Oil Company. Przed stacjami na masztach powiewają flagi różnych narodów z flagą szwedzką na czele (żółty krzyż na niebieskim polu).

Mijamy pola uprawne, a wśród nich schludne, kolorowe domki z pomalowanymi na biało i lakierowanymi okiennicami. Na ogrodzonych pastwiskach pasą się krowy maści czerwonej. Koni prawie się nie widzi, ani na drogach, ani w polu.

Na polach uwijają się małe traktory, ciągnące maszyny i różne kombajny. [s. 430]

Zielone złoto

Przeważają jednak lasy. Lasy, „zielone złoto”, obok rudy żelaznej - „szarych diamentów” stanowią główne bogactwo Szwecji. Dają one państwu 2/5 wszystkich dewiz. Przyrost drewna wynosi 61 milionów metrów sześciennych. W roku ubiegłym produkcja papieru i miazgi drzewnej wynosiła 1.500.000 ton.

Polska „nuna”

Zatrzymujemy się na chwilkę w mieście Varnamo. Mimo, że miasto liczy 30.000 mieszkańców, nie ma tu nawet kaplicy katolickiej. Raz po raz przyjeżdża tu wędrowny misjonarz i odprawia Mszę św. w sali hotelowej.

Wychodzimy z samochodu. Siostra Wiktoria budzi wielkie zainteresowanie wśród dzieci. Mają one wielkie, niebieskie oczy i długie, jasne włosy. Z podziwem spoglądają na Siostrę. Mówią do siebie: „Tita, tita” - patrz, patrz, to jest „nuna” - zakonnica. A jeden starszy jegomość przystępuje do ks. Chmielewskiego i pyta dyskretnie: „Ta nuna to chyba ksieni, bo nosi krzyż na piersiach?”

Wysoka stopa życiowa

Przy głównej ulicy mnóstwo sklepów. Sklepy te są w większej części samoobsługowe. Stosy towarów leżą na długich stołach. Kupujący, zaopatrzony w koszyczek z plastiku, wybiera sobie co mu potrzeba. Następnie podchodzi do kasy i płaci rachunek.

W sklepie z owocami rozchodzą się zapachy pomarańcz, winogron, bananów. Kilogram pomarańcz kosztuje 1,5 korony. Jest to niedużo, skoro robotnik zarabia 5 koron na godzinę. Natomiast wykwalifikowany murarz otrzymuje na godzinę 18 do 25 koron. Przeciętny pracownik zarabia na pięć ubrań miesięcznie.

Kobiety szwedzkie nie potrzebują pracować, by uzupełnić pensję męża. Dodatek rodzinny na każde dziecko wynosi 60 koron miesięcznie. Stanowi to równowartość 12 kg masła lub 40 kg pomarańcz.

Każdy obywatel Szwecji po ukończeniu 67 lat uzyskuje prawo do renty, która wynosi 500 koron miesięcznie. Bo też Szwecja należy bez wątpienia do najzamożniejszych krajów Europy.

Oczywiście nie wolno porównywać poziomu życia Szwedów ze stopą życiową w Polsce. Przecież Szwecja od blisko 150 lat nie zaznała tragicznych skutków wojny. Poza tym kolosalne dochody z eksportu wysokoprocentowych rud żelaza oraz „zielonego złota” przysparzają temu krajowi nadzwyczajnych bogactw. Płynęły one nieprzerwanie także wtedy, gdy inne kraje pustoszyły wojny.

Blaski i cienie

A jednak mimo dobrobytu spotyka się na dnie duszy tego szlachetnego narodu niepokój, jakąś nieokreśloną trwogę. Głównego źródła tego niepokoju należy szukać w upadku moralności, szczególnie wśród młodzieży. W Szwecji w wychowaniu nie stosuje się kar. Nie przyzwyczaja się też dziecka do ofiary.

„Gör, vat tü vill” - czyń, co ci się podoba - oto hasło, które przyświeca wychowaniu młodego pokolenia. Nadto rozwody stały się plagą narodową. A ich następstwo to częste zboczenia psychiczne u dzieci. Zastraszająco wielu młodych Szwedów, i to głównie z rodzin rozbitych, pozostaje pod opieką klinik psychiatrycznych.

Stąd też biskupi protestanccy biją na alarm. Ostrzegają, że rozwody, dzieciobójstwo i rozpusta muszą zawieść naród do upadku.

X. Posadzy [s. 431]


Druk: „Przewodnik Katolicki” 28(1958), s. 430-431.

odsłon: 13863 aktualizowano: 2012-01-31 16:08 Do góry