W Wiecznym Mieście.

Pliki do pobrania

Jestem w Rzymie. Mieszkam w Kolegium Polskim przy Piana Remuria. Przed 20 laty były ta prawie pustki. Dziś powstała tu nowa dzielnica. Wspaniałe wille, nowoczesne bloki mieszkaniowe. Bogactwo i rozmach form architektonicznych. Zresztą cale miasto rośnie jak na drożdżach. W niedługim czasie Rzym liczyć będzie dwa miliony mieszkańców.

Rzym się modernizuje. Znikają tramwaje. Zastępują je nowoczesne autobusy. Burzy się stare domy, przebija ulice, zmienia się nawierzchnie. To wszystko przyczynia się do unowocześnienia starożytnego miasta. Ulice zawalone samochodami. Widać oczywiście clownie włoskie marki, choć duło wozów pochodzenia amerykańskiego. Niesamowicie wielka ilość skuterów marki „Vespa” i „Lambretta”.
Policjanci w dużych, czarnych hełmach kierują ruchem. Wymachują rękami, gestykulują, z finezją przebierając palcami. Autobusy i trolejbusy rzymskie zapchane do ostatniego miejsca.

Oczy przykuwają luksusowo urządzone sklepy i wystawy. To wszystko robi wrażenie wielkiego bogactwa. Wystarczy jednak skręcić w kręte uliczki starego miasta, by się przekonać, że nie wszystko złoto, co się świeci.

Jak za dawnych lat widać między domami przeciągnięte sznury z suszącą się bielizną. Sklepy skromne i ubogie. Niczym nie przypominają bogatych wystaw za Via Nationale. Kto raz był w Rzymie, pokochał go całym sercem. Niezapomniany urok pozostawiają bazyliki, kościoły oraz ruiny dawnej światowładnej Remy. Każdy pielgrzym czy turysta uważa sobie za święty obowiązek odwiedzenie nasamprzód czterech głównych bazylik rzymskich.

Bazylika św. Piotra

Udajemy się do bazyliki św. Piotra. Do bazyliki wiedzie nowa, wspaniała awenida - Via della Conciliazione. Zburzono całą dzielnicę domów i wąskich uliczek, które stanowiły przedpole bazy. Niezapomniany urok wywiera wielki, kamienny plac, według planów Berni-[s. 228]niego. Imponujące są te potężne kolumnady, istne zagaję doryckich filarów. Wielki plac zdobi wysoki obelisk egipski, przywieziony z Heliopolis przez cesarz Kaligulę. Tryskają tu dwie wspaniale fontanny. Wstępujemy po niezliczonych stopniach do przedsionka, a potem do samej świątyni.

Świątynia jest tak ogromna, że człowiek czuje się w niej jak kruszyna. Powoli oswajamy się z jej kolosalną przestrzenią. Cały obszar bazyliki wynosi 15160 m2. Pomieścić się w niej może ponad 60 tysięcy wiernych.

Powoli zbliżamy się do ołtarza osłoniętego wspaniałym baldachimem, dziełem Berniniego. Kolumny barokowe w kształcie spirali są odlane z brązu wziętego z Panteonu. W krypcie pod ołtarzem znajduje się grób św. Piotra. Przy groble pali się 95 wiecznych lamp. Spędzamy tu chwile pełne modlitewnej zadumy.

Na prawym końcu nawy głównej jest stara figura brązowa św. Piotra. Każdy pielgrzym z wielką czcią całuje stopę Apostola. Starta jest ona od tych bezustannych pocałunków wiernych.

Nad grobem Apostola uderza w oczy rozpięta kopuła, zawrotna w swej wysokości 118 metrów.

Na fryzie dookoła kopuły biegnie napis, niesiony przez dwumetrowe litery: „Tu es Petrus et super hanc petram aedificabo Ecclesiam meam”. Tyś Jest Opoką, a na tej opoce zbuduję Kościół mój.

Wpatrując się w ten napis słyszymy poszum wieków, co płynie od grobu pierwszego Papieża, który kładł podwaliny pod potęgę. Kościoła św.

Z rozrzewnieniem stajemy przed sławną „Pieta” Michała Anioła. Wpatrujemy się w stężałe i skostniałe cierpieniem oblicze Matki Bożej Bolesnej.

Klękamy u stóp sarkofagu św. Piusa X. Spotykamy gromadę pielgrzymów trwających tutaj na modlitwie. Młody zakonnik ociera bezustannie różańce, medaliki o trumnę św. Papieża i wręcza je pielgrzymom.

Pod bazyliką znajdują się krypty Sacrae Grotte Vaticane, bogate w różne elementy artystyczne. W ostatnich latach zostały ono całkowicie przebudowane i odnowione.

Prawie tuż nad grobem św. Piotra przygotowuje się kaplicę polską. W ołtarzu znajdzie się wielki obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, wykonany w mozaice. Gotowy już obraz, stanowiący wierną kopię obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, podziwiamy w pracowni włoskiego artysty. Poświęcenie obrazu i kaplicy odbędzie się z okazji przyjazdu do Rzymu X. Kardynała Prymasa.

Inne bazyliki

Teraz kolej na bazylikę „Santa Maria Maggiore”. Jest to jedna z najstarszych bazylik i 80 kościołów poświęconych Najśw. Dziewicy.
Wnętrze świątyni pełne majestatu. Kolumny marmurowe, mozaiki, brązy, jaspisy sycylijskie, lapis lazuli czynią potężne wrażenie. Na pewno grobowiec papieża Klemensa IX. Piękna i bogata jest kaplica Borghesów. Wspaniałe są freski Guido Reniego. W kaplicy Najśw. Sakramentu dużo adorujących.

Nie mniej modlących spotyka się przed obrazem Matki Boskiej „Salus Populi Romani”. Obraz ten, zupełnie podobny do obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, stanowi wielką Świętość Wiecznego Miasta. Przed tym obrazem Pius XII odprawił swą Mszę św. prymicyjną. W Roku Jubileuszowym 1950 przeniesiono obraz w uroczystej procesji do bazyliki św. Piotra. Dzwoniły dzwony wszystkich kościołów rzymskich, grały orkiestry, wojsko prezentowało broń, z balkonów sypały się kwiaty. Ponad milion ludzi uczestniczyło w tym triumfalnym pochodzie Matki Najświętszej.

Ostatni raz w takiej samej uroczystej procesji przeniesiono obraz do bazyliki św. Piotra z okazji ogłoszenia dogmatu Wniebowzięcia. [s. 229]

Wspaniała i bogata jest również bazylika św. Jana „San Giovanni in Laterano”. Nazywają ją matką kościołów chrześcijańskich. Tam Ojciec św. jest proboszczem i patriarchą tej świątyni.

Wnętrze pięcionawowe. Bogate i ozdobne są kaplice Torlonia i Corsini. Wewnątrz bazyliki rzucają się w oczy wielkich rozmiarów figury św. Apostołów. Wysoko widać zatknięty sztandar turecki, przesłany papieżowi przez Jana Sobieskiego po zwycięstwie pod Wiedniem.

Już prawie poza miastem, na drodze do Ostii, znajduje się czwarta z rzędu bazylik większych - bazylika św. Pawła. Dla nas, jeżdżących własnym samochodem odległości w Rzymie prawie nie istnieją. Toteż w mig znajdujemy się na jednym z mostów Tybru, wpatrując się w malowniczo zabudowane brzegi tej malowniczej rzeki.

Przystajemy na chwilę, by popatrzyć na groźny zamek Anioła, królujący niegdyś jako miejsce obronne nad miastem. Ruszamy dalej przez ludne przedmieścia. Za chwilę stajemy przed wspaniałą kolumnadą bazyliki św. Pawła. Świątynia ta, największa po bazylice św. Piotra, zniszczona została przez pożar w roku 1823. Postanowiono zbudować nową świątynię. Z całego świata posypały się składki i dary na budowę świątyni. Wchodzimy do bazyliki. W mrocznym wnętrzu pięcionawowej budowli otacza nas las 80 granitowych kolumn, potężnych jak dęby tysiącletnie. Przez wąskie okna sączy się skąpo światło słoneczne. Kładzie się na Szkliwie marmurowej posadzki. Gra i lśni tajemniczo. Ślizga się po złocie i kunsztownych stiukach. Odsłania piękne freski z życia św. Pawła. Muska portrety wszystkich papieży, poczynając od św. Piotra. Jesteśmy oczarowani. Długie chwile spędzamy następnie u grobu św. Pawła, Apostoła narodów. Modlimy się również w jednej z bocznych kaplic. W tej to kaplicy modlili się członkowie nowozałożonego zakonu jezuickiego. Tu przed rozejściem w świat żegnali się z swoim Wodzem i Założycielem, św. Ignacym Loyolą.

Roma antiqua

Na wyżynach Palatynu. Urocze przedpołudnie. Choć to dopiero ostatnie dni lutego, pocałunki słońca już ogniste. Promienie jego przeglądają się w kroplach rosy, wiszących jeszcze na źdźbłach zielonej trawy.

Palatyn to sławna siedziba czarów. Tu znajdował się pałac Nerona, który według współczesnych miał być otoczony tysiącami kolumn.

Z tego, co się ostało, można wnioskować, jaki panował przepych w tych rozlicznych atriach, trykliniach i wielkich salach przyjęć. Jak lśniły tam złoto i marmury. Jak pluskały tam wodotryski w wielkich, marmurowych basenach.

I przeminęła pycha i duma cezarów, jak wicher i burza mijają.

A Zygmunt Krasiński, snując refleksje na Palatynie, tak potem pisze:
„I tu chadzały w purpurze i złocie Niesprawiedliwości,
A dziś ich świątyń marmury śpią w błocie,
Nad prochem ich kości”.

Stajemy w zadumie przed łukiem triumfalnym Tytusa; szlachetne linie tej budowli stawały się natchnieniem dla tylu artystów renesansu. Tymczasem z pobliża ciągną nas ku sobie najpotężniejsze rozwaliska dawniejszego Rzymu.

Po drodze rzucamy okiem na wspaniały łuk Konstantyna, ustawiony tu na pamiątkę jego zwycięstwa nad Maksencjuszem przy moście Milwijskim.

Koloseum

Za chwilę znajdujemy się już w obrębie Koloseum. Olbrzymi ten amfiteatr budowali cesarze Wespazjan i Tytus. Milion jeńców pracowało nad jego wzniesieniem. Otworzył go Tytus, poświęcając na to tysiące jeńców i dzikich zwierząt. Gmach ten miał pomieścić 80.000 widzów. Po dziś dzień zachowały się klatki, w których przetrzymywano lwy, tygrysy, słonie, potrzebne do widowiska. Osobne sale były przeznaczone dla gladiatorów. Oni to na oczach cesarza, patrycjuszy i ludu wznosili okrzyki: „Ave Caesar, morituri te salutant!” A potem zabijali się wzajemnie.

Tu w Koloseum ginęli za Chrystusa liczni chrześcijanie w straszliwych katuszach, rozszarpywani kłami dzikich zwierząt.

Toteż na pamiątkę chrześcijan-męczenników wzniesiono tu krzyż. W piątki odbywa się tu Droga Krzyżowa. Często widać pielgrzymów udających się w zwartym pochodzie do Koloseum, by u stóp Krzyża trwać na modlitwie. Wśród ruin Koloseum trwamy w głębokim skupieniu. To miejsce pachnie wonią kadzidlaną i palmami, co wykwitały w rękach męczenników i wieściły zapowiedź zwycięstwa.

Wielki problem

Gdy wychodzimy z Koloseum, oblegają nas nachalnie ludzie biedni. Proszą o jałmużnę lub ofiarują nam na sprzedaż kartki, pamiątki.

Włochy mają ciągle jeszcze ponad milion bezrobotnych. Kraj nie posiada własnych surowców. Toteż przemysł włoski ma ciężką konkurencję ze strony Francji i Niemiec. Są to bowiem kraje zamożne i bogate w surowce.

Nawet emigrować nie ma gdzie. Już ponad 10 milionów Włochów znajduje się poza krajem rodzinnym. Kolonie też się skończyły.

Największym bogactwem Włoch są dzieci. Wszędzie ich pełno. Na ulicach, w podwórkach, w ogrodach miejskich hasają ciemnowłose i ciemnookie włoskie pacholęta. One to sprawiają, że ludność Włoch dochodzi już do 50 milionów.

Włochy nastawione są wybitnie na gości z zagranicy. Ponad milion turystów przewija się co roku przez Rzym. Turyści płacą za wszystko. Płacą za oglądanie włoskiego nieba, co ma koloryt niebiesko-lazurowy, znany z obrazów Veronese’a i Tintoretta. Płacą za czar, który spływa z świątyń i rzymskich zabytków. Płacą również za te wiośniane świty, za urok włoskiej „primavery”, kiedy według słów poety:
„Migdałowe kwitną drzewa,
Winnic się zielenią wzgórza.
Wiatr zapachy pól przywiewa -
Ziemia w słońcu już rozbłyska,
Niby w ogniu złotym nurza”.

X. Posadzy
Rzym, 3 marca 1957 r. [s. 230]


Druk: „Przewodnik Katolicki” 17(1957), s. 228-230.

odsłon: 15649 aktualizowano: 2012-02-01 12:07 Do góry