23. List okrężny

Umartwienie kapłana.


 

Kochani Księża!

Nastał czas Wielkiego Postu, czas umartwienia i wejścia w siebie. Posypani pokutnym popiołem, wsparci o krzyż, z którego Chrystus wyciąga ku umęczonym duszom swe zbawcze ramiona, przeżywamy wraz z naszymi wiernymi owe wielkopostne dni zbawienia.

Tempo współczesnego życia i pracy staje się tak mordercze i gwałtowne, że człowiek przestaje być panem siebie a pochwycony w tryby nadmiernych swych obowiązków i kłopotów, gubi się w chaosie codziennych spraw. Nawał wrażeń, zmartwień i prac jest tak wielki, że pochłania całkowicie jego uwagę i myśl, i nie zostawia mu czasu na spokojną ocenę i przemyślenie swoich spraw wewnętrznych.

W czasie Golgoty przystańmy na chwilkę w tej szalonej pogoni życia. Przejmijmy się wielką nauką, którą Kościół w tym czasie zbawczym głosi.

Jest jedno słowo, które w tym okresie brzmi w liturgii bezustannie - to słowo „umartwienie".

Warto więc na nowo zapalić serce swoje płomienną miłością do tej wielkiej cnoty.

Pius XI w swej encyklice „Miserentissimus Deus" nawołuje do udziału w powszechnej „krucjacie umartwienia". W tej encyklice Ojciec św. wyraża swój żal, że duch umartwienia nie jest doceniany przez wiernych: „Głęboko bolejemy, że w naszych czasach i samo pojęcie przebłagania i umartwienia, i sama ich nazwa, w wielu utraciły nie mało z dawnej siły, dzięki której rodziły się niegdyś wielkie umysły i do wielkich pobudzały ofiar".

Pius XII w swej encyklice „De Corpore Christi Mystico" woła: „Zaiste straszliwa to tajemnica, o której rozważać nigdy nie będzie dosyć, a mianowicie, że zbawienie wielu zależy od modlitwy i dobrowolnych umartwień członków Mistycznego Ciała, podejmowanych przez nich w tej intencji oraz od czynnej współpracy pasterzy".

Konieczność umartwienia wypływa z samej istoty doskonałości, która polega na miłości Boga, posuniętej aż do ofiary z siebie. Podkreślają to wyraźnie nasze Ustawy, które wskazują na „żądzę ofiary z siebie i radosne poświęcenie sił, wygód i życia dla dobra polskich tułaczy" jako na charakterystyczną cechę każdego chrystusowca.

Istotnie miara naszego postępu duchowego, zależna jest od miary w jakiej sobie gwałt zadajemy: „Tantum proficies, in ąuantum tibi ipsi vim intuleris" (De Imit. Christi 1, 25).

Jesteśmy wszczepieni w Chrystusa przez chrzest. Nosimy nadto szczytne miano chrystusowców. Słuszna przeto rzecz, że starać powinniśmy się upodobnić do Pana i Mistrza naszego. A przecież całe życie Chrystusa było krzyżem, jednym krzyżem męczeńskim. „Tota vita Christi crux fuit et martyrium" (De Imit. Christi).

Jesteśmy kapłanami, duszpasterzami. Chrystus przez krzyż zbawił świat. Tak też i my wsparci o krzyż umartwienia i pokuty, możemy jedynie skutecznie zbawiać dusze. Gorliwość nasza apostolska przyniesie też tym więcej owoców, im ściślej uczestniczyć będziemy w cierpieniach Chrystusowych. Św. Paweł, wzór wszystkich duszpasterzy, ożywiony był właśnie tą pobudką. Ona sprawiała, że fen wielki misjonarz uzupełniał w swoim ciele cierpienia Chrystusowe, by wyjednać dla Kościoła łaski (Koi 24).

Umartwienie jest warunkiem doskonałości. Św. Franciszek Salezy uchodzi za najłagodniejszego pośród mistrzów życia wewnętrznego. A jednak pewien wybitny znawca jego myśli i zasad tak o nim pisze: „Nie było chyba człowieka o bardziej pociągającej pobożności, o tym każdemu wiadomo. Równocześnie jednak nie było ducha tak surowego w stosunku do samego siebie i tak nieubłaganego, jeśli chodzi o pozwolenie sobie na jakiś odruch czysto przyrodzony i ludzki".

Duch umartwienia potrafi nam zabezpieczyć wytrwanie w dobrym i gorliwości kapłańskiej. W prefacji wielkopostnej każe nam Kościół dziękować Bogu za to, że przez umartwienie Bóg powściąga nam złe skłonności, podnosi naszego ducha, a przez to usposabia go do kontemplacji rzeczy Bożych, ubogaca nas cnotami i zasługami. „Qui corporali ieiunio vitia comprimis, mentem elevas, virtutem largiris et praemia".

Viti comprimis - ze wszystkich żądz, które bez przerwy do złego nas kuszą, to najniebezpieczniejsze żądze zmysłowe. Dlatego też Apostoł woła w swym mocnym stylu: „Ciało pożąda przeciwko duchowi" (Ga 5,17). „Umysłem służę zakonowi Bożemu, a ciałem zakonowi grzechu" (Rz 7,25). Ciało trzeba przeto trzymać mocno w ryzach a jego pragnienia poskramiać. Zadanie to spełnia umartwienie. Jest ono znakomitą zaporą przeciwko poduszczeniom życia zmysłów.

„Mentem elevas" - doktorowie i mistrzowie życia duchowego w zaleceniach swych udzielanych duszom, które Bóg powołuje do głębszego życia wewnętrznego, wskazują na ducha umartwienia, jako na jeden z najbardziej podstawowych przymiotów, którymi te dusze odznaczać się mają: „Jeśli chcemy się wznieść ku niebieskim rzeczom, musimy umartwić żądzę ciała" (św. Grzegorz).

Przykład świętych kapłanów potwierdza to świadectwo. Przez umartwienie wznieśli się oni na ten wysoki stopień życia wewnętrznego, jaki w nich podziwiamy, i tak np. w życiu św. proboszcza z Ars obserwujemy, że w miarę, jak się wyzwalał z życia zmysłów, jego zjednoczenie z Bogiem stawało się coraz ściślejsze i przemieniało się niekiedy w stan ekstazy, w którym dusza jego już tu na ziemi zażywała rajskich rozkoszy.

„Virtutem largiris et praemia" - dusza kapłana umartwionego staje się przedmiotem upodobania Boga, który jej udziela z obfitością skarbów łaski swojej. Jego wola skrzepiona tyloma zwycięstwami nad życiem zmysłów, coraz bardziej utwierdza się w życiu wewnętrznym. Nadto umartwienia wiernie praktykowane pomnażają w nas zasługi dla nieba.

Praktyka umartwienia. Z wyżej przytoczonych argumentów należy wysnuć wniosek, że z umartwienia musimy uczynić jedną z najważniejszych praktyk naszego życia kapłańskiego.

Wprawdzie Towarzystwo, prócz zakazu palenia tytoniu, zażywania tabaki i gry w karty, nie nakłada na swych członków szczególnych i określonych umartwień zewnętrznych. Za to „ulubioną i stałą pokutą członków powinna być bezwzględna wierność dla ducha Towarzystwa i nacechowana poświęceniem praca dla jego posłannictwa" (§ 15 Ustaw).

Umartwienie w tym względzie winno się przejawiać zwłaszcza w wierności dla ducha ubóstwa, jako przeciwstawienie duchowi samolubstwa, ukochania przyjemności oraz chęci zdobywania dla siebie ziemskich dóbr.

Natomiast dążyć będziemy za wszelką cenę do „ukochania krzyża i umartwienia, do zupełnego oderwania serca od ziemskich dóbr i przy-wiązań, do wyrzeczenia się próżności światowych i wygód osobistych" (§41 Ustaw).

Pożądliwość ciała umartwiać będziemy przez chętne przestrzeganie postów z okazji binowania, celebrowania w kościołach filialnych w spóźnionej porze, przez umartwianie smaku, przez wstawanie wczesne d ściśle oznaczonej porze itp.

Umartwienie nasze objawiać się będzie nadto, przez opanowywanie gniewliwości, przeczulonej drażliwości czy rażącej tak często apodyktyczności Wadliwości te zamieniać będziemy w uczucia ujmującej łagodności i dobroci pasterskiej.

Bądźmy pomysłowi w wynajdywaniu różnych innych jeszcze sposobów umartwienia. Można setki umartwień uprawiać bez zewnętrznego zwracania na siebie uwagi, w ciszy i samotności.

Praktykujmy nasze umartwienia z miłością. Miłość bowiem nadaje wartość umartwieniu. Gdy pozbawiamy się czegokolwiek dla Chrystusa, ho znak, że o Nim pamiętamy.

Najdoskonalszym jednak rodzajem umartwienia, to wielbić Chrystusa w każdej najmniejszej rzeczy, która nam sprawia ból. Poddajmy się więc Jego woli na każdym kroku, przez pełne miłości Fiat.

Chrystus króluje przez swój krzyż, który jest orężem Jego zwycięstwa. Nie pożądajmy więc innego oręża.

Przez umartwienie nośmy w duszach naszych wyciśnięte stygmaty Męki Chrystusowej. Jako Chrystusowcy z Jego Towarzystwa, towarzyszmy Chrystusowi w duchu umartwienia aż na szczyty Kalwarii.

Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem

(-) ks. I. Posadzy TChr
Poznań, dnia 1 marca 1948 r.


Druk: LO II, s. 15-18.

odsłon: 8108 aktualizowano: 2012-01-29 20:24 Do góry