74. List okrężny

W duchu ofiary.


 

Carissimi!

Z łaski Bożej rozpoczęliśmy nowy rok 1953. Rok ten ma szczególniejsze znaczenie dla Kościoła w Polsce. W tym roku bowiem mija 700 lat od kanonizacji św. Stanisława, biskupa, polskiego męczennika i pierwszego świętego polskiego, wyniesionego na ołtarze.

Tajemnice przyszłości

U progu tego nowego roku staje znowu przed nami tajemnica przyszłości. Kusi i łudzi, żeby ją przeniknąć. Żeby zbadać, co ten rok nam przyniesie, co się w nim wydarzy. Oto pytania, które się narzucają.

Nikt nam nie odpowie, bo to przerasta możliwości stworzenia. Jest to jedynie przywilej wszechwiedzącego Boga.

Chrystus kiedyś twardo i bezwzględnie przestrzegał apostołów: „Niech was nie ogarnia pokusa przewidywań" (Łk 12,29). Odnosi się to ostrzeżenie i do nas, szczególnie w tych czasach niepewności.

Jedna rzecz jest pewna, że ten nowy rok będzie dobrym, jeżeli sami dobrymi będziemy. A drugi pewnik to ten, że ten nowy rok dla każdego z nas winien być rokiem ofiary - annus sacrifid - ofiary integralnej i całopalnej.

Istota ducha ofiary

Negatywnie - wolność od wszelkich więzów i przywiązań doczesnych. W czasie obrzędu profesji wyraził to przełożony słowami: „Za wami świat...".

Trzeba uświadomić sobie, co znaczy mieć ten świat za sobą. Niektórzy sądzą, że to wyrzeczenie się tych grubych form życia i przyjemności zmysłowych. Że to rezygnowanie z tego wszystkiego, co gorszy bliźnich, czego zakazuje Kościół.

O nie! To o wiele, wiele więcej! Mieć świat za sobą to przede wszystkim podporządkować wszystko sprawom Bożym. „Wyrzekamy się wszystkiego, co jest dostatkiem, wygodą, szczęściem ziemskim, samo­wolą, pychą i grzechem".

Rzeczy i sprawy dozwolone, kulturalne, przyjemne, sprawiają naj­więcej kłopotu. Mniema się, że można z nich korzystać do woli. Jeżeli chcemy mieć świat poza sobą, musimy z nich dla siebie rezygnować. Wolno do nich wrócić, z nich korzystać, ale nie dla siebie, lecz dla sprawy Bożej, dla dobra duszy bliźniego.

Jego strona pozytywna

„Przed wami wyżyny świętości i apostolski trud". Te słowa ceremoniału profesyjnego wyrażają w skrócie pozytywną stronę ducha ofiary. Pozytywną stronę ducha ofiary zamyka się w pójściu za Chrystusem. Gdy się ktoś na to zdecyduje, odkrywa dwa elementy Chrystusowego ducha ofiary. Jest to nieustanne przepojenie swego życia świętością oraz przekazywaniem jej innym w apostolskim trudzie.

Dążność do wyżyn świętości jest głównym elementem ducha ofiary. Chodzi tutaj o to, co my sami dobrowolnie i wielkodusznie składamy Bogu w darze. Nie wystarcza więc wstrzymanie się od czegoś i zrezygnowanie z rzeczy dozwolonych. To nas nie zaprowadzi na wyżyny świętości. Trzeba samorzutnie szukać możliwości ofiary z siebie, ze swoich zamiłowani, zamiarów, planów. Winna się w nas bezustannie palić „żądza ofiary z siebie i radosne poświęcenie sił, wygód życia dla dobra dusz".

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus przyznała się pod koniec swej choroby, że od piątego roku życia nie odmawiała Bogu żadnej ofiary.

A przecież i w naszych obrzędach powtarzają się te słowa: „Nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Ale czy duch ofiary św. Teresy zawierał apostolski trud? Chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego. Przecież jest ona patronką misji, zdobywczynią milionów dusz.

Wiemy, co się działo 3 października 1952 roku w bazylice poświę­conej Jej czci w Lisieux. Było to właśnie 25-lecie jej patronatu nad misjami katolickimi, który to patronat powierzył jej Pius XI. Msze św. od północy do północy. Kazania głoszone przez cały dzień w naj­rozmaitszych językach świata. Biskupi i misjonarze zebrani ze wszystkich frontów misyjnych. A wszyscy wyznawali jednogłośnie, że Bóg na misjach wielkie rzeczy czyni za pośrednictwem Małej Teresy.

Sens ducha ofiary

Niektórzy tak zwani trzeźwi realiści, których niestety za dużo w szeregach katolicyzmu, kleru i zakonów, pytają się cicho samych siebie - czy duch ofiary w naszym pojęciu ma sens? Jawi się przed nimi scandalum sacrificii - znany odruchowy wstręt do ofiary.

Niestety, może nie dorośli oni do zrozumienia sensu ofiary. Nikt nie wniknie w sens ducha ofiary, kto ujmuje go tylko w granicach negatywizmu, kto chciałby postawić go za cel życia ludzkiego.

Przyznajmy, że niezrozumienie to zaczyna się od niewłaściwego poj­mowania ofiary Chrystusowej. Przecież ona była tylko najdoskonalszym środkiem do osiągnięcia większej chwały Ojca. Była punktem wyjścia dla realizacji zbawczych planów Bożych.

Krzyż Chrystusowy i ludzki duch ofiary pną się w górę i pozwalają lepiej, pełniej, wyraziściej spojrzeć na Boski Absolut.

Misterium ducha ofiary

Tajemnica ducha ofiary kryje się w tym, że jest to tylko środek przygotowawczy do spotkania z Bogiem. Duch ofiary sprowadza do naszej duszy cały majestat Boga. Oto jego ostateczny sens. A więc jest on wstępem do mysterium unitatis - tajemnicy zjednoczenia.

Ofiara wyzwala nas z więzów, oczyszcza, a zarazem zapala ogniem pożądania miłości Bożej. Wyzwala duszę, następuje zjednoczenie. Człowiek doznaje już tu na ziemi niejako przedsmaku widzenia uszczęśliwiającego, l do tego właśnie prowadzi duch ofiary, jako do celu życia.

Skąd czerpać ducha ofiary?

Na jednym ze swoich portretów, ofiarowanych nam w Potulicach, Założyciel wypisał te słowa: „Duch ofiary płynie z miłości Boga". Istotnie, im większa będzie nasza miłość Boża, tym większy będzie nasz duch ofiary. Wielka miłość Boża potrafi rozpalić wielkiego ducha ofiary i poświęcenia.

l odwrotnie, w przejawach ducha ofiary można poznać stopień miłości Bożej. „Powiedz mi, jak się przedstawia twój duch ofiary, a ja ci powiem, jaka miłość Boża płonie w twoim sercu".

O. Leopoldo da Castelnovo, kapucyn, zmarł w roku 1942 w Padwie. Był to un eroe del confessionale - bohater konfesjonału. Nieraz do 15 godzin dziennie spędzał w konfesjonale, by wysłuchać tłumy penitentów, które garnęły się nie tylko z Padwy, ale i z innych miast włoskich. Toteż w dniu jego śmierci 25.000 ludzi cisnęło się do jego trumny. Zwłoki zarzucono kwiatami. Pogrzeb jego to wielki pochód triumfalny. Proces beatyfikacyjny w toku.

Skąd czerpał ten świątobliwy zakonnik siłę i moc, by sprostać tak olbrzymiemu zadaniu? Czerpał je ze źródła gorącej miłości Bożej.

In tempore tribulationis

„Bracia, nie gaście ducha - woła św. Paweł - i gotowymi bądźcie, bo czas świadczenia bliski jest".

Człowiek ofiary spokojnie przyjmuje to wezwanie. Wszak jego duch rozpalony jest pewnością - „Któż może mi zabrać Pana?" Dla niego nie istnieje czas niepewności. Złożywszy wszystko w ofierze, nie ma nic do stracenia, a zyskać może bardzo wiele .

Jeżeli płoniemy lub staramy się gorzeć płomieniem ofiary, to cóż nas oddali od Chrystusa? Głód, prześladowanie, tułaczka? Nic z tego, bo wówczas spełnią się tylko nasze najskrytsze marzenia: cierpieć i znosić coś dla Imienia Pańskiego. Będziemy mogli naśladować apostołów, którzy „wracając od trybunałów radowali się, że mogli zelżywość cierpieć dla Imienia Jezusowego".

Pamiętajmy o tym, że w ciężkich chwilach siłą przekonania i wolą wytrwania odznaczać się będzie tylko ten, kto w codziennym trudzie wykrystalizował w sobie ducha ofiary.

Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem

(-) ks. I. Posadzy TChr
Poznań, dnia 1 stycznia 1953 r.


Druk: LO IV, s. 57-60.

odsłon: 4470 aktualizowano: 2012-01-30 23:49 Do góry