Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond
(1881-1948)kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin
Bajda
Kardynał August Hlond – światło dla Polski
ks. prof. Jerzy Bajda
Otrzymałem od pewnej życzliwej osoby pokaźny tom zawierający pisma księdza kardynała Augusta Hlonda1. Jest to lektura fascynująca i niezwykle aktualna. Jego myśli pełne ognia duchowego chciałoby się udostępnić wszystkim rodakom. Do napisania tej refleksji skłania mnie zbliżająca się rocznica jego śmierci – już sześćdziesiąta (22 października 1948 r.), a nadto przynagla niezwykła aktualność głoszonych przez niego prawd. Uderza niezwykła jasność, przejrzystość myśli i absolutna prostolinijność jego programu pastoralnego: broniąc dostępu człowieka do Boga, walczy z mocami zła, które w naszej epoce posługują się wszelkimi zdobyczami cywilizacji, aby pogrążyć człowieka w kłamstwie i grzechu.
Tylko Chrystus
Prymas Hlond jest jednoznaczny i zdecydowany: tylko Chrystus i Jego Królestwo jest ocaleniem dla człowieka, dla rodziny, dla narodu, dla ludzkości. W orędziu wydanym z okazji II Śląskiego Zjazdu Katolickiego (11 sierpnia 1923 r.) kładzie nacisk na konieczność odbudowania żywej więzi z Kościołem, ponieważ tylko w Kościele otwierają się źródła łaski Chrystusowej odradzającej człowieka i czyniącej człowieka zdolnym do szlachetnego działania.
„Na zło nie ma innej rady, jak powrót do Kościoła, który jest ‚filarem i utwierdzeniem prawdy’ (Tym 3, 15) i do Boskiej nauki i do Boskiego prawa, które już tylokrotnie odrodziło świat i narody. (…) Zatruta dusza ludu ożyje i wyzwoli się z pęt moralnej niemocy przez przyjęcie odrzuconej prawdy i zaniedbanej łaski Chrystusowej: ‚poznacie prawdę a prawda was wyswobodzi’ (J 8, 2)”2.
Kardynał Hlond stanowczo odrzuca błędny pogląd, jakoby kryzys wiary był nieuniknionym następstwem ewolucji kultury. W Liście pasterskim (1 marca 1924 r.) woła:
„O nie! Pamiętajmy, że nie kultura przyniosła nam wiarę, ale wiara przyniosła nam kulturę. Kultura prawdziwa oznacza postęp, a przede wszystkim postęp moralny, który dokonywać się może jedynie na zasadach wiary. Kultura bez wiary to kształt bez duszy, to forma czcza i próżna. Dopiero wiara napełnia ją treścią i prawdą”3.
Ponieważ prawdziwa kultura zakłada respektowanie zasad moralnych, dlatego ksiądz kardynał piętnuje błąd myślowy, według którego moralność w życiu publicznym nie obowiązuje.
„Rozpasały się złe duchy także w życiu publicznym i jak gdyby w tej dziedzinie nie obowiązywały zasady chrześcijańskie, zaczęto wielokrotnie uprawiać politykę, niezależną od wszelkich praw moralnych. Toteż spotykamy tu więcej walki z przeciwnikami politycznymi, niż pracy dla Ojczyzny”4.
Na VII Zjeździe Katolickim w Poznaniu (6 listopada 1926 r.) piętnuje ksiądz Prymas nie tylko postawę amoralną w polityce, lecz także laicyzm jako ideologię, która z zasady wyklucza prawo do stosowania zasad etycznych w życiu publicznym, a zwłaszcza tych zasad, które mają swoje źródło w chrześcijaństwie. Mówi:
„Dziś Ojciec Święty, Pius XI, w encyklice o Chrystusie Królu wskazuje na to, że w naszych czasach nowy tyran kłamstwa okiełznał ludy katolickie uzdami fałszu, a tyranem tym jest kierunek myśli, który nazwał laicyzmem. Charakteryzuje go jako tę ideologię, która w życiu narodowym i państwowym wypiera wszelką myśl Bożą i religijną. Laicyzm odmawia Kościołowi władzy nauczania, ustanawiania praw i rządzenia narodami w celach wiecznego zbawienia. Zrównawszy religię Chrystusową i pierwszym lepszym fałszem religijnym, chce ją wydać na samowole panujących i rządów. Wmawiają w narody, że w swych wewnętrznych ustrojach prawa Bożego uwzględniać nie potrzebują, szerzy ateizm i upadek etyczny. Z umysłu podtrzymuje niezgodę społeczną, a pod płaszczykiem równości i dobra publicznego uprawia egoizm osobisty i partyjny, głosi zasady, które rozbijają jedność rodziny i rozsadzają społeczeństwo, a odbierając ludziom ideały duchowe, spycha je na tory materializmu, by je wreszcie po smutnych zawodach pchnąć w objęcia przewrotu i komunizmu”5.
Apostoł Królestwa
Prawda o Chrystusowym Królestwie jest bodaj główną ideą inspirującą nauczanie i działalność ks. kard. Hlonda. Ten duszpasterz wiedział, że chrześcijaństwo nie może być tylko ozdobnym dodatkiem do życia, że Chrystus ma być źródłem i zasadą całego życia osobistego i społecznego. Od początku spotykamy u kardynała akcenty, pod którymi podpisałby się bez wahania Autor encykliki „Redemptor Hominis”. Na przykład w przemówieniu do mężów katolickich (Katowice, 10 marca 1925 r.) woła:
„Idea Chrystusowa, i tylko ona, zdolna jest opanować świat ku trwałemu szczęściu narodów. Tylko Chrystusowe prawo i Chrystusowy porządek zgotuje Śląskowi szczęśliwe czasy. Wierni tradycji śląskiej pracujcie i Wy, Mężowie nad utrwaleniem ‚pokoju Chrystusowego w Królestwie Chrystusowym’. Idźcie z kapłanami, stójcie w pierwszej linii, tuż przy krzyżu, pełni żaru i pełni wiary w słowa Boże: ‚Ufajcie, jam zwyciężył świat’ (J 16, 33). I my z Chrystusem zwyciężymy, nikt inny”6.
W obszernym Liście pasterskim „O zadaniach katolicyzmu wobec walki z Bogiem” (Poznań, Środa Popielcowa 1932) ukazuje aktualną panoramę świata zbuntowanego przeciw Bogu i Jego prawu. Spogląda jednak na cały ten problem w świetle tajemnicy Męki Pańskiej.
„Ponawia się widowisko Męki Pańskiej. Rośnie nienawiść wrogów Chrystusowych. Zwalczają Jego naukę, podają w pogardę Jego prawo, burzą Jego świątynię, zniesławiają i gnębią Jego Kościół, ‚fałszywie oskarżają go o wiele rzeczy’ (Mk 15, 3), o podburzanie narodów, o buntowanie przeciw zwierzchności świeckiej, o ukryte zamiary zagarnięcia władzy państwowej: ‚Tegośmy znaleźli podburzającego naród nasz i zakazującego daniny dawać cesarzowi i mówiącego, że jest on Chrystusem Królem’ (Łk 23, 2)”7.
To „widowisko Męki Pańskiej” rozwija kardynał ze wszystkimi szczegółami, pokazując uderzające podobieństwo aktualnej sytuacji świata do sytuacji umęczonego, odrzuconego i opuszczonego Chrystusa. I właśnie w tym świetle, czerpanym z Ewangelii, stara się ks. kard. Hlond zrozumieć zamęt i niepokój panujący w narodach Europy. Pisze:
„To, co się w Europie rozgrywa, jest gwałtownym zmierzchem epoki, której ducha zatruto. Tę niemoc powoduje bezwładność duchowa. To przesilenie jest następstwem kryzysu moralnego. Ten wstrząs ogólny jest zapadaniem się wszystkiego, co zawisło w próżni, gdy z życia ludów usunięto Boga i Jego prawo. Ten ostry załom rozwoju ludzkości to dowód, że bez pierwiastka Bożego narody nie wytrzymują brzemienia własnych dziejów. Ten bezład, to gmatwanie się stosunków, to rysowanie i kruszenie się ustrojów jest bankructwem bezbożnictwa w etyce, bankructwem bezbożnictwa w życiu prywatnym i zbiorowym, bankructwem bezbożnictwa w życiu publicznym i w stosunkach międzynarodowych”8.
Profetyczne widzenie dziejów
Analizując zjawisko zorganizowanego zła w świecie, kardynał przewiduje możliwość jakiejś wielkiej zawieruchy w świecie i wzywa do nawrócenia i do modlitwy. Ostrzega jednak, że
„Są tacy, którzy się możliwością wstrząsów i katastrof nie przejmują. Są ludzie, którzy się z radością wpatrują w czerwoną zorzę nad światem i widzą w niej pożądaną zapowiedź chwili, w której przepaść mają wiara, zasady moralne, prawo przyrodzone, objawienie, chrześcijaństwo, Kościół. Oni ten krwawy brzask witają, jako godzinę swoją, jako godzinę zamieszania i wzburzenia ludów, godzinę walk i mordów, głodu i rozpaczy. W tę godzinę chcą rozwinąć nad światem czarną chorągiew szatana. Przyszłe czasy mają się w ich oczekiwaniu ustalić na zasadzie człowieczeństwa bezwzględnie wyzwolonego od Stwórcy”9.
Wobec tej bardzo groźnej prognozy zwolennicy różnych światopoglądów nieugruntowanych na prawdzie poszli na ustępstwa o kompromisy. Tylko katolicyzm jasno widzi zagrożenie idące od strony bolszewizmu i sprzymierzonych z nim ideologii, takich jak racjonalizm, ateizm, laicyzm itd.
„Toteż ocalenia od moralnej zagłady wyczekują narody nie od kogo innego, jeno od Kościoła Chrystusowego. Oczy świata zwracają się ku Opoce Piotrowej, o której katolicy i niekatolicy wiedzą, że się w potopie zła nie pogrąży”10.
Kardynał podkreśla stanowczo, że rola Kościoła w tym kontekście nie przestaje być całkowicie „religijna i duchowa”.
„Jedyny spór i to spór wielki, odwieczny, jaki prowadzi [Kościół], to spór o Boga, Jego naukę i prawo, o wiarę, o sumienie i o swobodę swego działania. Inne walki ziemskie stara się łagodzić, ale się w nie wciągać nie pozwala, wywierając jedynie pośrednio zbawczy wpływ nawet na niespokojne życie państwowe przez to, że wszystkim przypomina prawo Boże, obowiązujące również w zakresie spraw publicznych”11.
Ponieważ cały Kościół jest atakowany, dlatego musi podjąć walkę, nie tylko obronną; musi uruchomić „powszechną ofensywę katolicką”, zgodną z jego posłannictwem ewangelicznym; to musi być przede wszystkim „krucjata życia wewnętrznego”.
„Kościół nie chce być muzeum wycofanych z użytku świętości, lecz Kościołem ducha i mocy Zielonych Świątek. Z tego ducha i z tej mocy zrodzi się właściwa zwycięska ofensywa katolicka na zewnątrz”12.
Kardynał zdaje sobie sprawę, że jest to „wielka rozprawa”, która wypełni dzieje XX wieku, że będzie to walka „w sumieniu ludów” między katolicyzmem a bezbożnictwem, „między ‚Kościołem Boga żywego’ (1 Tym 3, 15) a ‚bożnicą szatańską’ (Ap 3, 9)”, na podobieństwo dawnego zmagania między młodym Kościołem a duchem pogańskiego Rzymu. Nikt nie może mieć wątpliwości, że ostateczne zwycięstwo należy do Chrystusa: „Bo On ma królować” (1 Kor 15, 25)13.
Trzeba jednak trzeźwym okiem dostrzegać złowrogie działania zakonspirowanych organizacji bezbożniczych, wolnomularskich, „wolnomyślicielskich”, które rozwijają swoją aktywność od początku uzyskania przez Polskę niepodległości.
„Nie przebrzmiało jeszcze w świecie zmartwychwzbudzające tchnienie: Polsko, ‚wynijdź z grobu’ (J 11, 43), a już odbywa się w łonie wskrzeszonej Ojczyzny śmiercionośne zatruwanie pierwiastków życia i walka z jego stwórczym początkiem: Chrystusem. Ledwie nas Opatrzność postawiła z powrotem na straży kultury i wiary, niby bramę warowną na rozgraniczenie światów, a już klucze tej bramy wydajemy w ręce Kremla i zachodniej loży. Dopiero zaczęliśmy rozumieć swoje nowe posłannictwo narodowe, a już stajemy się widowiskiem walki z własną przyszłością, z twórczymi pierwiastkami postępu i z podstawami własnego rozwoju. Mówią, że to powiew Europy, a w rzeczywistości wieje tu woń przykra moralnego rozkładu tej Europy, która ‚już cuchnie’ (J 11, 39), wieje trupi zaduch bolszewickiego Wschodu”14.
Jeszcze raz podkreśla kardynał religijny wymiar tego zderzenia sił duchowych i że na płaszczyźnie wiary rozstrzygnie się spór o kształt przyszłego świata. Ufając w moc wiary, woła:
„Nie spoczniemy, aż Bóg zapanuje w życiu narodu. Nie dopuścimy do wygnania Chrystusa z Polski”15.
Wezwanie do walki duchowej
W Liście pasterskim pt. „Z życia Kościoła chrystusowego” (12 marca 1935 r.), omawiając syntetycznie aktualne problemy Kościoła, wzywa do duchowej odnowy życia chrześcijańskiego, co powinno wpłynąć na poprawę sytuacji Narodu Polskiego. Pisze:
„I w Polsce musi w łonie Kościoła nastąpić święte wrzenie mistyczne. Dusze muszą zakipieć życiem sakramentalnym, zdobywać pełnię życia wewnętrznego, poddać się twórczemu działaniu Ducha Świętego, poróść świętością ewangeliczną. Tej mistycznej głębi potrzebuje Kościół w Polsce najwięcej. Potrzeba jej przede wszystkim nam, kapłanom. Od niej rozpocząć należy naprawę Polski i jej ducha”16.
Kardynał chce pełni życia katolickiego.
„Skończyć z katolicyzmem słabym, liberalnym, dancingowym, grzesznym, niezgodnym z etyką katolicką. (…) Niech się wśród duchowieństwa polskiego zjawi nasz św. Jan Vianney i nasz św. Jan Bosco! Niech się w szeregach polskiej inteligencji ukaże nasz Contardo Ferrini! Niech się wśród polskiej młodzieży akademickiej objawi nasz Frassati! Niech się każdy polski kapłan staje ośrodkiem świętości, a każdy polski katolik niech będzie pociągającym wzorem praktycznego chrześcijaństwa! Spłoszmy z naszego życia cienie! Niech ono przy usilnej współpracy z łaską będzie ‚święte i niepokalane’ (Ef 5, 27)”17.
Takie odrodzenie duchowe narodu wymaga zwiększonej aktywności Kościoła.
„Jak Kościół Katolicki nie jest fragmentem religijnym w historii świata, lecz jej najpotężniejszym nurtem duchowym, tak i w dziejach Polski nie jest epizodem, który by można kiedykolwiek zlikwidować. Kościół Katolicki jest duszą Polski, atmosferą jej życia, ostoją jej ducha. Żadna moc nie wykreśli Kościoła Katolickiego z przyszłych dziejów naszych. Ale żywotność jego od nas zależy. Historią są dawne zasługi i zdobycze. Nie chciejmy żyć wspomnieniami. Żyjmy teraźniejszością! Zdobywajmy przyszłość polską dla Chrystusa! Krzepiące tchnienie apostolskie niech powieje przez kraj cały”18.
W Liście pasterskim pt. „O katolickie zasady moralne” (29 lutego 1936 r.) poddaje krytyce różne formy pseudoetyki, którymi niektórzy usiłują zastąpić jedyną w pełnym tego słowa znaczeniu etykę katolicką. Ze szczególnym naciskiem przestrzega przed propagandą „etyki bolszewickiej”, która jest klęską człowieczeństwa.
„Poza katolicyzmem może bolszewizm na gruzach każdej etyki ogłosić się jej mniej lub więcej logicznym spadkobiercą. To wyraziła z brutalną szczerością znana bolszewicka pisarka, która już w roku 1922 w Meksyku pisała: ‚Nieobyczajność robi w szkołach pocieszające postępy. Wiele piętnastoletnich dziewcząt jest w ciąży. Cieszmy się z tego, bo tą drogą pozyskamy wiele nowych komunistek’. To jest jasne. Dla bolszewizmu pracuje etyka swobody obyczajowej. Dla bolszewizmu pracuje koedukacja deprawująca. Świecka etyka socjalistów, wolnomyślicieli i masonerii pracuje pośrednio dla bolszewizmu. Dla bolszewizmu pracują postępowe kodyfikacje prawa małżeńskiego. Do bolszewizmu prowadzi mimowolnie etyka rasowa”19.
Kardynał zdawał sobie sprawę z tego, że różne namiastki etyki służą tylko ściąganiu na moralne manowce niedojrzałych sumień polskich. Mogliśmy u nas, w Polsce, po drugiej wojnie światowej obserwować podstępne i nachalne próby narzucania narodowi tak zwanej etyki niezależnej, która w rezultacie prowadzi człowieka do zależności od wszystkiego na świecie, poza Bogiem, w którym jest źródło życia. Ostatnio odżywają te nieprzemyślane (a może właśnie dobrze, czyli perfidnie przemyślane) projekty zastąpienia w szkołach lekcji religii lekcjami etyki, co z umiarem, ale trafnie, skrytykował wybitny etyk dr Marek Czachorowski w „Naszym Dzienniku” (12 sierpnia).
Równocześnie od dłuższego czasu – w imię wolności i nadążania za „Europą” – wprowadza się różne alternatywne formy kultu, różne alternatywne formy przeżywania swego człowieczeństwa, różne metody osiągania „odmiennej świadomości”, przy pomocy narkotyków czy innych metod oszołomienia i utraty racjonalnej samokontroli. Wszystko w imię wolności i „nowych” praw człowieka, które są tylko nową, zakamuflowaną formą bolszewizmu, ponieważ poddają człowieka totalnej manipulacji przez pewne anonimowe, międzynarodowe ośrodki ideologiczne i polityczne. Szczególnie niepokojące jest nasyłanie do Polski propagatorów jakichś pogańskich kultów, których głównym charakterystycznym rysem jest satanizm, będący nienawiścią do Boga i do wszystkiego, co od Boga pochodzi. Areną tej satanistycznej propagandy stał się ostatnio tak zwany Woodstock, będący syntezą wszystkiego, co haniebne i przeciwne człowiekowi, a co przemyca się pod szatą pseudomuzyki, będącej oprawą „liturgiczną” tej szatańskiej afery. Rzeczowo o tym wszystkim pisze ks. Aleksander Posacki TJ na łamach „Naszego Dziennika” (11-13 sierpnia). Oprócz jawnego satanizmu działa także w ramach polskiej przestrzeni duchowej ukryty satanizm propagujący systemowo negację prawa moralnego na rzecz praw europejskich, na przykład zabijanie dzieci poczętych, rozwiązłość absolutną w imię mentalności antykoncepcyjnej, tworzenie pseudomałżeństw, czyli propagandę związków homoseksualnych lub innych tego rodzaju zboczeń.
Czas decydującego wyboru
Kardynał August Hlond w czasie, kiedy przygotowywał Kongres Chrystusa Króla (rok 1937), miał jasną świadomość tragedii, ku której zmierzają narody opanowane przez bezbożnictwo. Dla oceny tej sytuacji używa mocnych słów:
„Życie, które się z tego posiewu zrodzi, będzie przeklęte w pamięci pokoleń. Czasy, wcielające w siebie tego ducha, będą ohydą dziejów. Narody, które się w takiej potworności pogrążą, przejdą orgie wywrotowe i na długo wyłączą się od twórczego kształtowania nowych czasów”20.
Sytuacja panująca w tamtym czasie skłaniała kardynała, by jak najmocniej akcentował konieczność oddania się Chrystusowi. Do młodzieży męskiej w Częstochowie (25 września 1938 r.) wołał:
„Dla świata i dla Polski nadszedł na progu nowych czasów moment ostatecznej decyzji, czy pójść za Chrystusem czy też z bezbożnictwem przeciw Chrystusowi. (…) Polska już swój plebiscyt na rzecz Chrystusa odbywa choćby tłumnym, coraz gorętszym pielgrzymowaniem do swej Jasnogórskiej Pani. Ten plebiscyt trzeba w całej Polsce ostatecznie, z powodzeniem i bez ociągania się skończyć, gruntując naród i państwo na duchu ewangelicznym. Wybiła po raz drugi w historii godzina katolicyzmu w Polsce. Zegara dziejów żadna moc nie cofnie. Polska idzie naprzód, idzie w swoją przyszłość, idzie ku swym posłannictwom jako Polska Chrystusowa”21.
Na Kongresie Chrystusa Króla w Lublanie (30 lipca 1939 r.) woła o panowanie prawa Chrystusowego w życiu narodów, przytaczając słowa encykliki „Quas primas”, następnie twierdzi:
„Można świat zbawić i uszczęśliwić, ale przez przywrócenie mu prawa ewangelicznego, do którego należy podciągnąć konstytucje państw, ich ustawodawstwo, zasady życia zbiorowego, wychowanie młodego pokolenia, politykę rodzinną, etykę ustroju społecznego i międzynarodowych stosunków. Trzeba skończyć ze zgubną formułą, że państwo jako takie musi być areligijne. Tę herezję zastąpić należy zasadą, że państwo chrześcijańskie ma obowiązek uznawać suwerenną władzę Stwórcy, czcić Boga aktami publicznego kultu, kierować się Jego wiecznym zakonem (=prawem) i szanować posłannictwo Kościoła”22.
Polska, która żyje i ma szansę się rozwijać jedynie dzięki nadprzyrodzonej pomocy Chrystusa i Jego Matki, Polska, która od państw bezbożnych i amoralnych doznawała jedynie krzywdy i niedających się opisać aktów przemocy, ma przed sobą jasny wybór: tylko Chrystus i Jego Królestwo, w którym Matka Chrystusowa jako nasza Orędowniczka. Ten kierunek wyboru, będący owocem chrześcijańskiej nadziei, nie przestaje być aktualny nawet w sytuacji militarnej klęski. Właśnie w tym tragicznym roku 1939, w dniu 4 listopada ks. kard. Hlond wołał do Polaków przez Radio Watykańskie:
„Nikomu z nas w tak wielkich chwilach nie wolno być małodusznym, niskim, ciemnym. Strzeżmy tężnego ducha, by nim Polskę odbudować i nim jej nowe życie natchnąć. Rzeczpospolita idzie ku nam w chwale, wywalczona i odbita, sercami dźwignięta; idzie ku nam jak jasność po burzy, jak słońce po nocy, jak sprawiedliwość po krzywdzie, jak sąd Boży nad gwałtem. Rozpostrze się możnie, w blaskach zmartwychwstania, na własnych starych sadybach i będzie wiernemu ludowi dobrą Macierzą”23.
Godna podziwu i naśladowania jest ta wiara i nadzieja niezłomna nawet wobec tragedii i dziejowej klęski. Wydaje się, że także dziś nie inną mocą, jak mocą Chrystusowej wiary, Polska może się podźwignąć z tego poniżenia, jakiego obecnie doznaje.
——
1 August Kardynał Hlond Prymas Polski. Dzieła. Nauczanie 1897-1948. Tom I (red. Jan Konieczny TChr). Toruń 2003, str. 928.
2 Tamże, s. 80.
3 Tamże, s. 98.
4 Tamże, s. 104.
5 Tamże, s. 162.
6 Tamże, s.138.
7 Tamże, s. 320.
8 Tamże, s. 321.
9 Tamże, s. 332.
10 Tamże, s. 322.
11 Tamże, s. 323.
12 Tamże, s. 324-325.
13 Tamze, s. 326.
14 Tamże, s. 327.
15 Tamże, s. 329.
16 Tamże, s. 479.
17 Tamże, s. 479-480.
18 Tamże, s. 480.
19 Tamże, s. 535.
20 Odezwa w sprawie Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla, 14 maja 1937. - Tamże, s. 585.
21 Tamże, s. 629.
22 Tamże, s. 666.
23 Tamże, s. 681.
Cytat za: "Nasz Dziennik" (9 września 2008)
oraz forumdlazycia.wordpress.com