Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond
(1881-1948)kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin
1922-1926
Ksiądz Bosko a misje. Salezjański Kongres Misyjny.
Łódź, 9 V 1926.
Nie łatwo przedstawić w kilku słowach stosunek ks. Bosko do misji.
Jako twórca swych dzieł wiekopomnych, ks. Bosko podlegał pewnej ewolucji, myśl jego rozwijała się i potężniała z biegiem czasu. Kiedy rozpoczynał zajmować się młodzieżą, otwierając pierwsze niewielkie Oratorium, sam jeszcze nie zdawał sobie sprawy do czego właściwie zdąża, jaki nada swemu dziełu charakter i jakie rozmiary. Tymczasem dzieło to, małe i nie pokaźne w swych zaczątkach, rosło i rozwijało się ustawicznie, z dniem każdym przybierając nowe formy i objawy życia, a rosło nie z woli jego, ale z woli Bożej Opatrzności, której narzędziem był ks. Bosko. - I dzisiaj jeszcze w ocenie ks. Bosko wielu ludzi popełnia ten wielki błąd, że chcą je sądzić i oceniać jedynie ze skromnych jego początków, nie ogarniając wcale tej zadziwiającej swym ogromem całości, w jaką później dzieło ks. Bosko się rozrosło.
W tym rozwoju jeden szczegół jest bardzo znamienny i charakterystyczny. Innym świętym Pan Bóg objawiał swą wolę przez różne wizje, objawienia i tym podobne cudowne sposoby. W duszy ks. Bosko ujawnia się fakt ciekawy: znakiem woli Bożej są sny .
Wyjdzie za rok dzieło 2-tomowe: Sny Ks. Bosko. W nich ukaże się, czym właściwie był ks. Bosko, otworzy się przed nami dusza tego niezwykłego człowieka, dusza śniąca o swych planach i zadaniach - pod wpływem światła nadprzyrodzonego.
W jednym ze snów widział ks. Bosko także swe przyszłe misje salezjańskie.
Pewnego razu jakiś nowy obraz, dziki i całkiem nieznany ukazał się przed jego oczyma. Widzi ludzi sobie obcych, o groźnym wejrzeniu, o brunatnym zabarwieniu twarzy, dopuszczających, się najstraszniejszych okrucieństw nawet na misjonarzach, którzy zbliżali się do nich w imię Chrystusa. Widząc te okropności, ks. Bosko woła: Cóż uczynić, żeby nawrócić ten lud barbarzyński? Jakby w odpowiedzi na to pytanie, ukazują mu się nowe postacie ludzkie, widzi nowy zastęp misjonarzy, którzy przybliżyli się do dzikich z obliczem wesołym, poprzedzeni gromadą młodzieńców. Rozpoznał w nich swoich salezjanów.
Ks. Bosko zrozumiał, że jest wolą Bożą, aby także jego synowie wyjechali na misje. Ale gdzie? Jak rozpoznać krainę widzianą w śnie tajemniczym? Ks. Bosko gubił się w domysłach, radził się osób poważnych, misjonarzy, przyjeżdżających z różnych stron świata, rozpoczął w tym celu szczególne studia, zasięgał rady nawet w Watykanie, ale nic nie zdołało, rozwiać jego niepewności w wyborze terenu misyjnego.
Dopiero konsul generalny argentyński p. Gazzolo, zapraszający w imieniu arcybiskupa z Buenos Aires, synów Ks. Bosko do Argentyny - zadecydował sprawę i ks. Bosko z opisów mógł się przekonać, że ta straszna kraina, którą widział we śnie - to Patagonia, która też wkrótce stała się pierwszym polem pracy jego misjonarzy.
Z życia swego ks. Bosko utrzymywał misje tylko w Patagonii, ale po jego śmierci poczęły się one szerzyć i rozrastać nieustannie. I dziś jeszcze salezjańskie zagony misyjne rosną: z każdym rokiem Zgromadzenie obejmuje jakiś nowy teren misyjny, gdyż Stolica Apostolska nie przestaje nalegać w tym względzie na przełożonych.
Czy ks. Bosko, który z takim zapałem poświęcił swych synów na misje, wniósł w ideę misyjną coś szczególnego i nowego?
Otóż, wniósł on tam na pozór nie wiele a jednak bardzo dużo, bo siebie samego i swego ducha, który ożywia wszystkie jego Zakłady: ks. Bosko żąda od Salezjanów nie wiele. Pozornie są to rzeczy bardzo łatwe, ale w rzeczywistości wymagają zaparcia się siebie i wielkiego poświęcenia.
Przede wszystkim żądał on pracy. Salezjanin nie liczy godzin pracy, nie ogranicza jej do ośmiu lub jakiejkolwiek innej liczby godzin, ale pracuje ustawicznie, bez wytchnienia, pracuje nawet dzień i noc. A kiedy mu zarzucono, że praca nadmierna i tak wytężona przedwcześnie wyczerpuje jego księży, niszczy im zdrowie i prowadzi do grobu, ks. Bosko ze spokojem odpowiedział , że gdyby wiedział, że który z jego synów padł jako męczennik pracy, cieszyłby się z tego, bo męczeństwo takie przyniesie błogosławieństwo Boże: będzie posiewem nowych dla Zgromadzenia powołań.
Z tą ideą pracy wysyłał ks. Bosko swych misjonarzy i żegnając się z nimi polecał, aby się w pracy nie szczędzili. Praca, praca, praca - oto testament zostawiony Zgromadzeniu przez ks. Bosko.
Dalej żądał ks. Bosko od salezjanów - ducha ofiary i poświęcenia. Nie przepisał on Zgromadzeniu żadnych szczególnych pokut, postów i umartwień, a nawet nie pozwalał na nie, ale chciał, aby salezjanin ponosił ochoczo i szczodrze wszelkie ofiary życia codziennego, by nie cofał się nigdy przed trudnością, ale ustawicznie szedł naprzód, borykając się mężnie i wytrwale.
A ileż to trudności napotkali pierwsi misjonarze salezjańscy? Praca misyjna jest ciężka, każdy misjonarz to bohater. Ale tego bohaterstwa trzeba najwięcej w początkach jakiegokolwiek dzieła, kiedy nic nie ma i wszystko dopiero się tworzy. Owiani tym duchem ofiary, który im wpajał ks. Bosko, pierwsi misjonarze salezjańscy nie załamali się trudnościami. Były chwile tak ciężkie, że mogli już zupełnie zwątpić w powodzenie misji, ale nie upadali na duchu. A to bohaterstwo pracy i ofiary pobłogosławił Pan Bóg, dając im pozyskać w krótkim czasie całą Patagonię dla Chrystusa.
Żądał jeszcze ks. Bosko od swych synów, aby dbali jedynie o zbawienie dusz ludzkich, a nie zajmowali się polityką, nie rzucali się w wir walk społecznych, nie wdawali się w handel. "Da mihi animas, coetera tolle" - "Daj mi dusze, resztę zabierz" - oto hasło salezjańskie. Szukajcie tylko dusz, mówił ks. Bosko swym misjonarzom, a nie pieniędzy. Gdybyście nawet na waszej drodze znajdowali drogocenne kamienie, nie powinniście ich podnosić, ale iść dalej w poszukiwaniu dusz! Nie uprawiać na misjach żadnej polityki, pamiętając, że idziecie na misje nie w imię państwa, lecz w imię Chrystusa i Kościoła.
I te właśnie zasady strzegły misjonarzy ks. Bosko od walk i wszelkich tarć politycznych na terenie misyjnym, one zjednywały im serca wszystkich ludzi, ułatwiając pracę apostolską wśród dzikich szczepów.
Oto duch misyjny, jakiego wlał ks. Bosko w swe młode jeszcze Zgromadzenie, jakim zagrzał wszystkich swoich synów. Zgromadzenie Salezjańskie wysyła na misje tylko ochotników, którzy dobrowolnie się zgłaszają. A jednak jest ich tylu corocznie, zapał misyjny jest jeszcze dziś w Zgromadzeniu tak wielki, że Przełożeni nie mogą próśb wszystkich wysłuchać, bo inaczej musiałyby stanąć prace we wszystkich innych zakładach. Kiedy sam byłem nowicjuszem w Zgromadzeniu Salezjańskim, na 120 wówczas nowicjuszów, 80 z górą prosiło o wysłanie ich na misje. To co było wtenczas, powtarza się i dziś z każdym rokiem. Idea misyjna tak się zakorzeniła głęboko, tak zrosła się ze Zgromadzeniem, że zapał ten po dziś dzień nie ustaje, ale można powiedzieć, z każdym dniem bezustannie się wzmaga.
Kiedy w r.1875 ks. Bosko miał wysłać swych pierwszych misjonarzy, wybrał w tym celu najlepszych swych synów, a na czele postawił ks. Cagliero, pierwszorzędną siłę, jaką wówczas posiadało Zgromadzenie. Będą z tego powodu różne braki po zakładach, po utracie najlepszych pracowników zakłady te przez dłuższy czas nie będą mogły wrócić do równowagi, ks. Bosko to wiedział, ale mimo to postanowił poświęcić do tej najwznioślejszej pracy apostolskiej co miał najlepszego. I dziś Zgromadzenie tak samo postępuje. Co najlepszego idzie na misje, najszlachetniejsze serca wśród zrażających się ochotników poświęca Zgromadzenie pracy misyjnej.
Jeszcze jeden szczegół bardzo piękny. Zbliżał się koniec życia ks. Bosko. Niespodziewanie, nie wezwany przez nikogo, jakby w przeczuciu bliskiej śmierci Ojca, przybywa do Turynu z misji Biskup Jan Cagliero. Ks. Bosko powitawszy go z radością, w te odezwał się słowa: Mój drogi, przyjeżdżasz, ale nie wiesz dlaczego... Chciałem ażebyś przyjechał, bo jedno mam w tej chwili życzenie, by mój misjonarz przygotował mnie na śmierć, by ręce misjonarza podtrzymywały mą głowę przy skonaniu i zamknęły mi powieki na wieczny spoczynek.
Taką cześć żywił ks. Bosko dla misjonarzy, tak głęboko był przejęty ideą misyjną.
Ta idea panuje po dziś dzień w Zgromadzeniu Salezjańskim. Mimo, i tak olbrzymie pole pracy otwiera się przed Zgromadzeniem w kierunku wychowania młodzieży za przykładem ks. Bosko nie szczędzi ono siły i wydatków, śle najlepszych swych synów w dalekie kraje, by szerzyć Królestwo Chrystusowe na ziemi i spełnić cząstkę szczytnego posłannictwa - nauczania wszystkich narodów.
Druk: "Pokłosie Salezjańskie", 6-8(1926), s. 83-86;
także: Dzieła, s. 152-155.