Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond
(1881-1948)kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin
1933-1939
Wywiad: O politykę pokoju i zrozumienia.
Wywiad Jego Eminencji kardynała Hlonda, prymasa Polski, arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego, udzielony Ottonowi Forst-Battaglia, współpracownikowi tygodnika francuskiego SEPT nr 3 z dnia 24 marca 1934 r.
(Tłumaczenie z francuskiego)
Kardynał: Przypomina Pan sobie nasz wywiad sprzed dwu lat? Czy nie byłem więc dobrym prorokiem?
Ja: Z pewnością. Trzeba podziwiać przewidywanie Waszej Eminencji. W chwili, gdy nikt nie śmiał spodziewać się zbliżenia polsko-niemieckiego, Eminencja przewidział pewne odprężenie między dwoma krajami, które wydawały się gotowe do wzajemnej napaści. Eminencja twierdził wtedy, że jego chrześcijańskie wypowiedzi o pokoju skierowane zostały do zagorzałych nacjonalistów jak również do zawodowych pacyfistów, i może pierwsi byli bardziej sposobni znaleźć rozwiązania praktyczne niż ci drudzy.
Na nieszczęście, pewni politycy, którzy powinni być z urodzenia pionierami współpracy polsko-niemieckiej, nie przyjęli szlachetnych słów Jego Eminencji; na szczęście dla nas wszystkich - inni mężowie stanu, których można by uważać za nieprzejednanych przeciwników Polski, okazali gotowość do przyjaznego porozumienia.
- Pan przybywa z Francji, kraju o poglądach uniwersalistycznych; nie zatrzymujmy się na jednym wyodrębnionym przykładzie, mówmy raczej o zasadzie ogólnej, którą on potwierdza.
Proszę dołączyć do paktu między rządami warszawskim i berlińskim, porozumienia z Rosją.
Dyplomaci z pewnością sobie przypomnieli, że ich język, język francuski, ignoruje słowo "niemożliwe".
Czyby Pan uwierzył w podobne zwycięstwo pokoju?
- Eminencja aprobuje więc układy zawarte z Trzecią Rzeszą i Sowietami?
- Przepraszam Pana, ja nie osądzam ani Trzeciej Rzeszy ani Sowietów. Myśmy się znaleźli wobec przedstawicieli dwóch wielkich mocarstw, które z nami sąsiadują.
One posiadają władzę w swych państwach, władzę czynienia zła lub dobra. Nasze poczucie moralne i nasz zmysł polityczny zobowiązują nas do przenoszenia dobra nad zło, a więc do zachowywania pokoju ze wszystkimi, tak długo jak tylko można, bez narażania naszego honoru i naszych życiowych interesów. Zawierając pakt z Niemcami i Rosją, nie wypowiadamy się co do reżymu politycznego tych dwu państw.
- Czy Eminencja aprobuje te deklaracje pokojowe bez mieszania się w wewnętrzne sprawy obcych krajów?
- Zapewne. Nauka Kościoła nakazuje nam respektować istniejącą władzę niezależnie od tego czy nam się podoba czy nie. A zasada nie mieszania się w sprawy polityczne jakiegoś obcego narodu wydaje mi się zgodna z moralnością chrześcijańską. Korzystam chętnie z okazji, aby usunąć niezrozumienie, które istnieje u wielu ludzi.
Stolica święta utrzymuje stosunki dyplomatyczne z pewną liczbą rządów niechrześcijańskich, obojętnych a nawet wrogich religii katolickiej. Te stosunki zawiera się ze względu na wiernych, którzy żyją w krajach, w których większość stanowią niekatolicy. Ich zawieranie tłumaczy się troską zagwarantowania wolności religijnej, w środowisku religijnie obojętnym lub nawet wrogim. Kontakt dyplomatyczny z ministrem buddystą czy ateistą nie oznacza, że papież aprobuje buddyzm czy ateizm. Ponieważ każdy stały kontakt dyplomatyczny wymaga uzgodnienia, stąd jest możliwe, że umowy, konkordaty czy zwykły modus vivendi zostają zawierane między Głową Kościoła i rządami niechrześcijańskimi. Lecz Najwyższy Kapłan nigdy nie traci z oczu jedynego powodu, który usprawiedliwia te porozumienia: chodzi o zabezpieczenie wyznawania wiary. Kiedy Stolica Święta zawiera układy z jakimś rządem, a gdy nie posiada takich układów z innym rządem, oznacza to, że w pierwszym przypadku jest ona przekonana, że może zabezpieczyć katolikom swobodę kultu, podczas gdy w drugim przypadku, druga strona odmawia tej gwarancji.
- Czy to stanowisko nie wywołuje ryzyka ujawnienia jakiejś pożałowania godnej słabości ze strony katolickiej, przynajmniej w pewnych krajach, w których rządy są absoluty styczne i mało przepojone duchem chrześcijańskim?
- Proszę mi pozwolić odpowiedzieć Panu słowami Jakuba Maritain: W konkluzji trzeba odróżniać tolerancję wobec ludzi z nieustępliwością odnośnie doktryny.
Jeśli Kościół stara się zachować pokój z władzami nieżyczliwymi lub otwarcie wrogimi, czy poleca a nawet nakazuje wiernym posłuszeństwo rządom niechrześcijańskim, to nie ma nic wspólnego z tak zwaną "zdradą duchownych" i świeckich, nie zachowujących odwiecznych praw Bożej prawdy i moralności. Posłuszeństwo wobec Państwa ograniczone jest wymogami prawego chrześcijańskiego sumienia. Żaden z możnych tego świata nie może zmusić katolika do zaakceptowania zasad, które są niezgodne z Ewangelią i dogmatami. Niezwalczanie istniejącego reżymu, wspomaganie go w jego zadaniach narodowych i patriotycznych, a nawet uznanie i pochwała jego osiągnięć, nie oznacza przyjęcia światopoglądu członków rządu czy przywódców partii rządzącej. Papież, najwyższy strażnik czystości naszej wiary, nie przestaje ogłaszać katolikom pewnych doktryn naszego wieku jako błędnych, Spośród tych błędnych doktryn nie pomija on tych, które są głoszone przez polityków czy wybitnych pisarzy. Kurtuazja w stosunkach dyplomatycznych nie przeszkadza w potępianiu fałszywych doktryn.
- Czy myśli Eminencja, że to stanowisko rozciąga się również na dziedzinę polityki zagranicznej?
- Naturalnie i to jeszcze bardziej. Pakt zawarty z obcym rządem, nie zobowiązuje nas do akceptowania opinii politycznych naszego partnera. Nasz minister Spraw Wewnętrznych, Pieracki, przedstawił bardzo dobrze nasz punkt widzenia, wspólny wszystkim Polakom:
Zawierając okład z Rosją, my w dalszym ciągu będziemy się bronić przed bolszewizmem i tymi, którzy go propagują.
Będziemy również odrzucać wszystko, co w doktrynie narodowego socjalizmu okaże się nie do przyjęcia dla nas, katolików polskich. Wierzę, że doczekamy się upragnionego czasu, kiedy sąsiednie kraje będą respektować naszą duchową niezależność - podobnie jak są zdecydowane uznawać naszą niezależność polityczną. Wtedy korzystne porozumienia, zawarte między rządami, zakorzenią się w sercu narodów. W ostatnim czasie nastąpił znaczny postęp. Nie będzie wolno dłużej z dwu stron granicy prowadzić propagandy nienawiści i kłamstwa, która od dawna utrudniała stosunki polsko-niemieckie.
Czy Pan sobie przypomina anegdotę, którą dwa lata łamu opowiadał Pan po przyjeździe z Wiednia?
Dzienniki niemieckie oskarżały mnie wtedy, że zarządziłem publiczne modły, by kobiety niemieckie nie mogły więcej rodzić dzieci, i aby cały naród stał się bezdzietny. I te pomówienia drukowały poważne dzienniki, a profesorowie uniwersytetów uważnie ich słuchali.
Tak dalej nie może być, i dzięki Bogu, już tak nie jest.
- Eminencja okazuje dużo optymizmu.
Niech mi jednak pozwoli Eminencja postawić dwa pytania: czy układ między Polską i Niemcami nie jest zbyt powierzchowny, by mógł przynieść znaczne korzyści?
Czy wreszcie nie wystawia na próbę dawnych przyjaznych stosunków waszej ojczyzny, a mówiąc bez ogródek, nie odłącza Polski od sprzymierzonej Francji?
- Na te pytania odpowiem ze szczerością, z jaką Pan mi je zadał.
Wierzę w poprawę powolną ale szczerą i pewną stosunków polsko-niemieckich. Wystarczy trochę dobrej woli, byśmy mogli się pozbyć uprzedzeń, istniejących między dwoma narodami, stworzonymi by żyć jako dobrzy sąsiedzi i by się wzajemnie szanować.
Z naszej strony istnieje sytuacja sprzyjająca temu rozwojowi. Pomijając pewne dzienniki, nikt nie ma zamiaru zapoznawać wybitnych cech charakteru narodu niemieckiego i niezaprzeczalnych osiągnięć, zrealizowanych przez obecny rząd.
Odczytujemy z przyjemnością pierwsze przyjazne wypowiedzi, które do nas z Niemiec dochodzą. Wreszcie coś nowego z Zachodu! Niemieckim katolikom przypada piękna rola głównych twórców wspaniałego dzieła zapewnienia pokoju. Doceniam trudności mimo dobrej woli obu państw. Oto mały przykład:
Czyż nie jest gorszące, że wspaniałe uroczystości ku czci naszego niezapomnianego króla Jana Sobieskiego, dostarczyły niemieckim fanatykom sposobności, by uwłaczać jego pamięci? Takie uwłaczanie nie powinno być tolerowane biorąc pod uwagę ducha chrześcijańskiej solidarności lub przynajmniej sentymenty dawnych towarzyszy broni. Niemniej wydawcy nie chcą wydać wspaniałej biografii tego bohatera, napisanej przez jednego z naszych najlepszych historyków.
Myślę, że zachowania tego rodzaju winny ustać i jestem przekonany, że ustaną. Co do wpływu paktu polsko-niemieckiego na nasz sojusz z Francją, to winien on być jedynie bardzo korzystny.
Podczas wielu lat, ukryty konflikt między Polską i Niemcami, niepokoił polityków europejskich. Będąc niebezpieczny dla pokoju europejskiego, byłby, powiedzmy to sobie, jednym z możliwych powodów wojny francusko-niemieckiej (ponieważ nasz sojusz określał natychmiastową interwncję Francji w przypadku niemieckiego ataku na nasze granice). Wiele rządów francuskich napróżno usiłowało doprowadzić niemieckie kierownictwo dawnego rządu parlamentarnego do zbliżenia z Polską. Teraz, gdy te usilne starania osiągnęły skutek, wywołuje to niezadowolenie. Nie jest ono wcale poważne. A przynajmniej nie jest to opinia poważnych środowisk.
Wiemy bardzo dobrze, że nasi przyjaciele francuscy podzielają naszą radość z powodu zabezpieczenia pokoju i zawartych traktatów. Umowa z 26 stycznia 1934 r jest jakimś koniecznym pierwszym krokiem do przyszłego paktu francusko-niemieckiego, który uwieńczy starania o zabezpieczenie pokoju w Europie.
- Czy jest właściwy czas, Ekscelencjo, by żywić tak śmiałe nadzieje?
- Człowieku małej wiary, czy nie miałem racji wyrażając optymizm w czasie, gdy inni pozbawieni nadziei ulegli lękowi przed wojną polsko-niemiecką?
Proszę powrócić za dwa lata.
Bóg obdarza nas życiem, ciebie i mnie. Europa organizuje się na nowo. Świat nowy wznosi się na ruinach starego, nie byłoby słuszne się skarżyć... a, zwłaszcza ubolewać. Tym razem, to właśnie Wschód dał dobry przykład. Ofensywa pokojowa maszeruje na Zachód. Wprowadzi ona erę dogłębnej odnowy. Utworzy wspólnotę państw nowoczesnych, związanych najszlachetniejszymi tradycjami starożytności i średniowiecza, przepojonych tym samym duchem chrześcijańskim, a nie kultem złotego cielca. Nie będzie kierować się dalej zasadami, Kapitału Karola Marksa ani kapitału w ogóle, ale usłucha praw Miasta Wiecznego. Francja nie zapomni, że jest starszą córą Kościoła rzymskiego i rzymskiej cywilizacji. My Polacy, którym wymawiano, że jesteśmy młodszym dzieckiem tej cywilizacji, zobaczymy pełni entuzjazmu, jak Francja zajmuje w tym pochodzie naczelną pozycję. Więzy, które nas łączą z Francją nie ograniczają się do sztywnych klauzul traktatu; są one nierozerwalne; stawią opór każdemu naciskowi. To oczywiste, nieprawda?
Ale chociaż żywimy wielkie umiłowanie Waszego siostrzanego narodu, to jednak mamy prawo i obowiązek zawierać układy z naszymi sąsiadami. Jest to niemniej oczywiste.
Na podstawie tych dwóch oczywistości, widzę przyszłość w różowym świetle. Pozwólcie mi trwać w mych przewidywaniach. Są one bardziej zbliżone do prawdy niż pesymistyczne poglądy polityków bez wyobraźni i wiary. Są one błogosławioną rzeczywistością jutra.
Druk: "Sept" 3(1934), z dn. 24.III.1934;
także przedruk w skrótach: "Czas" 92(1934), z dn. 5.IV.1934;
także: Dzieła, s. 418-422.