Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond
(1881-1948)kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin
1933-1939
Wywiad dr Alfreda Fuchsa z kard. Hlondem o przyjaźni czesko-polskiej.
Znany czechosłowacki publicysta katolicki dr Alfred Fuchs, wybitny historyk Kościoła katolickiego uzyskał wywiad we wrześniu 1933 r. z J. Em. Kard. Augustem Hlondem, Prymasem Polski dla Agencji "Central European Press".
(Red. "Kuriera Poznańskiego").
- Czy wolno zapytać Waszą Eminencję o wrażenia z Pribinowskich uroczystości w Nitrze?
- Bardzo chętnie przybyłem na te uroczystości, bowiem uważam za konieczne, aby Słowianie przypominali sobie wielkie chwile swych dziejów. Historia pod tym względem jeszcze nie jest dokładnie zbadana z punktu widzenia słowiańskiego. Pod względem religijnym uroczystości pribinowskie były wspaniałą manifestacją pobożności.
- Co sądzi Wasza Eminencja o katolickich stosunkach czesko-polskich?
- Właśnie w dzisiejszym położeniu międzynarodowym konieczna jest ścisła współpraca Czechosłowacji i Polski. W czasie kiedy głosi się fałszywy rasyzm, należy uwzględniać właściwą naukę o tym, że pokrewne narody są do siebie z natury najbliższe, ale należy starać się, aby nauka ta nie wywoływała nienawiści. Sam zawsze pracuję dla pacyfizmu w sensie chrześcijańskim, nie na jakieś mgliste podobieństwo pacyfizmu nowoczesnego; ale w sensie katolickiego uniwersalizmu, który zbliża wszystkie narody należące do jakichkolwiek plemion. Oczywiście, że narody pokrewne powinny współpracować z sobą ściślej, a przede wszystkim lepiej nawzajem się poznawać. Każdy naród wytworzył sobie instytucje i formy, których można się uczyć.
- Wasza Eminencja jest członkiem Zakonu Salezjańskiego.
- Don Bosco, którego beatyfikacja jest kwestią zaledwie kilku miesięcy, przewidywał daleką przyszłość i według tego też działał. Rozpoczął pracować w Turynie w obronie rozłamu pomiędzy Państwem a Kościołem. W czasie kiedy groziło powszechne odchrystianizowanie szkolnictwa, nakazał księżom studiować nauki świeckie. Z tego powodu często był podejrzewany, ale okazało się, że czyni dobrze. Szkoły Jezuitów i innych zakonów zostały zniesione, ale Salezjanie mogli nauczać dalej, ponieważ mieli dyplomy państwowe. Szkoły salezjańskie, w których opuszczona młodzież uczy się rzemiosła, wykonywają doskonałą pracę i dlatego salezjańscy bracia w Polsce powoływani są na instruktorów na kursach mistrzowskich, itp.
Prawdą oczywiście jest, że dzisiejszy kryzys przemysłowy odsuwa zdolności rzemieślnicze na dalszy plan, ale pomimo to powiedzieć można, że ci, którzy byli wychowankami Salezjanów, nigdy w życiu na stracą się z oczu. Czy to będąc wysokimi urzędnikami, czy też prostymi rzemieślnikami, zawsze o sobie wiedzą i wzajemnie się wspierają. Najważniejsza jest obecnie praca społeczna na peryferiach przemysłowych. Należy tam przystępować z pełną dobroczynnością, bez ubocznych zamiarów, tym więcej nie politycznych. Doświadczenie z peryferii warszawskich, jak i paryskich najlepiej o tym świadczą W dzisiejszych czasach, kiedy zachwiały się wielkie zasady, należy głosić czyste zasady chrześcijańskie, bowiem są one bądź tłumione bądź głoszone w niewłaściwej formie. Pod tym względem wielkie zadania czekają prasę. Proszę, aby Pan zechciał wyrazić me pozdrowienia prasie katolickiej wszystkich narodów.
Druk: "Kurier Poznański" 379(1933), s. 2;
także: Dzieła, s. 386-387.