Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond

Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond

(1881-1948)
kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin

1939-1945

Wywiad: O walce bolszewików z religią i polskością na okupowanych terenach wschodnich Rzeczypospolitej.

Rzym, marzec 1940.

Materiały i dokumenty o położeniu Kościoła Katolickiego na ziemiach polskich będących pod okupacją bolszewicką, napływają do kancelarii ks. Prymasa Polski J.E. Kardynała Augusta Hlonda coraz bardziej. Nie są one może tak wyczerpujące i wszechstronne, jak dane o tragicznej sytuacji pod okupacją niemiecką, ale pozwalają zarówno na rejestrację faktów, jak i na urobienie sobie syntetycznego obrazu stosunków panujących pod zaborem rosyjskim. Opierając się na informacjach ostatniej doby, które rzuciły dużo nowego światła na prawdziwy stan rzeczy stworzony przez komunistycznych najeźdźców na naszych ziemiach wschodnich, ks. Prymas Hlond zechciał udzielić dla Narodowca następującego wywiadu:

- Bolszewicy, wkraczając zbrojnie do polskich ziem wschodnich - zaczął ks. Prymas - zastali tam Kościół Katolicki w stanie kwitnącym. Na terytoriach okupowanych przez Rosjan znajdowały się dwie metropolie łacińskie, jedna ruska i jedna ormiańska z ogólną liczbą 10 diecezji.

Na ziemiach tych było ogółem 19 biskupów, 5 i pół tysiąca księży świeckich, 500 księży zakonnych, blisko 4 tysiące parafii oraz około 8 i pół miliona wiernych, z czego 5 milionów było obrządku łacińskiego a 3 i pół miliona innych obrządków. Zauważyć należy, że siła Kościoła w prowincjach wschodnich polegała nie tylko na jego liczebności. Kościół Katolicki posiadał bowiem na tych terenach ogromny dynamizm, o którym świadczy znany proces stałego wzrostu ilości wiernych, księży, kościołów i klasztorów. Aby zorientować się w historycznym znaczeniu tego procesu wystarczy przytoczyć cyfry dotyczące jednej tylko diecezji: w ciągu ostatnich 20 lat w diecezji tej uwolnionej z pod panowania rosyjskiego w roku 1920, ilość kościołów z 400 wzrosła na 600, ilość parafii z 300 na 400. Klasztorów, których przedtem nie było wcale, powstało. po wojnie bolszewickiej 80 z łączną liczbą około 800 zakonników i zakonnic. Wreszcie liczba wiernych katolików z 1.200 tyś. podniosła się do 1.500 tyś. Ten ostatni wzrost uzasadniony był oczywiście ruchem demograficznym, jednakże istnieją dane, by sądzić, że nawróciło się na wiarę katolicką w tym okresie przynajmniej 40 tysięcy osób.

Podkreślam - dodał ks. Prymas - że chodzi tu tylko o jedną z dziesięciu diecezji wschodnich. Rozwój Kościoła odbywał się normalnie i bez rozgłosu a cyfry podane wyżej charakteryzują zewnętrzną stronę tego procesu. Jak zaś pogłębia się wiara katolicka, ile milionów godzin nauki katechizmu zostało udzielonych ludności i młodzieży przez szkoły, gdzie nauka religii była obowiązkowa, jak przez akcję katolicką związano świeckich z Kościołem - wszystko to są zjawiska i fakty nie nadające się dzisiaj do ujęć cyfrowych. Toteż nie popełnię chyba błędu twierdząc, że nie było chyba w Europie kraju, w którym by rozwój Kościoła mógł się równać z tym co działo się w Polsce Wschodniej.

Wkraczając do Polski bolszewicy, nieśli ze sobą program wyrażony w haśle religia - opium dla ludu. Nie od rzeczy będzie tu zauważyć, że jedną z racji istnienia reżimu sowieckiego jest walka z religią w ogóle, a katolicką w szczególności.

Bolszewicy dali tego przekonywujące dowody, gdyż w prowincjach, które objęli na mocy Traktatu Ryskiego były liczne diecezje katolickie: ogromna metropolia Mohylowska, diecezje: Mińska, Żytomierska, Kamieniecka, Terespolska oraz stosunkowo niedawno założona diecezja w odległym Władywostoku. Były tam setki kościołów katolickich, setki księży, setki tysięcy wiernych zamieszkujących nie tylko dawne prowincje polskie, ale całą przestrzeń Rosji. Dziś nie pozostało z tego nic, a od granicy polskiej wytyczonej przez Traktat Ryski aż po Ocean Spokojny nie odprawia się ani jedna msza katolicka (poza kaplicami ambasad państw katolickich w Moskwie), nie ma ani jednego księdza na wolności i ani jednego kościoła. Jeśli zaś chodzi o kościół prawosławny to zachował on tylko jakiś cień istnienia, ale cień to raczej niż życie.

To druzgocące osiągnięcie wskazuje na program, z jakim wkroczyły Sowiety do Polski, niosąc przy tym ze sobą nie tylko program, ale również wielką miarę doświadczenia, miarę wypróbowanych metod stosowanych w walce z Kościołem przez lat z górą 20. Dziś, chcąc zrozumieć co dzieje się z Kościołem pod okupacją sowiecką, należy pamiętać o dwu elementach, na których opiera się sowiecka walka z Bogiem. Są nimi: l) cel, którym jest wyniszczenie katolicyzmu, 2) skomplikowane i wypróbowane metody wiodąc do tego celu.

Metodologia walki z Bogiem - ciągnął dalej X. Prymas - przeszła w Rosji przez rozmaite próby od barbarzyńskich tępień i rzezi, aż do metod bardziej wyrafinowanej i skutecznej propagandy.

Dziś Sowiety doszły do wniosku, że w walce z Kościołem lepiej unikać stwarzania męczenników, oraz że należy w miarę możności nie budzić religijnych uczuć tłumu. Chodzi im natomiast o zepchnięcie kościoła do roli podrzędnej, o zdemoralizowanie powolnym uciskiem kleru, szczególnie zaś o wychowanie młodych pokoleń w bezbożnictwie.

Dlatego też przy wejściu do Polski Sowiety nie zarządziły masowych rzezi księży i zakonników. Były wprawdzie dość liczne wypadki zabójstw i podpaleń, ale posiadały one raczej charakter sporadyczny i wywołane były nie tyle przez władze sowieckie ile przez neoficki zapał miejscowych mętów komunistycznych. Tu i ówdzie jak np. w Pińsku lub w Jarosławiu, wytaczał komisarz wojskowy armaty na cmentarz i walił z nich w kościół lub klasztor. Tu i ówdzie gnano półnagich księży po śniegu. Były to jednak raczej objawy dzikiej anarchii, nieodstępnej towarzyszki czerwonej armii. Gdy jednak przyszły oddziały U.K.W.D. (tak dzisiaj nazywa się Czerezwyczajkę), położyły temu kres, aby wziąć się do działania bardziej metodycznego, wedle wypróbowanych wzorów bezbożniczych.

Na wstępie postanowiono ograbić i zrujnować materialnie duchowieństwo.

Zmierzając do tego celu, bolszewicy wiedzą, jak bardzo w walce z Kościołem prawosławnym przydatne im było wyniszczenie materialne kleru, zwłaszcza, że żonaty kler rosyjski bardziej był na to czuły, niż bezżenny kler łaciński. Nie wiem, czy tę różnicę władze sowieckie w Polsce doceniały. Zaczęły jednak od bezlitosnej konfiskaty wszystkich dóbr kościelnych i od przecięcia klerowi wszelkich dochodów.

Znany jest np. wypadek, że niezależnie od konfiskaty wszystkich dóbr kapituły lwowskiej, kazano członkom kapituły w ciągu paru zaledwie godzin i to pod groźbą uwięzienia, zapłacić sumę 18 tysięcy złotych, co parokrotnie przewyższało sumę jaką księża zdołali uskładać i złożyć tegoż dnia na ręce władz okupacyjnych. Nawet najmniejsze folwarczki duchowne w całej okupacji zostały zabrane, a cała majętność instytucji i osobista kleru skonfiskowana. Postarano się również o uniemożliwienie biskupom administrowania i rządzenia diecezjami, mimo, że prawie wszyscy pozostali na miejscu. Opieczętowano kurie i archiwa, pozbawiono biskupów ich pomieszczeń, spychając ich do jednego lub dwu pokoi, często poza ich rezydencją. Panujące dziś w Polsce mrozy uniemożliwiają wizytację, ale nie należy przypuszczać, by stały się one możliwe z chwilą nastania wiosny.

Poza tym wzięto się do propagandy, na którą centralne władze bezbożnicze w Moskwie wyasygnowały poważne sumy. Nie jest to już ta gruba i bluźniercza akcja, którą pamiętamy z pierwszych lat moskiewskiego wydawnictwa Bezbożnika. Jad ateizmu propaguje się umiejętnie, nie z wulgarnym szyderstwem, ale raczej z politowaniem i ubolewaniem nad przesądami religijnymi.

"Pani skończyła szkoły i w to wierzy?" - pytano jedną z kobiet, więzioną w GPU, pokazując jej krzyż.

"Na pytanie czy wolno chodzić do kościoła?" - żołnierzom polecono odpowiadać ludności: - głupim wolno, lub: czy nie lepiej do kina?

Mówiono często: "Jeśli z nami pobędziecie kilka lat, to sami zobaczycie, że nie ma Boga".

Tę propagandę uprawiają wszyscy bolszewicy, wojskowi i cywilni, mężczyźni i kobiety. Wykorzystuje się radio na rynkach, megafony wrzeszczą propagandowe ateistyczne kazania, ale unika się przy tym jaskrawego bluźnierstwa, a sceptycyzm raczej się sugeruje, niż siłą narzuca.

Największy nacisk położono na ateistyczne wychowanie dzieci. Naukę religii ze szkół wyrzucono. Zrobiono to pewnymi etapami, ale skutecznie. Np. w Różanymstoku pod Grodnem, gdzie znajdował się dom wychowawczy XX. Salezjanów z internatem dla młodzieży nauczanie religii trwało od 1-go października do połowy listopada, a dzieci codziennie mogły uczęszczać na mszę świętą. Odkąd jednak przyjechał z Rosji wizytator, zabroniono nie tylko nauczania religii, ale nawet chodzenia na mszę i odprawiania modlitwy przed lekcją. Z kolei w kaplicy XX. Salezjanów urządzono kinematograf, a w kaplicy sióstr kantynę wojskową. Analogicznie postąpiono z ochronką, z której usunięto siostry, powierzając opiekę nad najmłodszymi dziećmi komunistkom narodowości żydowskiej. Równocześnie rozpoczęto demoralizowanie młodzieży metodami szpiegowskimi i donosicielskimi, przy czym te poniżające funkcje powierzono niektórym dzieciom żydowskim, sprowadzonym w liczbie około 50 z pobliskiej Dąbrowy. Wreszcie dnia 12 grudnia przybył tam na wizytację specjalny bolszewicki inspektor szkolny, który zaczął organizować młodzież w bolszewickich stowarzyszeniach komsomołu i spowodował, że księży nauczycieli postawiono wobec alternatywy: albo wydalenia, albo zdjęcia sutanny i oficjalnego zrzeczenia się Wiary.

Tu i ówdzie trzymają się jeszcze katecheci - ciągnął dalej X. Prymas - ale prawie wszędzie doprowadzono do tego, że w szkołach powszechnych i gimnazjalnych religii nikt uczyć już nie może. Nie wyrzucono nawet ze wszystkich szkół krzyży, ale tam, gdzie one pozostały, muszą wisieć między portretami Lenina i Stalina. Z czasem sprowadzono do każdej szkoły komisarza, który pilnuje, by nie szerzono przesądów, a w małych klasach wśród 7-o lub 8-o letnich dzieci, powtarza się raz po raz znany chwyt z doświadczeniem o nie istnieniu Boga i pokazuje się naocznie jak mało jest skuteczna modlitwa o cukierki do Boga, a jak od razu działa wezwanie do Stalina. Łakocie i chleb w szkole - oto środki mające pozyskać najmłodsze pokolenie dla doktryn ateistycznych w mysi programowej zasady bolszewickiej, iż starym pozostawia się swobodę przekonań religijnych aż do wymarcia, ale młodzież musi być bolszewicka i bezbożna.

Mimo zrujnowanego kleru, mimo wydrwiwania religii i ośmieszania księży, mimo demoralizowania młodzieży, kościoły są jeszcze przepełnione. Nie dziwi to doświadczonych bolszewików, którzy pamiętają podobne objawy z pierwszych lat panowania komunistycznego w Rosji. Liczą oni bowiem nie tylko na skutki propagandy i demoralizację młodzieży, ale również na ogólną nędzę, która zbliża się wielkimi krokami. Produkcja gospodarcza świadomie przez okupantów bolszewickich tępiona - ustała. Zapasy u kupców w miastach zostały wykupione. Wieś w znacznej mierze nie obsiała jesienią pól, a większe dobra zniszczono całkowicie, wypędzając właścicieli.

Srogi głód zacznie się zapewne przed zbiorami i nie wiele się zmniejszy po zbiorach.

Wówczas to prawdopodobnie przyjdzie czas na stosowanie zorganizowanej presji na parafie, aby one same spontanicznie zażądały likwidacji miejscowego kościoła. Próby takie podjęte już zostały w pierwszych miesiącach, ale dotychczas spotkały się ze stanowczym sprzeciwem ludności, przed której wolą władze chwilowo się cofnęły. Np. we Lwowie ludność obroniła kościół Karmelitanek Bosych, gdy dwie komunistki narodowości żydowskiej zjawiły się u sióstr, aby oświadczyć, że zakonnice będą z polecenia władz bolszewickich wyrzucone a kościół zamknięty. Gdy wieść ta rozeszła się wśród wiernych, ludność masowo zgromadziła się przed kościołem i pilnowała go od 2-giej do 7-mej wieczorem, gdy poruszeni zachowaniem się tłumu przybyli dwaj oficerowie rosyjscy, zapewniając, że zgodnie z wolą ludności, kościół nie będzie zamknięty. Analogiczny wypadek zdarzył się w Kołomyj, i z kościołem 00. Jezuitów, gdzie 6 tysięcy ludności manifestowało przed Świątynią Pańską, aby ją obronić przed zamknięciem. Godzi się również wspomnieć o wydarzeniu w Rohatynie, gdzie ludność w obawie przed bezbożnymi zamiarami bolszewików, nie chciała dopuścić funkcjonariuszy bolszewickich na wieżę kościelną, pragnących zmienić godzinę na zegarze, w związku z wprowadzeniem czasu wschodnioeuropejskiego. W rezultacie tylko dzięki interwencji proboszcza i pod jego osobistą kontrolą, pozwolono na to, by urzędnik rosyjski przestawił wskazówki na zegarze kościelnym.

Sądząc z postawy wiernych można przewidywać, że wyniki walki bezbożniczej w Polsce zawiodą bolszewików. Mimo bowiem wszystkich ograniczeń zewnętrznych nie da się samym nakazem zerwać więzi biskupów z ich klerem. Ta jedność ostoi się i przetrwa pomimo braku wizytacji pomimo faktycznego internowania biskupów. Lud nawet pod presją głodu będzie bronił kościołów i kleru, a propaganda wśród młodzieży zetknie się ze świadomą kontrakcją rodziców, którzy już dziś często nie wysyłają dzieci do szkół, aby je przed ateizmem bolszewickim uchronić. Niewielką ma siłę propaganda sowiecka z tego również względu, że na samej nędzy bolszewików, na ich niższości kulturalnej, na ich degradacji, ludność widzi skutki systemu, którego ateizm jest częścią składową.

Gdyby zaś masowo zaczęto tępić księży, więzić ich i deportować, ludność na pewno stanęłaby w ich obronie, udzielając schronienia i pomocy, tak jak to dzieje się zresztą już obecnie w wielu wypadkach.

Akcja bezbożnicza w Polsce - oświadczył na zakończenie Ks. Prymas - skazana jest na niepowodzenie a tego wreszcie powodu, że nikt na terenach zajętych przez bolszewików nie wierzy w trwałość okupacji sowieckiej. Wszyscy są przekonani, że bolszewicy - jak prędko przyszli - tak nagle wyjdą. Głęboki i gorący patriotyzm ludności, jej przywiązanie (nawet tych, którzy mówią innymi językami) do kultury polskiej i układu życia społeczno-gospodarczego, przy którym czuli się znacznie lepiej niż dzisiaj, stanowią dźwignię moralną, która podtrzymuje w nich ducha i podnieca do obrony kultury polskiej i wiary katolickiej.

Feliks Chrzanowski


Druk: "Narodowiec" 66(1940), s. 1 i 3;
także: Dzieła, s. 705-710. 

Drukuj cofnij odsłon: 4159 aktualizowano: 2012-03-09 18:03 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone