Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond
(1881-1948)kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin
1897-1922
Krecia robota.
[31 VII 1908]
Rozpacz owładnęła czerwone szeregi przemyskie. Nie pomogło ani apoteozowanie rudego wybrańca ludu, ani komedia 1-go maja.
Daremnie zasmarowano całe bele papieru szynkowymi konceptami. Biedna machina z ulicy grodzkiej mimo długich bólów, prócz oszczerstw, łgarstw i przechwałek nic wystękać nie umiała. Wszystkie sztuczki, spełzły na niczym.
Uświadomienie ludu roboczego idzie nieubłaganie naprzód, a z uświadomieniem szerzy się ocknienie i odwracanie się od czerwonej szmaty. Ciężko i ciasno poczyna być socjalistom w twierdzy socjalizmu galicyjskiego. Chwieje, usuwa im się grunt pod nogami. Atmosfera pachnie burzą. W kasie partyjnej wiatr. Co lepszego w robotnikach, to pokazuje im pięty. Pozostały tylko niedobitki, po większej części szumowiny uliczne, hańbujący bohaterowie z 1-go maja, z pod krzyża pamiątkowego, no i z pod ciemnej gwiazdy.
Czy jest wyjście z takiej sytuacji? A co by nie! Nie chcą starsi wypychać wkładkami naszych dziurawych kieszeni, bo trzeba zapuścić sieć na młodych i niedoświadczonych. Zwabimy w szeregi socjalizmu uczniów rękodzielniczych. Ciężko biednemu terminatorowi, ale niech na partię odda ostatniego centa. My mu za to będziemy obiecywać wolność i złote góry. Tylko prędko i ostrożnie! Brać się do niego, dopóki młody, dopóki mu można głową zawrócić! On się z czasem pozna na nas, plunie nam w twarz i pójdzie sobie, ale tymczasem przylgniemy do niego jak pijawki, aby odszedł odarty, goły. Wszak on na to pracuje, a my od tego jesteśmy socjalistami.
Taka zapadła u nich uchwała. Chodziło o to, aby młodzież rękodzielniczą usidlić bez wiedzy rodziców i majstrów. Rozrzucono więc potajemnie mnóstwo zaproszeń, a w zeszły wtorek odbyło się poufne zgromadzenie terminatorów. Rozczarowanie wielkie! Mówców było niemal więcej niż słuchaczy. Wywody Siegmanów, Handlów, Witków działały niesłychanie usypiająco. Żadne frazesy nie chciały robić wrażenia. Nie było najmniejszego śladu zainteresowania się, ani jednego błysku w oczach publiczności. Przez dwie godziny senność i nudy panowały niepodzielnie w sali. Bez opozycji przyjęto do wiadomości wszystkie brednie i tę znamienną wiadomość, że pierwszą korzyścią z wpisania się do organizacji będzie tygodniowa wkładka 10-ciohalerzowa: kto nie spał, machnął ręką i mruknął: "Kto by się wam opłacał, nie ma głupich!".
Bez wrażenia więc i bez skutku minęło pierwsze socjalistyczne zebranie terminatorów. Wspomnieć by można o nim tylko jako o kontuzji socjalizmu, gdyby nie zasługiwał na ostre napiętnowanie szatański podstęp, którego się partia uczepiła, aby młodzież do siebie przyciągnąć.
Wszystko w tajemnicy przed rodzicami i majstrami! Oto jej hasło w obecnej chwili. Wobec tego stanowisko nasze jest bardzo jasne i zdecydowane. Musimy partii zerwać maskę obłudy, musimy przed nią głośno przestrzec wszystkich interesowanych. Rodzice niech staną na straży swych skarbów. Kijem tego węża, który wam się chce potajemnie do rodziny wśliznąć! Pouczajcie pilnie swych synów, aby oni po pracy, ani w niedzielę nie uczęszczali do sali stowarzyszeń socjalistycznych.
Wielka praca czeka tu także majstrów, którzy powinni użyć całego swego wpływu, aby przeszkodzić bałamuceniu młodych umysłów. Ale przede wszystkim ty, młodzieży, która masz wiarę w sercu a krew polską w żyłach, ty poznaj całą podłość niesumiennych wyzyskiwaczy i odwracaj się ze wstrętem od nich. Jesteś w chwili przełomowej, stoisz na rozdrożu, masz sobie wykreślić kierunek życia. Patrz! tam na lewo droga do socjalizmu, do upadku, upodlenia, zgłupienia, ciemnoty, hańby i kradzieży, a tam na prawo droga obowiązku, powinności, uczciwości, wiary, pracy dla Boga, społeczeństwa, ojczyzny. Wyboru odkładać nie można, wybieraj według sumienia, odważ się na dobrą stronę, postaw się całą siłą i śmiało na prawej drodze.
Z ciebie wyjdą kiedyś pogromcy internacjonału, ty kiedyś dumną nogą staniesz na grobie żydowskiego socjalizmu przemyskiego.
Druk: "Echo Przemyskie", 62(1908), s. 1 ;
także: Dzieła, s. 44-45.