Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

(1898-1984)
Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik

Inne

Miecz ducha. Nikodem Cieszyński 1886-1942.

Na ścianie kościoła Pana Jezusa w Poznaniu od strony ulicy Kramarskiej widać tablicę z napisem: „Przy tym kościele mieszkał i działał jako rektor od 1922 do 1941 roku Ks. Nikodem Cieszyński, kaznodzieja, literat, redaktor «Roczników Katolickich». Urodzony 3 IX 1886 roku. Zginął 23 IX 1942 r. w więzieniu w Rawiczu za Wiarę i Ojczyznę”. Te krótkie słowa streszczają bogate dzieje życia jednego z najbardziej zasłużonych kapłanów wielkopolskich.

Ks. Cieszyński urodził się w Koźminie. Jego ojciec Dionizy, rolnik z zawodu, posiadał niemałe zdolności artystyczne i literackie. Świadczy o tym obszerny własny życiorys napisany przez niego pięknym polskim językiem. Również dziadek i pradziadek ks. Cieszyńskiego pisywali interesujące kroniki odnoszące się do historii Koźmina.

Do gimnazjum młody Nikodem uczęszczał w Koźminie i Krotoszynie. Nauki pobierał w języku niemieckim. Toteż każdą nadwyżkę czasu przeznaczał na lekturę dzieł pisarzy polskich - Mickiewicza, Syrokomli, a przede wszystkim Sienkiewicza. Dzięki tej lekturze rozkochał się w pięknie języka polskiego. Pisał nawet wiersze i krótkie komedie, które odgrywano w gronie gimnazjalistów. Pasjonowały go obce języki. Uczenie się języków stanie się z czasem jego pasją.

Już w czasie swego pobytu w gimnazjum krotoszyńskim, słynącym z pięknych polskich tradycji, pociąga go aktywna działalność patriotyczna. Zostaje członkiem konspiracyjnej organizacji młodzieżowej im. Tomasza Zana. Członkowie tej zasłużonej organizacji uczyli się języka, literatury i dziejów polskich. Równocześnie kształcili tężyznę moralną i fizyczną z myślą o jutrzence nowej, wolnej Polski. Nikodem jest jednym z najbardziej dynamicznych członków T.T.Z. Koledzy widzą w nim człowieka mocnego charakteru i chętnie poddają się jego wpływom. Nie dziw prze-[s. 99]to, że później z okazji zjazdów koleżeńskich proszą go o kazanie w czasie nabożeństwa odprawianego w ich intencji1.

W roku 1906 po złożeniu egzaminu dojrzałości zgłosił się do seminarium duchownego w Poznaniu. Obok studium filozofii i teologii poświęcał dużo czasu nauce języków oraz pracy literackiej. Zajmował się też ruchem abstynenckim, szerząc jego ideał wśród kleryków. 

Dla pogłębienia znajomości tego ruchu był w stałym kontakcie z ks. Kazimierzem Niesiołowskim z Pleszewa, prezesem Związku Księży Abstynentów na diecezję gnieźnieńską i poznańską.

W roku 1907 w „Miesięczniku dla Popierania Wstrzemięźliwości” ukazuje się jego artykuł zwalczający używanie napojów alkoholowych. Nieco później tłumaczy pracę Augustyna Eggera „Duchowieństwo a walka z alkoholizmem”.

31 I 1910 roku otrzymuje w Gnieźnie święcenia kapłańskie z rąk biskupa Edwarda Likowskiego. Władza duchowna przeznacza go do pracy duszpasterskiej w Poznaniu. Pełni kolejno obowiązki wikariusza przy kościele Matki Boskiej Bolesnej, przy kościele Bożego Ciała, a od roku 1913 w parafii katedralnej. W roku 1915 obejmuje prebendę przy kościele Dominikanów (dziś kościół Jezuitów). W roku 1922 przejmuje rektorat kościoła Pana Jezusa. Obowiązki te pełni do roku 1941 - do chwili aresztowania przez gestapo.

Poznałem ks. Cieszyńskiego z początkiem 1921 roku, kiedy zostałem wikariuszem-mansjonarzem przy kościele farnym w Poznaniu. Zaofiarował mi od razu swoją przyjaźń. Ta przyjaźń wycisnęła na moim życiu kapłańskim dość wyraźne piętno. Uważam sobie za wielką łaskę, że na drodze mego życia spotkałem takiego przyjaciela.

Byłbym zawsze pełny podziwu dla jego wartości ludzkich, jego charakteru, dla jego głębokich zasad moralnych. Była to w pełni ukształtowana osobowość. Posiadał wybitną kulturę religijną oraz społeczno-towarzyską. Był prosty i bezkompromisowy. Kochał prawdę, nie znosił fałszu, obłudy. Stąd nieraz jego słowa prawdy, otwarcie wypowiedziane, spotykały się z przykrą reakcją. Wszyscy jednak byli pełni uznania dla jego prostolinijności.

Miał wielkie poczucie piękna, zwłaszcza w muzyce i w malarstwie. Kochał przyrodę, bo widział w niej odblask piękna Bożego. Był zawsze radosny. Mawiał, że nazwisko jego zobowiązuje go, by był siewcą radości. Chętnie też przytaczał słowa Bernanosa: „Chrześcijanie, gdzie, do licha, kryjecie swoją radość? Trudno uwierzyć, że to wam, i to wam jedynym, przyrzeczona została radość Pana”.

Nigdy nie zrażał się trudnościami. Uważał, że Bóg zsyła trudności, by nam dać okazję do zasługi. Był karnym wobec siebie. Uważał, że karność sprzyja porządkowi, wzmacnia wolę, nagina ją do obowiązku i cnoty. [s. 100]

Ustanowił sobie regulamin dnia, którego przestrzegał skrupulatnie. Był maksymalistą, nastawiony na to, by od siebie wymagać jak najwięcej. Przyswoił sobie hasło dra Tarnawskiego, założyciela Kosowa: „Władaj sobą”. W tym celu uprawiał codziennie gimnastykę, po południu rąbał drzewo, idąc tu za wzorem biskupa Antoniego Laubitza. Często uprawiał głodówkę.

Promieniował serdecznością. W obejściu był bezpośredni i wyrozumiały. Potrafił zdobywać sobie ludzi i zawsze miał wkoło siebie oddanych przyjaciół. Szczycił się osobistą przyjaźnią nawet z wielu wybitnymi uczonymi za granicą.

Żywił prawdziwy pietyzm dla każdego człowieka. Ze szczególną czcią odnosił się do wszelkiej biedy ludzkiej, do wszystkich ludzi upośledzonych. Mawiał, że „każdy jako klejnot ma być strzeżony, bo każdy człowiek klejnotem jest dla innych”. Żaden ubogi nie odchodził bez wsparcia od jego drzwi. Wielu biednym, bezrobotnym osobiście niósł pomoc materialną. Darzył ludzi serdeczną przyjaźnią. Ta przyjaźń posiadała wszystkie cechy chrześcijańskiego apostolstwa. Nawiązując kontakty z ludźmi, miał zawsze na oku, by pełniły one funkcję wychowawczą.

W trosce o człowieka brał on nadal czynny udział w akcji antyalkoholowej. W roku 1914 wydał studium pt. „Kościół a nowoczesny ruch przeciwalkoholowy”, w którym opisuje rozrost ruchu przeciwalkoholowego pod opieką Kościoła.

W swych przemówieniach często piętnował alkoholizm jako źródło zła. „Walka z alkoholizmem to dla Kościoła i narodu walka o najwyższe dobra, można by powiedzieć: walka o byt. Cóż bowiem stanie się z młodzieżą, z rodziną, z cnotą, z całym praktycznym chrześcijaństwem, jeżeli lud coraz głębiej zapadać się (będzie w bagnie alkoholizmu?”

W samym Poznaniu zorganizował „Towarzystwo Wstrzemięźliwości”, którego został prezesem. Jako młody kapłan uczęszczałem na te zebrania. Podziwiałem zawsze zapał prezesa, który przez swoje wykłady i nawoływania bezustannie pracował nad tym, by jak najwięcej ludzi pozyskać dla tego ruchu.

Brał również udział w międzynarodowych zjazdach przeciwalkoholowych m. in. w Sztokholmie. Zapoznał się tam z prof. Józefem Kostrzewskim, późniejszym odkrywcą Biskupina, który był również propagatorem abstynencji. Od tego czasu łączyła obu serdeczna przyjaźń.

Ks. Cieszyński kochał swoje powołanie kapłańskie. Lubił mawiać, że przypada mu do serca szczególnie jeden tytuł: „ojciec duchowny”. O niego nie mogą się ubiegać ani prezydenci, ani wodzowie narodów. Z głęboką czcią obchodził rocznicę swoich święceń. Przenosił się wówczas myślą do [s. 101] katedry gnieźnieńskiej i w pamięci odtwarzał tę chwilę, kiedy Duch Święty konsekrował jego duszę, znacząc ją niezmazalnym znamieniem kapłaństwa.

Jako młody kapłan ks. Cieszyński rzucił się z pasją w wir pracy duszpasterskiej. 

O jego gorliwości świadczą oceny kompetentnych proboszczów nadesłane do kurii poznańskiej.

Ks. prob. Rankowski referuje 14 IV 1914 r.: „Z czynności kapłańskich ks. Cieszyńskiego biła zawsze szczera pobożność i bogomyślność. Z zamiłowaniem uczył dzieci religii, zręcznie pracował na polu społeczno-kościelnym, szczególnie w dwóch towarzystwach żeńskich i w towarzystwie młodzieży męskiej. Ponadto krzewił z wielkim zapałem w towarzystwie «Wyzwolenie» myśl zupełnej wstrzemięźliwości od alkoholu”.

Ks. Franciszek Ruciński, rządca parafii archikatedralnej, donosi 14 I 1915 r.: „Charakter jego czysty i prawdziwie (kapłański, usposobienie zgodne i miłe w pożyciu z konfratrami. Jest on kapłanem pełnym wzniosłych ideałów, gorliwy w głoszeniu słowa Bożego, z wielką starannością i pilnością opracowujący swe kazania. Działa bardzo gorliwie przez szerzenie wstrzemięźliwości, której sam był wzorowym przedstawicielem”.

Ks. Cieszyński pragnął zawsze stać na wysokości swego powołania. Stąd przestrzegał skrupulatnie ćwiczeń duchownych. Wstawał punktualnie o godzinie 5.30 rano. Rozmyślanie odprawiał najchętniej z Pisma świętego lub z pism Ojców Kościoła. 

W południe i wieczorem schodził do kościoła na modlitwę, na intymny dialog z Chrystusem-Kapłanem. Nigdy nie dopuścił, by nawał pracy przeszkodził mu w tym dialogu.

Pragnął realizować w swoim życiu kapłańskim pełne chrześcijaństwo. Niejednokrotnie powtarzał z ambony, że ludzkość odwróci się plecami od dogmatów, sakramentów i chrześcijaństwa, jeśli się nie ukaże jej chrześcijańskiego stylu życia. Podkreślał też, że Kościół potrzebuje dziś o wiele więcej wyznawców i realizatorów Ewangelii niż apologetów.

Eucharystia była źródłem jego mocy kapłańskiej, przedmiotem jego kapłańskiej pobożności. Interesowały go wszelkie przejawy ruchu eucharystycznego w Kościele Powszechnym. Dlatego też tak bardzo mu zależało, by uczestniczyć w międzynarodowych kongresach eucharystycznych. Był więc w roku 1914 na Kongresie w Lourdes. Wrażenia z tej podróży opisał w książce „Z naszej podróży do Lourdes” (1916).

W roku 1930 uczestniczyliśmy wspólnie w Kongresie Eucharystycznym w Kartaginie. Misjonarze pracujący na Czarnym Lądzie mówili tam o głodzie eucharystycznym swoich wiernych. Już nie wystarczają cyboria ani kielichy, trzeba konsekrować w specjalnych koszach. „Co bym dał, żebym mógł zostać misjonarzem w Afryce” - powiedział do mnie.

Pamiętam też naszą wycieczkę na miejsce działalności św. Augustyna. [s. 102]

Z wielkim rozrzewnieniem odczytywał mi najpiękniejsze zdania o Eucharystii napisane przez wielkiego biskupa Hippony. Opis tych podniosłych uroczystości kongresowych znalazł się w książce „Pod błękitami Włoch i Afryki” (1930).

W roku 1932 był na Kongresie w Dublinie, a dwa lata później w Buenos Aires. Podróż tę opłacił mu kardynał Hlond. Uczynił to w dowód uznania dla jego zasług dla sprawy Kościoła. Ks. Cieszyński zwiedził przy tej okazji niektóre miasta Brazylii i Argentyny. Zapuszczał się też w głęboki interior, gdzie wyszukiwał polskich wychodźców. Był zaskoczony ich osiągnięciami. Smutkiem napełniało go ich opuszczenie duchowe, głównie z powodu braku polskich kapłanów. Wrażenia z tej podróży opisał w interesującej książce „W cieniu palm i piniorów” (1935).

W roku 1938 byliśmy na Kongresie Eucharystycznym w Budapeszcie. Legatem papieskim był (kardynał Eugeniusz Pacelli. Pamiętam przemówienie legata ma zakończenie Kongresu: „Dawać własnym życiem świadectwo o Chrystusie - to najlepszy dowód ukochania Syna Człowieczego”. Obaj entuzjazmowaliśmy się tymi słowami.

Ks. Cieszyński był znanym kaznodzieją. Powiedziano, że „poetae nascuntur, oratores fiunt” - poeci się rodzą, a mówcy się stają. Szeroka wiedza, bystry umysł, gorącość serca, poczucie piękna, szczery entuzjazm dysponowały go na dobrego mówcę. Mimo to przygotowywał swe kazania z wyjątkową sumiennością. Jego kazania wygłaszane pięknym, dźwięcznym głosem działały nie tylko na rozum, ale także na uczucie, zdobywając serca słuchaczy.

Ks. Cieszyński posiadał bujną i bogatą wyobraźnię. Rzeczy abstrakcyjne przedstawiał barwnie, prawie dotykalnie. Używał często porównań, zmuszał do myślenia. Używał licznych przykładów, pobudzając swych słuchaczy do czynu. Posiadał wyjątkową znajomość i bogactwo języka. Wykorzystywał po mistrzowsku wszystkie formy artystyczne, by prawdy głoszone zapadały jak najgłębiej do dusz.

Był to wybitny talent krasomówczy. Ten talent sprawiał, że wkoło jego ambony gromadzili się zawsze liczni słuchacze żądni świetnego wykładu doktryny katolickiej, jak również znakomitej wymowy.

Jego kazania odznaczają się religijnym namaszczeniem, a często głębokim patriotyzmem. Miał styl podniosły i wyjątkowo barwny. W tym stylu wyrażały się jego osobowość, jego dynamiczny temperament. Niejednokrotnie zarzucano jego stylowi zbytnią kwiecistość. Był jednak w tym rozumny umiar. Sam ks. Cieszyński tak oceniał kaznodziejstwo: „A i kazania należą bez wątpienia w pewnym stopniu do dzieła twórczości artystycznej, jak to wykazuje dowodnie jeden z najwybitniejszych profesorów literatury naszej ojczystej, prof. Wilhelm Bruchnalski, umieszczając [s. 103] znakomity «Rozwój wymowy w Polsce* w najnowszych «Dziejach literatury pięknej w Polsce» (...)

Uważam, opierając się na dziejach kaznodziejstwa, że także formie kaznodziejskiej potrzeba pewnego postępu, a najpewniej winien on się oprzeć o Pismo święte, nie lekceważąc zdobyczy najnowszej literatury pięknej. Trzeba nam zawsze pamiętać, że każda epoka ma swoje oblicze duchowe i na nie należy także zwracać uwagę, o ile na to pozwalają zasady retoryki kościelnej”1.

Opracowując swe kazania ks. Cieszyński nie opierał się na żadnych gotowych wzorach. Pragnął być oryginalnym co do formy jak i do treści. Oto jego wypowiedź: „Jeśli chodzi jeszcze o źródła czy wzory, to podkreślamy, że jesteśmy zwolennikami bezwzględnej samodzielności a wrogami przepisywania choćby dwóch stronic, choćby z najwybitniejszych kaznodziejów, że nie pochwalamy w tym względzie metody niektórych sławnych kaznodziejów, których «odsłonięcia» prędzej czy później dokona uczciwa krytyka”2.

Z konsekwentną systematycznością wykładał prawdy wiary. Wychodził z założenia, że istnieje wielka ignorancja w zakresie znajomości dogmatów i chrześcijańskiej moralności. W swych kazaniach poruszał on na ogół wszystkie ważniejsze zagadnienia życiowe. W czasie swej pracy duszpasterskiej poznał na wylot psychikę człowieka. Poznał jego bóle i radości, jego troski i obawy. Stąd w kazaniach swoich często nawiązywał do spraw życia codziennego.

Miał odwagę mówić o wszystkim, co mu leżało na sercu. Potrafił umiejętnie wywoływać odpowiednie nastroje duchowe, uczucia litości, podziwu czy żalu. Niejednokrotnie z wielką odwagą i siłą piętnował nadużycia i występki nowych czasów. Potępiał ze stanowczością społeczeństwo uchylające się od rodzenia liczniejszego potomstwa.

Znał on dobrze Pismo święte, zarówno Nowy jak i Stary Testament. Czytał je systematycznie, podkreślając w nim ważniejsze fragmenty. Stąd w swych kazaniach przytaczał cytaty Pisma św. trafnie i z wielką umiejętnością. Wychodził z założenia, że w nauczaniu prawd wiary trzeba sięgać do tekstów biblijnych, z których początek bierze cała nauka Kościoła.

Będąc zakorzeniony w Bogu, przyszłość ogarniał pełnym, chrześcijańskim optymizmem. Posiadał od Boga dar intuicji oraz orlej wnikliwości. I te właśnie cechy pozwalały mu wyczuwać tętno czasu i widzieć w teraźniejszości zarysy przyszłości. Bo przecież czasy, w których żył i działał, były już ciężarne nową epoką.

Już w roku 1923 wskazywał na niebezpieczeństwo faszyzmu. „Zachłanny faszyzm toczy się niby lawina alpejska przez ugory narodów i co mu się przeciwstawia kruszy lub stara się skruszyć i zgnieść”. Bezustannie też piętnował hipernacjonalizm jako ruch godzący w godność człowieka. [s. 104]

W jakimś proroczym natchnieniu wołał: „Hitlera i jego towarzyszy dosięgnie karząca prawica Boża”.

Ks. Cieszyński ze szczególniejszym staraniem opracowywał liczne kazania Maryjne. Zawarte w nich głębokie myśli świadczą o tym, jak serdecznym uczuciem autor darzył Matkę Najświętszą.

Cechowało go jakieś wyjątkowe zafascynowanie Polską. Przez tyle lat wraz z całym narodem wyczekiwał oswobodzenia ojczyzny. Toteż po jej wyzwoleniu przeżywał prawdziwą euforię niepodległości. Dał temu wyraz w swych przemówieniach patriotycznych.

Powszechnym uznaniem cieszyły się jego przemówienia wygłoszone z okazji setnej rocznicy zgonu Tadeusza Kościuszki i Henryka Dąbrowskiego. Prasa polska zamieściła je w obszernych urywkach. Wyjątkowe jednak wrażenie wywarło jego przemówienie w styczniu 1917 r. na nabożeństwie żałobnym za duszę Henryka Sienkiewicza w kościele św. Jadwigi w Berlinie. Przecież Sienkiewicz to jego ulubiony i najbardziej ceniony powieściopisarz.

„Oto Polska cała w żałobie u trumny Wieszcza, jak Basia przed zwłokami Hektora Kamienieckiego krzyżem leży i woła nieszczęśliwa, rozdarta, ogniem i mieczem trawiona, potopem nieprzyjaciół zalana, woła wielkim głosem, słowy natchnionego kaznodziei: «Dla Boga, panie Sienkiewiczu, larum grają, wojna! Nieprzyjaciel w granicach a ty się nie zrywasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? Żaliś twej dawnej przepomniał sławy i nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?».

O nie, żałobni słuchacze, nie przepomniał Sienkiewicz swoich rycerskich obowiązków. On jeno poszedł, nie mogąc dla Ojczyzny ratunku znaleźć na ziemi, szukać go tam wysoko u Pana zastępów.

W żalu nieutulonym pociechą dla nas jasną, w sieroctwie naszym otuchą myśl ta, że On, wielki syn narodu, pomny na naszą biedę współczesną, za nami oręduje przed Bogiem, więc płynie ostatnie nasze pożegnanie: «Żegnaj nam, bracie, żegnaj, towarzyszu, nie do ziemskiego króla, lecz do niebieskiego, do pewniejszej instancji odniosłeś nasze męki, nasz głód, naszą mizerię i opresję, pewny tam jeszcze ratunek nam wyjednasz, ale sam nie wrócisz więcej. Więc płaczemy, więc łzami trumnę twą polewamy, bośmy cię kochali, bracie najmilszy»”3.

Ks. Cieszyński w ciągu 32 lat kapłaństwa wygłosił około 1500 kazań i przemówień. Pewna ich liczba ukazała się drukiem. W roku 1914 powstają dwa zbiory kazań pasyjnych „Ecce homo”. Następne tomy to: „A oni poszli za Nim” (1918) i zbiór kazań niedzielnych „Miecz ducha” (1922) oraz dalsze: „Lud jak lew się podniesie” i „Wszystkim dla wszystkich się stałem”. W roku 1936 ukazuje się ostatni tom „Na przełęczy”. Przez szereg lat redagował dodatek do „Przewodnika Katolickiego”: [s. 105„Słowo Boże”. Dzieląc się swymi bogatymi doświadczeniami, wydał dziełko poświęcone technice retorycznej „Orator fit”.

Ks. Cieszyński podejmuje się także samodzielnych badań krytycznych: „Dominikanin Paweł Sarbin, inkwizytor i kaznodzieja poznański” (1919); „Z dziejów kaznodziejstwa w Polsce” - odbitka z „Przeglądu Teologicznego” (1926); „O kazaniach Ks. Paterka” oraz inne mniejsze publikacje.

Ks. Cieszyński stale dążył do tego, by ubogacać się intelektualnie. Stąd jego szerokie kontakty z inteligencją katolicką w Poznaniu, a zwłaszcza z niektórymi profesorami Uniwersytetu Poznańskiego, m. in. ze Stefanem Dąbrowskim, Józefem Kostrzewskim, Karolem Meyerem.

Bywaliśmy również często u wybitnych kapłanów-naukowców poznańskich, jakimi byli: ks. Władysław Hozakowski, ks. Szczęsny Detloff, ks. Bronisław Gładysz.

Często towarzyszyłem mu w jego odwiedzinach u ks. Stanisława Kozierowskiego, proboszcza w Skórzewie koło Poznania. Był to chyba najbardziej uczony kapłan na terenie Wielkopolski. Położył on duże zasługi jako prezes Wydziału Historyczno-Literackiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wraz z Heliodorem Święcickim organizował Uniwersytet Poznański, gdzie też wykładał jako docent nauk pomocniczych historii, zwłaszcza toponomii.

Ks. Cieszyński bezustannie pogłębiał i uzupełniał swoją wiedzę. Już jako młody wikary uczęszczał regularnie na zebrania Wydziału Historyczno-Literackiego Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W roku 1919 został sekretarzem tego wydziału. W tym samym roku zapisał się na wydział filozoficzny nowo powstającego Uniwersytetu Poznańskiego. Pod kierunkiem prof. Grabowskiego zaczął przygotowywać pracę doktorską z historii kaznodziejstwa polskiego. Jednak nieporozumieniaz profesorem oraz inne okoliczności sprawiły, że ostatecznie zrezygnował z dalszych studiów.

Zajmował się również redakcją pism. Już w roku 1910 objął on m. in. redakcję „Filarety”. Pismo to przeznaczone było głównie dla młodzieży uniwersyteckiej, a celem jego było pogłębienie znajomości literatury polskiej. W roku 1914 energiczny redaktor, pragnąc nadać pismu 'wyższy poziom, zamienił je na „Ruch Kulturalny”. Współpracownikami tego pisma byli - znakomici pisarze i uczeni, jak: St. Tarnowski, J. Kleiner, W. Hann, M. Czeska.

Był nadto współpracownikiem wielu pism codziennych w kraju i za granicą. Zamieszczał różne artykuły i rozprawy z życia religijnego w „Dzienniku Poznańskim” oraz w „Dzienniku Pomorskim”. Pisywał również do różnych czasopism w kraju i za granicą. „Przewodnik Katolicki”, „Przegląd Powszechny”, „Gazeta Kościelna”, „Miesięcznik Katechetyczny i Wychowawczy”, chętnie zamieszczały jego artykuły. [s. 106]

W roku 1928 ogłosił książką: „Wśród pieśni i kadzideł”. Była to garść impresji religijnych spisanych z okazji różnych uroczystości i osobistych przeżyć religijnych.

Bogata była działalność literacka ks. Cieszyńskiego. Toteż Związek Zawodowy Literatów Polskich, oceniając całokształt jego pisarstwa, wpisał go w poczet swoich członków.

Ks. Cieszyński kochając żarliwie Kościół, lubił powtarzać maksymę św. Cypriana: „Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za matkę”. Cieszył się sukcesami Kościoła i chętnie o nich mówił. Stąd pragnął na wzór „Annuario Catholico Italiano” i „Almanach Catho-lique Francais” informować społeczeństwo na bieżąco o położeniu Kościoła w świecie. I tak powstało największe jego dzieło: „Roczniki Katolickie”.

Jako redaktor oraz współpracownik wielu czasopism był on do tej pracy jak najlepiej przygotowany. Dopomagała mu w tym również wyjątkowa znajomość języków. Prócz języków klasycznych, łaciny i greki, władał swobodnie rosyjskim, czeskim, ukraińskim, niemieckim, holenderskim, angielskim, włoskim, francuskim, portugalskim, hiszpańskim, rumuńskim. Znał też doskonale esperanto. Abonował kilkanaście katolickich czasopism zagranicznych. Na tej podstawie zaznajamiał się dokładnie z sytuacją religijną w poszczególnych krajach.

Odbywał też liczne podróże zagraniczne, uczestnicząc w wielu katolickich zjazdach międzynarodowych. Toteż podawane przez niego wiadomości w wielu wypadkach oparte były na własnych przeżyciach oraz ha wiadomościach czerpanych z pierwszej ręki. Nadto posiadał on bogato wyposażoną bibliotekę, w której znajdowało się sporo książek ilustrujących życie religijne w krajach Europy i obu Ameryk.

W przedmowie do I tomu „Roczników” autor pisze m. in.: „Zabierając się do wydawania «Roczników Katolickich», mających odzwierciedlać przemiany dokonywane w katolicyzmie współczesnym, nie będziemy chyba długo się rozwodzić o potrzebie takiego wydawnictwa.

Ogólna niesie się przecież przez Polskę skarga, że brak nam rzetelnych informacji katolickich, bo brak prasy katolickiej, bo mało się czytuje czasopism par excellence katolickich, bo nasze stosunki z zagranicą z powodu niskiej waluty bardzo są wątłe i nikłe. Zresztą i naród nasz, jakkolwiek w olbrzymiej swej części katolicki, jednak niedostatecznie obeznany tak samo z zasadami wiary Św., jak i z historią Kościoła i w ogóle prądami katolickimi”.

Roczniki spotkały się z życzliwym przyjęciem w kraju i za granicą. Ks. Józef Kłos, redaktor „Przewodnika Katolickiego”, pisał: „«Roczniki» [s. 107] mają znaczenie nie efemeryczne, lecz i po 10 i 50 latach ułatwiać będą pogląd na wielkie przewroty, które przeżywamy, a które i na katolickich sprawach wycisnęły swoje piętno.

Z tego samego powodu nie waham się stwierdzić, że «Roczniki Katolickie» to nie czasem coś w rodzaju kalendarza, który w roku przyszłym traci swoją wartość; nie, to książka o trwalszym znaczeniu, która powinna się znaleźć w naszych bibliotekach, zwłaszcza w księgozbiorach naszych towarzystw katolickich i organizacji społecznych”4.

Niemałą zachętę w kontynuowaniu swej pracy znalazł autor w błogosławieństwie przesłanym mu przez Piusa XI. W swym piśmie ojciec św. podkreślał jego rozległą znajomość spraw Kościoła za granicą oraz we własnej Ojczyźnie.

Ks. Cieszyński zrozumiał z czasem, że sam nie sprosta pracy przy redagowaniu „Roczników”. Dlatego pozyskał współpracowników, którym stawiał jednak niemałe wymagania.

Mimo wszystko cały ciężar spoczywał jednak nadal na barkach autora. Czytelnicy zresztą więcej cenili rozdziały przez niego zredagowane.

„Roczniki” stały się z czasem kopalnią wiadomości dla księży, nauczycieli, dziennikarzy. Znajdowały się niemal w każdej bibliotece publicznej. Stały się przez to znane szerszym kręgom społeczeństwa.

Ks. Cieszyński pojmował wydawanie „Roczników” jako swoje specjalne posłannictwo życiowe. Spełniał je ofiarnie z jakimś bohaterskim uporem. Sam pakował i wysyłał odbiorcom ukazujące się tomy. Nie zrażały go trudności, nie zniechęcał się częstym deficytem wydawnictwa.

„Roczniki” rozsławiły jego imię. Zaczął je wydawać w roku 1923 i doprowadził je do roku 1938. Przez 15 lat informował społeczeństwo polskie o sytuacji Kościoła Katolickiego oraz o stanie religijnym w świecie.

W „Rocznikach” autor poświęcał dużo miejsca misjom, a zwłaszcza Polonii zagranicznej. Stąd wiele sympatii okazywał założonemu przez kardynała Hlonda „Towarzystwu Chrystusowemu dla Wychodźców”. Bywał często w Potulicach i przy każdej okazji rozpalał prawdziwy entuzjazm apostolski wśród młodych wychowanków nowego zgromadzenia.

Zdumiewa ogrom działalności oraz bogaty dorobek literacki ks. Cieszyńskiego. Z chwilą wybuchu wojny stał on u szczytu swej twórczości. Więzienie i śmierć przerwały pasmo życia wielkiego kapłana. Nie doczekał się upragnionej wolności. Inne były zamiary Boże.

W kwietniu 1940 roku musiałem opuścić Poznań, bo i mnie groziło aresztowanie. Pamiętam chwilę naszego pożegnania późnym wieczorem [s. 108] na Drodze Dębińskiej. Ucałowaliśmy się po przyjacielsku. Na odchodnym powiedział do mnie: „Wierzę w wielkie jutro Polski i Kościoła Powszechnego”.

18.IV.1941 r. nastąpiło jego aresztowanie przez gestapo. Suma cierpień i upokorzeń w Domu Żołnierza, na Forcie VII, w więzieniu przy ulicy Młyńskiej. Tu często musi zmywać krew przy gilotynie, która ścinała głowy współwięźniów, czasem bardzo mu bliskich i drogich. 3.VII.1941r. rozprawa przed Sondergericht II. Wyrok - 5 lat ciężkiego więzienia w Rawiczu.

W więzieniu - szykany, bicie, systematyczne poniewieranie godności ludzkiej. Męczeńska śmierć w dniu 23.IX.1942 roku. Życie swoje i śmierć ofiarowuje za Kościół, za swoich braci w udręczonym narodzie.


PRZYPISY
1 Ks. N. C., A oni poszli za Nim. Kazania pasyjne. Poznań 1918. Przedmowa do II wydania, s. VII i VIII.
2 Ks. N. C., Miecz Ducha. Zbiór kazań. Poznań 1922, s. 7.
3 Ks. N. C., Lud jako lew się podniesie. Zbiór kazań i mów kościelno-narodowych. Poznań 1919, s. 25 i 38.
4 „Wiadomości dla Duchowieństwa”. Poznań, październik 1923. [s. 109]


Druk: Byli wśród nas, red. F. Lenort, Poznań 1978, s. 99-109.
Artykuł ten został wcześniej również wydrukowany 
„Przewodniku Katolickim” 44(1967), s. 395-397,
pt. „Ks. Nikodem Cieszyński w 25 rocznicę śmierci”.
Powyżej jest on przedstawiony jeszcze raz, gdyż istnieją pewne różnice co do zawartego w nich materiału i treści.

Drukuj cofnij odsłon: 14326 aktualizowano: 2012-01-15 16:14 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone