Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

(1898-1984)
Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik

PK

Triumf Chrystusa na Filipinach. Na Daleki Wschód.

Manila. - Powitanie Legata. - Bagio. - Otwarcie Kongresu. - W świątyniach manilskich. - Dzień kobiet. - Komunia św. mężczyzn. - Dzień dzieci. - Triumf nad triumfy.

VII.

„Wszystkie narody przyjdą i pokłonią się przed Tobą, Panie...”. Te słowa psalmisty urzeczywistniają się na kongresach eucharystycznych. Zjeżdżają się przedstawiciele nieomal wszystkich narodów świata na wspaniałe manifestacje religijne. Płoną serca miłością dla serca Bożego. W Eucharystii znajdują siłę i pokrzepienie w czasach, kiedy cały świat drży w posadach.

Dwa lata temu Buenos Aires, piękna stolica Argentyny, była miejscem międzynarodowego kongresu eucharystycznego. Nad Srebrną Rzeką milion głów chyliło się wówczas przed Najświętszym Sakramentem. Naród argentyński wraz ze swym prezydentem Justo Bogu utajonemu składał święte ślubowanie.

Jako miejsce XXXIII Kongresu wybrano Daleki Wschód - Manilą, stolicę Filipin. Filipiny, to jedyny kraj katolicki na Dalekim Wschodzie, liczący na 14 milionów mieszkańców 11 milionów katolików. Chodzi więc o to, by ten kraj, otoczony ze wszystkich stron pogaństwem, wzmocnić we wierze.

Legatem swoim na Kongres, Ojciec św. mianował Kardynała Dougherty, arcybiskupa Filadelfii w Ameryce Północnej, który w swoim czasie był biskupem na Filipinach. Bogu dziękuję za to, że jadąc do Polaków w Szanghaju i Mandżurii, mogłem równocześnie uczestniczyć w uroczystościach kongresowych.

„Conte Rosso” zatrzymuje się w przystani manilskiej. Huczą syreny wszystkich statków zakotwiczonych w porcie. Otaczają nas motorówki przybrane odświętnie. Na pokład wkraczają członkowie Komitetu Kongresowego z Ks. biskupem Finnemanem na czele. Po powitaniu Legat wraz z świtą opuszcza pokład i osobnym statkiem udaje się na ląd.

Na brzegu wzdłuż całej drogi do katedry, organizacje, bractwa, tłumy. Katedra wypełniona duchowieństwem. Gdy Legat wśród głośnych owacyj wkracza do świątyni, chór filipińskich kleryków, przybranych w czerwone pasy, śpiewa potężne „Tu es Petrus”. Śpiewem tym katolickie Filipiny witają zastępcę Namiestnika Chrystusowego.

Do rozpoczęcia Kongresu mamy dwa dni czasu. Jedziemy więc 300 km w głąb kraju a właściwie wyspy Luzon, największej z 7 tys. wysp i wysepek filipińskich. Udajemy się pociągiem do Bagio, żeby tam odwiedzić stację misyjną holenderskich Ojców Niepokalanego Serca Marii, położoną w złotodajnych górach na wysokości 2 tys. m.

Wracamy nazajutrz - w środę 3 lutego. Jest godzina 5 rano, a więc10 wieczorem w Polsce, bo mamy tu aż 7 godzin różnicy w czasie. Mimo wczesnej godziny całe Bagio zaalarmowane. Na głównym placu istne obozowisko wojenne. Słychać głośne nawoływania w narzeczu Tagallo. Mieszkańcy Bagio i okolicy jadą na Kongres. Tu i tam rozlega się niby zawołanie wojenne, Hymn Kongresowy, ćwiczony przez długie tygodnie na wszystkich wyspach.

Dwanaście autobusów wiezie pielgrzymów 50 km do najbliższej stacji kolejowej Damortis. Stąd już koleją wprost do Manili. Jedziemy razem z pielgrzymami. Śpiewają po drodze, to znowu modlą się na głos mimo zmęczenia i upału, dochodzącego do 34°. Posilają się zapasami, zabranymi z domu. Zapasów tych całe góry, bo mają starczyć na czas pobytu w Manili. Są tam i żywe kury, które będą zabite dopiero w czasie Kongresu. Częstują nas nasi filipińscy towarzysze podróży owocami oraz plackiem z mąki ryżowej. Nie możemy się niestety z nimi porozumieć, bo nie znamy ich języka. Któryś inteligentniejszy z nich mówi po hiszpańsku i angielsku. Nadziwić się nie może, żeśmy aż z dalekiej Europy zawitali do jego ojczyzny.

Po obu stronach toru ciągną się ryżowiska. Ryż już zebrany. Tui tam widać jeszcze prymitywną młockę. Za to odbywa się zbiór trzciny cukrowej, która w tym roku udała się nadzwyczajnie.

Przyjeżdżamy do Manili na otwarcie Kongresu. Obszerny plac Lunelta nad brzegiem Oceanu Spokojnego zapchany 200-tysięcznym tłumem. Na środku placu wznosi się wysoka trybuna, a na niej trzy ogromne kolumny zakończone kopułą. W oszklonej loży ustawiono ołtarz a obok tron Legata.

Nadchodzi Legat wśród burzy oklasków rozentuzjazmowanych Filipińczyków i przedstawicieli 50 narodów. Megafony niosą w dal uroczyste „Veni Creator” oraz słowa buli papieskiej - „Chrystus Król musi królować aż po wszystkie krańce ziemi. Od oceanu do oceanu rozciągnie się Jego panowanie”.

Wzruszającymi słowy wita Kongres prymas Filipin arcybiskup O. Doherty. Pod koniec ks. biskup Caruano, nuncjusz apostolski z Kuby, udziela błogosławieństwa Najśw. Sakramentem.

Rozchodzimy się do domów a właściwie do naszych okrętów, na których mieszkają pielgrzymi zamorscy. Obok naszego „Conte Rosso” stoi przycumowany holenderski „Tjisdane”, obok niego japoński „Tatsula Maru”, kanadyjski „Empress of Russia” i inne.

Wieczorem wygląda Manila jak miasto z bajki. Wszędzie prześliczne deko-[s. 165] racje świetlne - to w kształcie kielicha, monstrancji lub bukietu kwiatów. Fantastyczne dekoracje z kolorowych lampek elektrycznych wiją się po palmach i drzewach ognistych, łączą latarnie uliczne z balkonami domów. Gmachy państwowe oraz ważniejsze budynki zalane kaskadami światła.

Idziemy zmieszani z tłumem różnojęzycznym wśród tych potoków sztucznego światła. Wstępujemy razem z nim do kościołów, w których przez całą noc wystawiono Najśw. Sakrament. Razem z nim się korzymy i modlimy z sercem pełnym ekstazy z pełni duszy wierzącej:

O wiesz najlepiej. Ty wszystkowiedzący.
Że Cię nie kocham tylko dla przyszłej nagrody
Nie za obiecane w Królestwie Twym gody.
Nie dla palm, harf, cudów i dziwów...
Ja Ciebie kocham, żeś był nieszczęśliwy,
Że przebolałeś to wszystko, co boli...

Czwartek 4 lutego był dniem niewiast. Mszę św. odprawił na placu Lunetta ks. biskup Tong, wikariusz apostolski z Indochin. Przemawiał ruchliwy arcybiskup Reyes z Cebu, wskazując na misję apostolską niewiasty w dzisiejszych czasach. Potem 80 tysięcy niewiast przyjęło Komunię św. Zdarzały się wzruszające sceny. Na placu chrzczono panią Shizuo Osawa, wykształconą Japonkę. Przyjechała do Manili z ciekawości. Uroczystości kongresowe zrobiły na niej piorunujące wrażenie. Łaska Boża uczyniła resztę. Poznała pani Osawa Chrystusa i ukochała Go całą duszą.

- Jakie szczęście posiadać Chrystusa! - powtarzała wszystkim. - Będę apostołką Chrystusa w mojej japońskiej ojczyźnie...

W ciągu dnia obradowały sekcje na tematy eucharystyczne.

Wieczorem gromadzimy się znowu na placu Lunetta. Wykład o eucharystii jako źródle ofiary i poświęcenia przenosi nas na szerokie pole misyjne. Wykład ten ma tu szczególniejsze znaczenie. Wszak wśród zebranych 80 biskupów przeważają biskupi misyjni. Kapłani tu obecni, brodaci, w różnych mundurach zakonnych o twarzach wychudłych i spalonych, to przeważnie czynni oficerowie z frontu misyjnego, którzy życie swe złożyli w ofierze dla nawrócenia niewiernych.

Płomienne kazanie wygłasza po hiszpańsku niski wzrostem, lecz wielki duchem filipiński biskup z Lingayen dr Guerrero. Poznaliśmy go przedwczoraj. Gdy się dowiedział, że w Potulicach przygotowujemy misjonarzy dla wychodztwa i Rosji zawołał z temperamentem tutejszych ludzi: - Na Boga, przyślijcie misjonarzy na Filipiny! Mam 70 parafij w swej diecezji a tylko 40 księży.

Przemawiają jeszcze przedstawiciele różnych narodów. W imieniu Polski zabiera głos książę metropolita Sapieha. Wita go burza oklasków. Rozpoczyna od słów: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Mówi o Polsce dawniejszej, będącej przedmurzem chrześcijaństwa i o Polsce dzisiejszej, która stać się może bramą, przez którą ludy Wschodu wejdą do Kościoła Bożego.

Obrady kończą się nabożeństwem, które odprawia biskup Labrador, wikariusz apostolski z Chin.

Późnym wieczorem czekały nas jeszcze głębsze wrażenia. O północy miała się odbyć Komunia św. mężczyzn. Już od godziny 10 płynęła fala mężczyzn w stronę placu kongresowego. Szli młodziki, wyrostki manilskie, wieśniacy z Mindanao i górale z Bagio - niektóre twarze półdzikie jeszcze. Dziesiątki tysięcy mężczyzn zalało plac. Rozpoczął się szturm do miłosierdzia Bożego. Księża słuchali spowiedzi św. na murawach, na schodkach trybun, gdzie się tylko dało. Niektórzy po 20, 30 latach kajali się znowu przed Bogiem. Widziałem głośne wybuchy żalu i serdeczne rozmodlenie, malujące się na oliwkowych twarzach mieszkańców tutejszych. Plac kongresowy zamienił się na uzdrawiającą sadzawkę Betsaide.

65 tysięcy mężczyzn przystąpiło tej nocy do Ko-[s. 166]munii św. Dusze wzlatywały ku Bogu. Święte postanowienia rodziły się w tę pamiętną noc. W roziskrzony otok niebieski buchnęła pieśń bojowa z dziesiątków tysięcy gardzieli: Christus vincit, Christus regnat...

Chrystus zwyciężą, Chrystus króluje...

5 lutego obradują sekcje poszczególnych narodowości. W dniu tym obraduje również sekcja polska. O godz. 9 zebraliśmy się w kościółku OO. Dominikanów San Juande Lateran. Mszę św. odprawił ks. biskup Przeździecki. W czasie mszy św. śpiewaliśmy pieśni polskie wraz z kilku Polakami, mieszkającymi w Manili. Po nabożeństwie toczyły się obrady. Wykłady okolicznościowe wygłosili ks. biskup Kubina i ks. biskup Przeździecki. Pod koniec zebrania ks. Kołodziej, misjonarz polski na Filipinach, wezwał obecnych i Polskę całą do większego jeszcze poparcia misyj katolickich zwłaszcza na Dalekim Wschodzie.

6 lutego odbył się dzień dzieci. Już o godzinie 6 rano napływają dziesiątki tysięcy dzieci na plac kongresowy. Twarzyczki białe, ciemne, oliwkowe aż do zupełnie czarnych. Na twarzyczkach skupienie. Idą dwudziestkami pod przewodem swych opiekunek, ubranych w jednolity strój staro-hiszpański. Śpiewają hymn kongresowy:

Hace ya cuatro centurias,
que osta tierra filipina
se nutre de la doctrina
Je Cristo, divina luz.

Śpiewają o swej ojczyźnie filipińskiej, która od czterech wieków karmi się nauką Chrystusa, Jego Boską światłością. Z szczególną siłą powtarzają refren hymnu: Venid pueblos del Oriente. Naciones todas, venid... - zapraszając wszystkie narody Wschodu, by poszły za Chrystusem.

Płynie ten hymn lekko rozkołysany, poczem coraz żywiołowiej pod sam tron Chrystusa eucharystycznego. Przemawia do nich ks. biskup Ford, wikariusz apostolski z Chin. Mówi powoli, dobitnie o tej wielkiej miłości, którą Chrystus kocha dzieci.

Potem Komunia święta 85 tysięcy dzieci. Przyjmują Jezusa nawet maleństwa sześcioletnie. Klęczę wśród nich. Rączkami zakrywają twarzyczkę i modlą się gorąco, bardzo gorąco półgłosem. Wzruszenie ogarnia wszystkich. Zda się nam, że to aniołki Pańskie z nieba zstąpiły na ziemię. Serca biją radośnie. Otucha napełnia serca obecnych. Toć te dzieci lepsze zwiastują jutro. A wespół z nami raduje się przyroda. Szeleszczą szerokie wachlarze palm, rozkwitają pod gorącym turkusem niebios magnolie, pachną jaśminy i kwiaty ipe...

Antonio Avccilla, obywatel tutejszy, klęczący obok, płacze ze wzruszenia.

- Ojcze, mówi, przecież tu niebo zstąpiło na ziemię.

Zakończeniem uroczystości kongresowych, była procesja eucharystyczna w niedzielę, 7 lutego. Był to triumf nad triumfami. Rozpoczęła się na wielkim dziedzińcu kolegium de la Salle i szła prawie ciągle brzegiem oceanu awenidą Deveya, kończąc się na placu Lunetta. Olbrzymia monstrancja umieszczona była na wspaniałym wozie, umyślnie na ten cel zbudowanym. Za monstrancją klęczał Kardynał Legat. Nad rydwanem zapięty był baldachim z czystego białego jedwabiu. Kapłani w dalmatykach posuwali na zmianę ten ruchomy tron Boga eucharystycznego.

Słońce już zaszło. Niebo paliło się jak rubiny. Zapalają się setki tysięcy światełek wzdłuż drogi. Amerykańskie okręty wojenne rzucają białe smugi światła ku niebu. Po obu stronach drogi szpaler tworzą młodzi studenci w galowych mundurach. Za nimi tłum. Po bokach ulicy, na drzewach, na balkonach [s. 167] i dachach pełno ludzkiego mrowia. Głośniki, umieszczone na latarniach wzdłuż całego pochodu, podają słowa komendy, to znowu pieśni, śpiewane równocześnie na całej przestrzeni.

A Chrystus kroczy wśród tej półmilionowej rzeszy. Kroczy dobrze czyniąc i błogosławiąc rozśpiewany lud. Zginają się kolana, obnażają się głowy, usta szepcą słowa uwielbienia. A ocean uderza falą za falą o brzegi brylantowe rzuca bryzgi do stóp swego Pana. Kończy się procesja. Hostja Przenajświętsza rozbłysła na Ołtarzu na placu kongresowym. Legat intonuje Tantum ergo. Potem podnosi monstrancję i Chrystus błogosławi tłumowi, miastu, Filipinom i całemu Wschodowi, jak gdyby go chciał przygarnąć do swego Serca Bożego.

Jest godzina 9. Słychać głos megafonów. Łączymy się ze stacją watykańską. Za dwie minuty przemówi Ojciec św. Nastaje cisza. Tłum zamarł w milczeniu. Wszyscy padają na kolana. Za chwilę słychać wyraźnie słowa Ojca św. w języku hiszpańskim. Mówi powoli, drżącym od wzruszenia głosem. Mówi o radości, którą przepełnione jego ojcowskie serce na wieść o wspaniałym triumfie Chrystusa eucharystycznego na Kongresie manilskim. Wskazuje na eucharystię jako lekarstwo dla ginącego świata. Pod koniec podniesionym głosem udziela błogosławieństwa: - Niech was błogosławi Wszechmogący Bóg Ojciec - tu glos Ojca św. się załamuje, słychać głębokie westchnienie - Syn i Duch Święty.

Amen - odpowiada tłum. A potem wstaje z klęczek, powiewa chustkami a z ust półmilionowego tłumu wydobywa się okrzyk namiętny, gorący, pełen entuzjazmu, na jaki tylko ludzie Wschodu zdobyć się potrafią: - Niech żyje Pius XI! Niech żyje Ojciec święty!

Kongres był skończony. Był to triumf nad triumfy Chrystusa na dalekich Filipinach.

X. Posadzy. [s. 168]


Druk: „Przewodnik Katolicki” 11(1937), s. 165-168.
Fragmenty tegoż artykułu zostały także wydrukowane w rozdziałach:
„Filipiny - Kraj 7000 wysp” oraz „Kongres - Wszechświatowy wylew miłości”
książki: I. Posadzy, Przez tajemniczy Wschód. Wrażenia z podróży,
Potulice 1939, s. 91-113.

Drukuj cofnij odsłon: 12574 aktualizowano: 2012-02-02 21:06 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone