Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy
(1898-1984)Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik
t. I
10. List okrężny
Pokuta.
Kochani Księża!
„Przeżywamy chwilę historyczną" - powiedział w Częstochowie Prymas Założyciel kard. A. Hlond w dniu 8 września po uroczystym odnowieniu przymierza narodu polskiego z Matką Najświętszą. Milion ludzi zalegało w tej historycznej chwili Jasną Górę. Ręce wszystkich biskupów polskich podniosły się do uroczystego błogosławieństwa. Szalony entuzjazm ogarnął zebrane tłumy. Wszyscy twierdzili jednogłośnie, że Częstochowa takich uroczystości jeszcze nie widziała.
Wspaniałe uroczystości częstochowskie przeminęły. Pozostał jednak obowiązek wypełniania ślubów. Kapłani i katolicy polscy wzięli na siebie obowiązek pokuty wynikający z Jasnogórskiego Ślubowania.
Tego obowiązku domaga się od nas Niepokalane Serce Matki Najświętszej. Jest bowiem rzeczą znamienną, że Matka Boża, ilekroć się objawia, zawsze jedną rzecz w szczególniejszy sposób zaleca - właśnie pokutę. Tak było w Lourdes, w La Salette a ostatnio w Fatimie.
Matka Najświętsza powtarza zresztą to samo, czego Pan Jezus domagał się w Paray-le-Monial, o co i dziś codziennie błaga z głębi tabernakulum: „Ty przynajmniej kochaj Mnie i wynagradzaj za niewdzięczności i grzechy ludzi".
Największym zadaniem czasów jakie przeżywamy jest więc niewątpliwie pokuta za grzechy. Czyż oblicze świata powojennego nie jest toczone przez raka grzechu? A jakżeż usunąć to zniszczenie, jeżeli nie z pomocą ognia i pokuty? Zauważyliście jak w napomnieniach, skierowanych do biskupów z Apokalipsy, tak często powtarza się słowo „pokuta".
Chrystus cierpiał i pokutował dla naszego odkupienia. Wszak pragnął wyjednać nam łaskę, byśmy mogli nasze pokuty łączyć z Jego pokutą i w ten sposób mogli je uczynić zasługującymi. Zresztą jeśli chcemy być kapłanami według Serca Chrystusowego, musimy przez pokutę ukrzyżować ciało swoje. „Którzy są Chrystusowi, ciało swoje ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami swymi" (Ga 5,24).
Niemniej sprawiedliwość Boża żąda pokuty i ekspiacji nie tylko od Chrystusa, ale także od nas wszystkich, członków mistycznego Ciała Jego. Inaczej nie będziemy mieć udziału w chwale Głowy naszej: „Jeśli współcierpimy, abyśmy też byli współuwielbieni" (Rz 8,17).
Obarczają nas własne nieprawości. „Godną zapłatę za uczynki odnosimy" (Łk 23,42). Byłby to brak nadprzyrodzonej delikatności, gdybyśmy pokutując za swoje przewiny, mieli pretensje do serdecznej poufałości z Bogiem.
Co więcej duch pokuty ubezpiecza nasze wytrwanie. Tłumi on złe dążności, wykorzenia złe nałogi, unicestwia przywiązanie do grzechów. Duch pokuty podnosi poziom naszego życia wewnętrznego oraz nasze życie miłości.
Na nas kapłanach, którzy jesteśmy tak blisko Chrystusa, ciąży w szczególniejszy sposób naglące zadanie, wynagradzania za grzechy przez pokutę. Jeżeli nie musimy pokutować z tytułu naszych uchybień, to jako kapłani musimy z Chrystusem pokutować za grzechy świata. Jako kapłani staliśmy się - można powiedzieć - ręczycielami za świat. Wstępując w szeregi kapłańskie, myśmy z Chrystusem żyrowali za grzeszników. Jeśli więc świat się sprzeniewierzył Bogu, my jako ręczyciele musimy za niego płacić" (Carriere - „Ego te absolvo" s. 5).
Odpowiedzialność przerażająca. Stanowi ona jednak cząstkę kapłaństwa. Kapłan jest obciążony nie tylko własnym krzyżem, ale także krzyżem wiernych. Autor „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa" tak rozwija symbolikę krzyża na tle ornatu kapłańskiego: „Kapłan ubrany w święte szaty... ma krzyż przed sobą, ażeby pokutował za własne grzechy, ma krzyż za sobą, aby przez współczucie opłakiwał cudze winy, iżby sobie uprzytamniał, że jest pośrednikiem między Bogiem a grzesznikami" (Księga IV, R. 5.). Całe życie kapłana jest więc ustawiczną ofiarą ekspiacyjną. Znajduje się on z Chrystusem Ofiarą między Bogiem a grzesznikiem i stanowiska swego wcześniej nie opuści, dopóki nie uzyska dla niego przebaczenia i miłosierdzia. Bóg i grzesznicy mają prawo domagać się od niego tej ofiary.
„Zaiste - pisze Pius XII - straszliwa to tajemnica, o której rozważać nigdy nie będzie dosyć, a mianowicie, że zbawienie wielu zależy od modlitwy i dobrowolnych umartwień członków mistycznego Ciała, podejmowanych przez nich w tej intencji oraz od pomocnej współpracy pasterzy" (enc. Myst. Corp. 34).
A jak się ma przejawiać duch pokuty w naszym życiu codziennym?
Nasamprzód starajmy się spełniać uczynki pokutne, nałożone przez Kościół. Mamy w ten sposób „dopełniać na sobie, czego nie dostaje męce Chrystusowej". Starajmy się więc wielkodusznie zachować post w dni przepisane przez Kościół. Post ma w oczach Bożych taką siłę i wartość ekspiacyjną, jakiej nie posiadają inne praktyki pokuty.
Na drugim miejscu wyliczyć należy umartwienia, pochodzące ze ślubów zakonnych. W dzień ślubów naszych przybiliśmy się dobrowolnie do krzyża. Uczyniliśmy to dobrowolnie z miłości Pana naszego Jezusa Chrystusa. Zachowajmy wiernie śluby nasze, znośmy bez szemrania ciężar płynących z nich obowiązków. Ukochajmy również umartwienia pokutne, przepisane nam przez Ustawy. „Zrezygnowaliśmy przecież w duchu pokory i ofiary z palenia tytoniu, z gry w karty (i 13 Ustaw) i innych drobnych przyjemności dostępnych kapłanom świeckim. Boć charakterystycznym duchem Towarzystwa ma być „żądza ofiary z siebie i radosne poświęcenie sił, wygód i życia dla dobra tułaczy polskich" (§ 8b). O tego ducha modlimy się w naszych modlitwach wieczornych w intencji Towarzystwa! „Niech się zawsze odznacza duchem modlitwy, miłości, wyrzeczenia się zupełnego i poświęcenia się dla braci naszych na obczyźnie".
„W duchu pokuty wstawajmy przed każdym pierwszym piątkiem w nocy, by w godzinie świętej odnowić pierwotną gorliwość apostolską i złożyć z siebie ofiarę na służbę Królestwa Chrystusowego" (§ 61e). W tym samym celu, w myśl pięknej tradycji Towarzystwa, w każdy piątek ograniczmy nasz posiłek wieczorny.
W duchu pokuty przyjmujmy również wszelkie umartwienia, związane z naszą pracą duszpasterską: będą to zimno, upał, różne niewygody miejsca, czasu, przykrości od wiernych itp. Wszystkie te drobiazgi wchodzą w plan Boży względem nas i dlatego należy je przyjąć z miłością.
W duchu pokuty ukochajmy nasze prace duszpasterskie. Trwajmy w nich z świętym entuzjazmem mimo przeszkód się piętrzących. Podkreśla to często nasz Dostojny Założyciel, wielki entuzjasta pracy i wierny syn swego Ojca - św. Jana Bosko, który umierał ze słowami na ustach: „Lavaro, lavaro - praca, praca".
Niejednokrotnie trzeba się zdobyć na inne dobrowolne, drobne umartwienia, jeśli stan parafii tego wymaga. Nieraz zły duch takie stawia przeszkody, że trzeba dosłownie zastosować słowa Chrystusowe: „Hoc genus demoniorum non.eicirur nisi in oratione et ieiunio". Św. Jan Vianney doradził post i inne drobne umartwienia proboszczowi sąsiadowi, gdy ten mu się żalił, że moralny stan jego parafii jest beznadziejny, a wszystkie zewnętrzne środki duszpasterskie są bezskuteczne. Proboszcz zastosował się do rady i skutek był nadzwyczajny.
Nawołujcie również wiernych do pokuty bądź to w konfesjonale, bądź to z ambony. Jest to wyraźne życzenie Piusa XII. Papież przyjmując w czerwcu br. z okazji swoich imienin Kolegium Kardynalskie powiedział, że tamą przeciw szerzącemu się złu jest krucjata pokuty. „Jeśli chcecie powstrzymać karzący miecz sprawiedliwości, głoście w całym świecie krucjatę pokuty. Jeśli chcecie zadość uczynić za tych, którzy Imię Boskie znieważają i łamią Jego przykazania, sprawcie, aby światowy związek tych wszystkich, co oddają Mu cześć należną, składał Majestatowi Bożemu daninę hołdu, ofiary i miłości, których tylu innych Mu odmawia".
A nasz Dostojny Założyciel kończy swój wspaniały list pasterski „O katolickie zasady moralne" słowami: „Pokutujmyż! Strzępmy z duszy resztki pyłu niewoli! Rugujmy grzech z życia polskiego!
Pokutujmyż! Duchem Chrystusowym uskrzydleni, wrośnięci życiem łaski w Boga, stańmy do dzisiejszej rozprawy duchowej z napastniczym bezbożnictwem!"
Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem, kochający Was w Chrystusie
(-) O. Ignacy TChr
Poznań, dnia 1 października 1946 r.
Druk: LO I, s. 40-43.