Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy
(1898-1984)Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik
t. I
15. List okrężny
Dobry duch Towarzystwa.
"Nowe czasy, nowe zadania, nowe formy pracy - ale duch powinien zostać ten sam, tylko pogłębiony, konsekwentniej w życiu realizowany" (z listu Prymasa Założyciela z 27 VI 1935).
Kochani Księża!
Niedawno temu uczyniliśmy analogię między naszym Towarzystwem a Zgromadzeniem Księży Zmartwychwstańców. Wiemy dobrze w jakich warunkach to Zgromadzenie powstawało. Znamy trudności, które piętrzyły się na jego drodze, zwłaszcza trudności wypływające z charakteru polskiego.
Obecnie i przy czytaniu historii początków Zgromadzenia Księży Salezjanów, które w tym roku obchodzi stulecie swego założenia, zauważyłem wiele podobieństw z początkami naszego Zgromadzenia, Niedociągnięcia, braki i wady, które spostrzegamy w zaraniu naszego Zgromadzenia, miały również miejsce w Zgromadzeniu Salezjańskim w jego początkach. A jednak salezjanie tak wspaniale się rozwinęli i są dzisiaj jednym z najliczniejszych i najpożyteczniejszych zgromadzeń zakonnych w Polsce.
Czemu przypisać to szczególne błogosławieństwo Boże? Niewątpliwie temu, że szybko pozbyli się rozmaitych wad i niedociągnięć, właściwych początkom niemal wszystkich zgromadzeń, a pozwolili się przeniknąć duchem prawdziwie Chrystusowym, którego wpajał w nich św. Jan Bosko.
Gdy św. Jan Bosko zakładał swoje zgromadzenie, idea zakonna była wielce niepopularna. Toteż św. Założyciel żądał od swych członków tylko przyrzeczenia pomocy w swym dziele. Powoli tylko odsłaniał im swoje plany. Metoda ta sama jak u Zbawiciela w stosunku do Apostołów. Metoda stopniowego objawiania całej myśli w miarę jak dusze gotowe są do jej przyjęcia.
Dwadzieścia lat później w rok po ostatecznej aprobacie przypomni ks. J. Bosko te wszystkie braki w początkach, owe niedociągnięcia i wady pierwszych swych współpracowników:
„Czy są między wami tacy, co pamiętają pierwsze czasy? W domu nie było wszystko w porządku. Niejedna niedoskonałość się zakradła. W powietrzu był duch niezależności, wobec którego trudno było rozkazywać. Dostrzegałem te wszystkie nieporządki, czasem upominałem tego lub tamtego, ale przeważnie pozwalałem, aby wszystko szło swoim trybem. Myślałem, że gdy przygaśnie ten pierwszy ogień młodości, będą z nich współpracownicy pełnowartościowi. Nie omyliłem się. Najlepsi salezjanie, których mam w tej chwili, pochodzą z tamtych pierwszych zastępów" (Auffray, Św. Jan Bosko, s. 145).
Gdy czytamy te słowa, to jakież wielkie podobieństwo znajdujemy do początków naszego Towarzystwa, l w okresie powstawania naszego Towarzystwa idea zakonna była niepopularna, zwłaszcza w archidiecezjach gnieźnieńskiej i poznańskiej. Ż takim też nastawieniem zgłaszali się do nas kandydaci. Nie można więc było wtajemniczać wszystkich we wszystkie szczegóły tworzącego się Towarzystwa. Następowało to stopniowo i w miarę jak dusze dojrzewały do życia zakonnego. Niektórzy krytykowali taką metodę. Pierwszym przełożonym Towarzystwa zdawało się jednak, że metoda stopniowego ujawniania celów seminarium zagranicznego, jako nowego zgromadzenia, była jedynie wskazana.
Zakradły się u nas niejedne niedokładności, były nieporządki, zdarzały się wypadki niekarności. Skoro jednak nie było wyraźnej złej woli, patrzyliśmy na nie przez palce. Nie chcieliśmy kierować się wyłącznie nakazem surowej sprawiedliwości, ale raczej miłością, która „omnia suffert, omnia credit, omnia sperat, omnia sustinet" (1 Kor 13,7).
Za św. Janem Bosko pierwsi przełożeni Towarzystwa dziękują dziś Bogu, że dał im tyle cierpliwości, że chcąc być za św. Pawłem „słabymi dla słabych", nie reformowali wszystkiego za jednym zamachem, i dziś nie żałują tej metody. Wszak dzięki niej jest dziś w Towarzystwie 64 kapłanów i 58 braci.
Z tej właśnie liczby wyłoniła się pierwsza Rada Naczelna. Z tej liczby będą się rekrutować pierwsi wychowawcy naszego seminarium duchownego. Z tej generacji wyszli pierwsi duszpasterze, którzy są dziś na Pomorzu Zachodnim oraz wśród Polaków w Niemczech i Francji tak pięknie realizując zadania Towarzystwa.
Pierwsza ta generacja kapłanów ma być tym kwasem, który przerobi i urobi pokolenia kapłanów i braci w duchu Towarzystwa.
Młodzi ludzie skłonni są zwykle do Idealizmu, chodzi więc o to, by brak tego idealizmu i pierwotnej gorliwości w naszym życiu nie zniechęcił tych wszystkich szlachetnych młodzieńców, którzy już są w naszym Towarzystwie lub do niego wejść zamierzają. Wszelki rozdźwięk naszego życia z Ustawami podciąłby skrzydła tym młodym aspirantom do ich podniebnych wzlotów ku szczytom idei kapłaństwa i sparaliżowałby ich postęp w życiu duchownym.
Od nas więc, od tej pierwszej generacji kapłanów zależy, jaki będzie w przyszłości duch Towarzystwa. Stąd wzniosłe nasze zadanie, ale zarazem wielka odpowiedzialność przed Bogiem.
Tą odpowiedzialność czuje na sobie przede wszystkim przełożony, gdyż w myśl § 121 Ustaw główną jego powinnością jest m. in. „pielęgnowanie ducha Bożego i apostolskiego w Towarzystwie oraz pilnowanie obserwancji i karności".
Dlatego też pragnę w tym liście podać kilka wskazówek, podyktowanych troską o utrzymanie dobrego ducha Towarzystwa.
Wierne zachowanie Ustaw. Oto pierwsza rzecz, na którą zwracam specjalną uwagę.
„Ustawy stanowią zasadniczy dokument ducha Towarzystwa i kodeks życiowy jego członków. Z religijną czcią będą je członkowie odczytywać, rozważać i w jak najdrobniejszych szczegółach sumiennie zachowywać" (§ 81 Ustaw).
Kiedyś w dniu naszej profesji wręczono nam Ustawy z upomnieniem: „Przyjmij ten kodeks życia zakonnego, niechaj cię strzeże na żywot wieczny. Amen".
Wartość zakonnika zależna jest od zachowania Ustaw. Przez wierne zachowanie jest on zakonnikiem doskonałym. Zaniedbując je, staje się członkiem zwichniętym i okaleczałym swej społeczności zakonnej.
Każde zgromadzenie zakonne a więc i Towarzystwo nasze otrzymało od Boga jako wiano zasób łask nadzwyczajnych, które wraz z zasługami członków sładają się na „thesaurus Societatis". Z zasobów tego skarbca korzystają tylko członkowie wierni ustawom i ślubom świętym.
W Ustawach zwracam waszą szczególniejszą uwagę na S 57 „O życiu modlitwy".
„Zbytnie wylewanie się kapłanów na zewnątrz kosztem życia wewnętrznego stanowi prawdziwą herezję życia czynnego" (kard. Mer-millod). Ta sekularyzacja kapłanów w sposobie ich myślenia i postępowania sprowadziła na Kościół większe nieszczęścia, niż wszystkie sekularyzacje dóbr kościelnych razem wzięte.
I naszej gromadce grozi to niebezpieczeństwo. Przeciwstawmy się mu przez głębokie pielęgnowanie życia wewnętrznego, zwłaszcza życia modlitwy.
Rozmyślanie. Kapłan, który by zaniedbał czerpać z tego źródła życiodajnego, prędzej czy później popadnie w oziębłość. Św. Jan Vianney, który do 15 godzin spędzał w konfesjonale, nigdy nie zaniedbał porannego rozmyślania. On też wypowiedział to znamienne zdanie: „Główną przeszkodą, by być dobrym kapłanem, jest zaniedbanie rozmyślania".
Czytanie duchowne. Św. Paweł zachęca do tego św. Tymoteusza „attende lectioni". Dobra książka duchowna pokrzepi nas na duchu, oświeci, zachęci do dobrego. Szczęśliwy, kto znalazł przyjaciela, kto go znalazł, skarb znalazł. Takim przyjacielem to każda książka duchowna.
Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu. U stóp tabernakulum kapłan omawia z Chrystusem sprawy swojej duszy i tych, które są powierzone jego pieczy. SOS - jeżeli kapłan nie odczuwa potrzeby, by pomodlić się szczerze u stóp Najświętszego Sakramentu. W chwili naszych święceń usłyszeliśmy te rzewne słowa: „Jam non dicam vos servos, sed amicos meos". Stąd obowiązek przyjaźni i serdecznego stosunku do Jezusa Eucharystycznego. Sercem najbliższym Serca Jezusowego winno być serce kapłana. - „Byłoby to rzeczą niezrozumiałą, by jakieś serce w parafii było więcej zjednoczone z Sercem Jezusowym nad serce kapłana duszpasterza, stróża tabernakulum" (bp Ketteler).
By ułatwić naszym kapłanom Jak najczęstszy dostęp do Najświętszego Sakramentu, wnieśliśmy prośbę do administratora apostolskiego, by zezwolił na urządzenie kaplic domowych z prawem przechowywania Najświętszego Sakramentu we wszystkich większych naszych domach na Zachodzie.
Koronka i litania do Najświętszej Maryi Panny. Kapłan chrystusowiec jest kapłanem Maryjnym. Chętnie odmawia różaniec, który stanowi perłę nabożeństw katolickich. - „Proszę powiedzieć swoim kapłanom, że papież nigdy nie opuszcza różańca, mimo nawału najpilniejszych zajęć" (Pius XI na audiencji).
Modlitwy Towarzystwa. Prócz modlitwy liturgicznej serce kapłana odczuwa potrzebę modlitwy w języku ojczystym. Toteż cały szereg kapłanów odmawia sobie pacierze, których się nauczyli w dziecięctwie. Tę potrzebę zaspokajają w naszym Towarzystwie oficjalne pacierze, których nauczyliśmy się w nowicjacie. Są one piękne a przy tym obdarowane licznymi odpustami. Nie opuszczajmy ich nigdy. Wszak odmawianie tych modlitw należy do naszych obowiązków zakonnych. Są one nadto widomym łącznikiem wszystkich członków Towarzystwa i skupiają wszystkich duchownych w Jeden solidarny hufiec Boży". Jakie to piękne widowisko dla nieba i ziemi, kiedy chór chrystusowców, rozproszonych po licznych krajach europejskich, przemawia do Boga tym naszym językiem, przedkłada Mu te same prośby i uświęcenie własne, o świętość Towarzystwa i o zbawienie dusz braci na wychodźstwie.
Codzienny rachunek sumienia. Jest on najlepszym stróżem życia wewnętrznego. Badajmy więc regularnie nasze sumienie, postępy w cnotach i uchybienia nasze. Rozpoczynajmy ciągle na nowo, postanawiajmy, zadawajmy sobie pokutę. - „Bez rachunku sumienia postęp wewnętrzny jest niemożliwy" (Pius X).
Niemniej pragnę zwrócić uwagę na ścisłe zachowanie ślubów świętych.
Ślub ubóstwa
Nie daj Boże, aby w przestrzeganiu tego ślubu zakorzeniły się na stałe jakiekolwiek niedociągnięcia, co byłoby połączone z wielką szkodą dla dobrego ducha Towarzystwa: - „Quidquid autem industria sua, vel intuinu religionis acquirit religioni acquirit" (kan 580 § 2). - Wszystko więc, cokolwiek zakonnik zdobywa własnym wysiłkiem, pracą lub oszczędnością, wszystko jest własnością Towarzystwa. Nie może więc bez naruszenia ślubu ubóstwa przywłaszczać sobie pieniędzy z owoców swej pracy. Pieniądze te mogą być użyte tylko zgodnie z wolą przełożonego.
Należy przeto prowadzić sumiennie książkę kasową, notując w niej dochody i wydatki. Wszelkie „superflua" należy wysyłać do Domu Głównego.
Unikajmy nadal wszelkiego komfortu w mieszkaniach. Wszelkie wykroczenia w tym względzie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach zubożenia powszechnego, wywoływałyby ogólne zgorszenie. Domy nasze niech będą miłe i czyste... Dbajmy w nich o higienę i zdrowie, ale główną ich ozdobą niech będzie skromność i apostolskie ubóstwo.
Ślub czystości
Zwracam szczególniejszą uwagę na § 48 Ustaw, który podaje środki zaradcze przeciwko niebezpieczeństwu grożącemu czystości kapłańskiej. „W tym celu będą w pokorze, skupieniu i umartwieniu pomnażali w sobie życie łaski, wznosząc się w miłości Boga wyżej ponad to, co jest marnością i przyjemnością ziemską".
Ślub posłuszeństwa
Mam tę serdeczną prośbę, by księża celowali przed duchowieństwem świeckim w przestrzeganiu praw, dekretów, decyzji swych ordynariusze w. Złożyliśmy ślub posłuszeństwa, który m. in. zobowiązuje nas do karności wobec władzy duchownej. Dlatego proszę, aby księża stosowali się bezwzględnie do zarządzeń swych kurii, dotyczących sprawozdań ze stanu parafii, ze stanu kasy kościelnej, działalności „Caritasu" itd. Należy popierać wszelkie dzieła diecezjalne, jak Małe Seminarium itd. W ten sposób najlepiej zadokumentujemy, że chętnie służymy diecezji, w której Opatrzność Boża pracować nam pozwoliła.
Przy tej okazji proszę, aby księża prowadzili sumiennie kasę kościelną i księgi parafialne. Jaki byłby to wstyd dla Towarzystwa, gdyby wizytacja dziekana czy ordynariusza wykazała braki lub nieścisłości w księgach parafialnych.
Stosunek do duchowieństwa diecezjalnego. Chodzi mi jeszcze o to, by księża utrzymywali dobre stosunki sąsiedzkie z miejscowym duchowieństwem. Wystrzegajmy się antagonizmów czy niezdrowego separatyzmu. Jesteśmy zgromadzeniem duszpasterskim, przeto na niwie duszpasterskiej zawsze spotykać się będziemy z kapłanami diecezjalnymi. Utrzymujmy już teraz jak najlepsze stosunki z nimi. Zachowujmy się tak, by oni czuli się dobrze wśród nas i by nie mieli przeświadczenia, że w domach naszych są intruzami, niemile widzianymi.
Oto są moje uwagi płynące z życzliwego Wam serca. Starajcie się dać im posłuch i wcielić je w życie w trosce o dobrego ducha w Towarzystwie. Przecież rodzimą cechą naszego posłuszeństwa ma być „karny posłuch nawet dla najdrobniejszych przepisów i życzeń przełożonego" (§ 55 a Ustaw). Wszelki zaś separatyzm, niezdrowy indywidualizm i sobkostwo byłyby przeszkodą w budowaniu duchowych zrębów Towarzystwa. Mamy przed sobą tak wielkie zadania, że musimy się zdobyć na bezwzględną jednomyślność postępowania w duchu ofiary i posłuszeństwa.
Na to wszystko nie wystarczą jednak ludzkie siły. Potrzeba nam pomocy z nieba. By ją zdobyć, musimy przypuścić wspólny szturm modlitw, by siłą naszej modlitwy wydrzeć niebu łaski. Musimy się wszyscy modlić stale i gorliwie o dobrego ducha w Towarzystwie. O taką gorliwość, która wypaliłaby w nas wszystko, co pachnie partykularyzmem i miłością własną.
Obok modlitwy posiadamy jeszcze jedną broń - pokutę i ofiarę. Trzeba zrozumieć skarby, jakie zawiera w sobie każdy uczynek pokutny, każde cierpienie, jeżeli je należycie pojmujemy. Toteż wszystko - krzyż i niepowodzenia znośmy cierpliwie i ofiarujmy je w tej intencji, by prawdziwie duch Chrystusowy przepajał nas wszystkich.
Pamiętajmy, że w Królestwie Bożym łaska jest wszystkim. Źródłem zaś łaski jest ofiara i krzyż. Bez ofiary i krzyża nic wielkiego nie dzieje się w Kościele. Toteż nie odmawiajmy Bogu żadnej ofiary, a On działać będzie w Towarzystwie i w duszach naszych cuda miłosierdzia i łaski.
Nadeszła dla nas historyczna chwila. Towarzystwo nasze przez prace swoje na ważnych odcinkach duszpasterskich zaczyna się włączać w życie Kościoła. Chodzi więc o to, by w tym ważnym momencie Towarzystwo było ożywione jak najlepszym duchem i by to włączenie się Towarzystwa w życie Kościoła było pełne i bezwzględne. Prymas Założyciel myślał o tej historycznej chwili, kiedy pisał do nas krótko przed wybuchem wojny te słowa:
„Gdy w zacisznym krynickim kąciku przebiegam myślą ostatnie lata i zastanawiam się nad tym, jaka to łaska Najwyższego a zarazem jaki to trud, gdy nowe zgromadzenie włącza się w twórcze życie Kościoła, to chciałbym każdemu z chrystusowców powiedzieć i każdego z was prosić, byście nigdy nie spuszczali z oczu świętości i wielkości potulickiej sprawy. Dla niej trzeba wszystko poświęcić, dla niej każdego trudu się podjąć, dla niej wszelką ofiarę ponieść. Wszystko uczyńcie, by włączenie się Towarzystwa w życie Kościoła było pełne i bezwzględne. O to się modlę w głębokim ukochaniu Towarzystwa i w usłużnej z nim łączności".
Oto znamienne słowa i życzenia wypowiedziane przez usta tego, który z woli Bożej jest Twórcą naszej rodziny zakonnej. Niech te słowa brzmią bezustannie w duszy jako hasło we wszelkich pracach i poczynaniach naszych.
Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem, kochający Was w Chrystusie Jezusie
(-) O. Ignacy TChr
Poznań, dnia 1 kwietnia 1947 r.
Druk: LO I, s. 58-65.