Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

(1898-1984)
Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik

Biografia

Życie i dzieło ks. Ignacego


 

IGNACY POSADZY urodził się 17 lutego 1898 roku w Szadłowicach, w pobliżu Inowrocławia w rodzinie rolniczej. Ojciec Jakub i matka Katarzyna z Pawlaków pochodzili z rodziny bardzo religijnej, sami wychowali swoje dzieci, z których Ignacy był ósmym, wychowywany w głębokich tradycjach religijnych i patriotycznych.

W 1905 r., gdy zaprowadzono w szkole ludowej w Szadłowicach religię w języku niemieckim, Ignacy na znak protestu - wraz z wszystkimi dziećmi rozpoczął strajk. W tym strajku brał udział razem z swoją siostrą Anną, starszą o dwa lata od niego. Po ukończeniu szkoły podstawowej, w roku 1908, zaczął uczęszczać do gimnazjum w Inowrocławiu. Nauka dla polskiej młodzieży była utrudniona. Wymagano od niej o wiele większej znajomości języka niemieckiego i innych przedmiotów aniżeli od młodzieży niemieckiej. Tylko więc nieliczni Polacy kończyli gimnazjum i składali egzamin dojrzałości. Języka polskiego, literatury polskiej, historii i kultury uczono w domach po kryjomu.

W roku 1917, po maturze, Ignacy zgłosił się do seminarium arcybiskupiego w Poznaniu. Studia musiał odbywać w Münster i Fuldzie, ponieważ okres wojny nie pozwalał zorganizować nauki seminaryjnej w Poznaniu. W najbliższej okolicy tych miast przebywali polscy robotnicy sezonowi. Z tymi robotnikami spotykał się wiele razy, oni to żalili się na ciężkie warunki pracy, a zwłaszcza na brak polskiej opieki duszpasterskiej. Jako kleryk, razem z kolegami, gromadził tych ludzi, pouczał, odprawiał nabożeństwa Słowa Bożego.

Po zakończeniu wojny wrócił do Poznania i Gniezna, by tu dokończyć studia. 10 października 1920 r. otrzymał subdiakonat, 5 grudnia 1920 - diakonat, a 19 lutego 1921 r. otrzymał święcenia kapłańskie w katedrze gnieźnieńskiej z rąk bpa W. Kloskego.

Po święceniach kapłańskich pracował w duszpasterstwie parafialnym w Poznaniu. Wkrótce dostrzeżono jego wielki talent kaznodziejski, a także gorliwość spowiedniczą. Zdobył sobie wielkie zaufanie jako spowiednik. Po trzech latach pracy przy Farze Poznańskiej powierzono mu funkcję prefekta w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Poznaniu. Dał się wówczas poznać jako uzdolniony pisarz. Zaprzyjaźnił się z ks. Nikodemem Cieszyńskim, redaktorem "Roczników Katolickich". Ks. Posadzy stał się nadto współredaktorem "Biblioteki Kaznodziejskiej" oraz "Wiadomości dla Duchowieństwa". Należał też do Związku Literatów Polskich.

Wakacje swoje od 1922 r. ks. Ignacy spędzał prawie corocznie za granicą wśród emigrantów polskich. W roku 1923 przebywał w Saksonii i Bawarii, gdzie w niedziele i święta organizował nabożeństwa dla emigrantów polskich oraz pogadanki religijne. W lipcu roku 1924 był również w Hesji. Kolejną podróż duszpasterską odbył w roku 1925. W sierpniu 1926 r. z ramienia Państwowego Urzędu Emigracyjnego, wyjechał do Danii. Z tego wyjazdu, jako wspomnienie, pozostało kilka artykułów w "Kurierze Poznańskim". W roku 1928 odwiedził polskie ośrodki w Rumunii. W 1929 r. z wysłany przez kard. Augusta Hlonda, odbył podróż informacyjną do Brazylii, Urugwaju i Argentyny. Poświęcił Problemowi polskich emigrantów w tych krajach poświęcił artykuły w "Przewodniku Katolickim".

W czerwcu 1930 r. kard. August Hlond zlecił mu ponowny wyjazd do Brazylii, Argentyny, Urugwaju i Paragwaju, by przeprowadził wizytację polskich ośrodków polonijnych. Wówczas to Ks. Prymas powiedział: "Chcę uczynić księdza generałem nowego zgromadzenia". Słowa te bardzo go zaskoczyły. Wspominając tamten wyjazd, ks. Posadzy napisał: "Po zbadaniu sprawy na miejscu okazało się, że tylko w jednym wypadku należało wnieść o odwołanie księdza z obsługiwanej przez niego placówki. Natomiast w dwóch wypadkach stwierdziłem konieczność przeniesienia polskich nauczycieli, ponieważ swym postępowaniem dawali publiczne zgorszenie. Odwiedzając ośrodki polskie odprawiałem nabożeństwa, głosiłem nauki, odwiedzałem ludzi w ich domostwach. Co pewien czas wysyłałem sprawozdania z mej działalności do ks. Prymasa. Podróże bardzo mnie męczyły, tym bardziej, że zdrowie nie zawsze mi dopisywało, ale pragnąłem jak najpełniej wypełnić misję zleconą mi przez ks. Prymasa".

Kard. A. Hlondowi od dawna bowiem przyświecała myśl, by duszpasterstwo polonijne zlecić jakiemuś zgromadzeniu zakonnemu. Wiedział bowiem, że sporadyczne wyjazdy księży diecezjalnych do tej pracy dają nikłe rezultaty. Próbował w prawdzie duszpasterstwo emigracyjne przekazać zmartwychwstańcom, filipinom, a skoro propozycje nie dały wyników, na zlecenie Piusa XI przystąpił do zakładania nowego zgromadzenia zakonnego. Na współtwórcę i przełożonego tego dzieła upatrzył sobie ks. Posadzego. Na decydujące pytanie kard. A. Hlonda: "Czy ksiądz podejmie się zorganizowania takiego zgromadzenia?" odpowiedział, że nie ma dobrego zdrowia, jak również zdolności organizacyjnych. Poprosił też o kilka dni do namysłu. Na drugi dzień jednak oświadczył Prymasowi, że zgadza się na wszystko. Tak zaczął się nowy - bardzo trudny i odmienny - etap życia ks. Ignacego. Tak wspominał tamte dni: "Z ciężką głową opuszczałem rezydencję ks. Prymasa. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w księdze mojego życia odwraca się nowa, ważna karta. Tegoż dnia poszedłem do spowiedzi św., by poradzić się mojego kierownika duchowego. Z ust jego usłyszałem słowa zachęty do obrania tej Woli Bożej. Odwiedziłem również mojego lekarza. Powiedziałem mu, że mój Ordynariusz zamierza powierzyć mi funkcje, z których w przyszłości zrzec się byłoby rzeczą trudną. Orzeczenie jego brzmiało, że zdrowie moje jest raczej słabe i że na razie trudno ustalić jak długo służyć mi będzie. Można tylko zaryzykować".

Po tej rozmowie pojechał do Puszczy Dukielskiej, gdzie w pustelni św. Jana z Dukli odprawił prywatne 10-dniowe rekolekcje.

Po rekolekcjach zajął się propagandą na rzecz powstającego zgromadzenia. W różnych miastach diecezji urządzał odczyty na temat swej ostatniej podróży, wyświetlał równocześnie własne przeźrocza przedstawiające życie polskich emigrantów w Ameryce Południowej. Dla miasta Poznania wygłosił odczyt w kinie "Słońce", które posiadało największą salę widowiskową w stolicy Wielkopolski. Na tym odczycie był obecny Ksiądz Prymas.

Na polecenie kard. A Hlonda udał się do Godesberg w Niemczech, gdzie w roku 1927 ks. bp Geyer założył nowe zgromadzenie dla emigrantów niemieckich: "Gemeinschaft von den heiligen Engeln" (Zgromadzenie od Świętych Aniołów). Tam też podziwiał dyscyplinę i ducha ofiary młodej społeczności zakonnej. W Monachium przez pewien czas, na tamtejszym uniwersytecie uczęszczał na wykłady z zakresu dziennikarstwa. Następnie udał się do Włoch, by poznać zgromadzenie scalabrinianów, założone przez bł. bpa Giovanni Scalabrini dla opieki duszpasterskiej nad emigracją włoską. Pod koniec marca 1932 r. powrócił do Poznania.

Po powrocie do kraju ks. Posadzy nadal popularyzował mające powstać dzieło, wygłaszając rozliczne odczyty i pisząc artykuły do prasy. W nich to budził entuzjazm w ludziach młodych do poświęcenia się pracy emigracyjnej.

Dnia 22 sierpnia 1932 r. w rezydencji Księdza Prymasa otrzymał błogosławieństwo na rozpoczęcie dzieła. Wówczas Ks. Prymas udzielił mu ostatnich wskazówek i ojcowskich słów zachęty. Kardynał Założyciel znał ludzi, wiedział, komu można zaufać. Powiedział też: "A więc rozpoczynamy in Nomine Domini. Zaufajmy Bogu - On na pewno nam pomoże". W dniu następnym, 23 sierpnia, wraz z trzema kandydatami na braci udał się do Potulic. Koło Nakła. I tak zaistniało nowe zgromadzenie zakonne w Kościele, Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców, dziś zwane Towarzystwem Chrystusowym dla Polonii Zagranicznej. Po kilku dniach przybyło 20 maturzystów, kandydatów do kapłaństwa, i 16 aspirantów na braci zakonnych. Wśród kandydatów znalazł się jeden, który z woli Opatrzności Bożej miał odegrać wyjątkową rolę w rozpoczynającym się dziele i życiu ks. Ignacego. Był to subdiakon Florian Berlik.

15 października 1932 r. rozpoczął się kanoniczny nowicjat w Potulicach. O. Ignacy był wszystkim: nowicjuszem, mistrzem nowicjatu, przełożonym. Początkowo Ks. Prymas mówił o przyjściu jednego lub dwóch doświadczonych ojców z innego zgromadzenia, którzy mieliby kształtować ducha młodych kandydatów. Gdy jednak nie mogło do tego dojść cała formacja nowej wspólnoty spoczęła na barkach O. Ignacego, który również opracował własne modlitwy dla chrystusowców. W dniu 4 listopada 1932 r. Ojciec dokonał intronizacji Serca Bożego w nowicjacie. Kult tak drogi O. Ignacemu, Serca Bożego, będzie w nim samym żywy do końca życia. Jeszcze dni przed śmiercią prosić będzie chrystusowców, by byli wierni temuż Sercu Bożemu i pogłębiali Jego cześć.

Kult Serca Bożego O. Ignacy wyniósł z domu rodzinnego, gdzie w głównym pokoju stała na cokole wielka figura Serca Jezusowego. U stóp tej figury modliła się niejednokrotnie cała rodzina. Toteż w Potulicach od samego początku kładł nacisk na pielęgnowanie tego nabożeństwa.

Dynamizm duchowy i apostolski zapał w zaciszu potulickim był wielki dzięki gorliwości O. Ignacego. Ojciec, wsłuchując się w dyrektywy i rozporządzenia Założyciela, kard. Hlonda, korzystał jednocześnie z pomocy duchowej przebywających w pobliżu, w Sucharach, księży pallotynów, a także tej miary ojców duchownych co ks. Aleksander Żychliński. Zapoznał się też i zaprzyjaźnił z O. Maksymilianem Kolbem i na wzór Niepokalanowa utworzył w Potulicach własne Wydawnictwo z drukarnią oraz szereg warsztatów mechanicznych i rzemieślniczych. Powstały też czasopisma: "Głos Seminarium Zagranicznego", "Msza święta", "Cześć Świętych Polskich". Nakładem Wydawnictwa ukazało się wiele pozycji książkowych. Kolporterami książek i czasopism stali się bracia zakonni, którzy rozjeżdżali się po całej Polsce, stając się apostołami idei, której się poświęcili - niesienia pomocy religijnej polskim braciom za granicą. Do Potulic przyjeżdżali też duszpasterze polonijni.

Ojciec nie tracił bezpośredniego kontaktu z zagranicą. Kilkakrotnie wyjeżdżał do ośrodków polonijnych. W 1937 r. udał się na Daleki Wschód na Filipiny, stąd przez Chiny, Japonię, Koreę, Mandżurię i Związek Radziecki wrócił do Polski. Z reportaży wysyłanych do "Przewodnika Katolickiego" powstała książka: "Przez tajemniczy Wschód".

Pod koniec czerwca 1939 udał się do Danii na Zjazd Młodzieży Polskiej oraz do Metzu, gdzie odbywał się Zjazd Katolicki Polaków ze wschodniej Francji. Po zjeździe dokonał objazdu placówek duszpasterskich. Będąc w Lyonie, odbył pielgrzymkę do Paray-le-Monial. W drodze powrotnej udał się na wizytację do Londynu, gdzie od roku pracowali bracia zakonni w Polskiej Misji Katolickiej.

Początek wojny zastał Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców w pełnym rozkwicie. Liczyło ono już 20 kapłanów, 86 kleryków i ok. 200 braci i aspirantów. Jako zgromadzenie o charakterze wybitnie polskim znalazło się na czarnej liście okupanta. Dlatego z wybuchem wojny młodzi zakonnicy mogli opuścić Potulice a szukając możliwości dokończenia studiów seminaryjnych szukać w seminariach diecezjalnych i zakonnych możliwości dalszego kształcenia. Podczas okupacji Ojciec Ignacy nieustannie utrzymywał kontakt z rozproszonymi chrystusowcami a dla nowowyświęconych kapłanów organizował nowe pola pracy duszpasterskiej. Kleryków natomiast kierował do Krakowa, by tu kontynuowali studia teologiczne. W tym czasie udało się 43 kleryków doprowadzić do święceń kapłańskich. Okupacja hitlerowska zmusiła nowo wyświęconych kapłanów do szukania też nowych form duszpasterskich. I tak w 1942 r. księżom Towarzystwa Chrystusowego udało się uzyskać od władz niemieckich w Krakowie zezwolenie na pracę duszpasterską w tzw. dulagach - obozach przejściowych dla Polaków wywożonych do Rzeszy na roboty przymusowe. Ostatecznie wszystkie obozy przejściowe na terenie Generalnej Guberni otrzymały kapelanów, i to głównie spośród kapłanów chrystusowców Praca ta łączyła się z wielkim niebezpieczeństwem i w kilku wypadkach zakończyła się aresztowaniem i osadzeniem w obozie koncentracyjnym.

Ojciec Ignacy poprzez korespondencję utrzymywał łączność z rozproszonymi współbraćmi, otaczał opieką kleryków, przedstawiał ich biskupom do święceń, przeprowadził wiele serii rekolekcji dla sióstr zakonnych, a dla chrystusowców organizował każdego roku 8-dniowe rekolekcje w Kalwarii Zebrzydowskiej. Organizowanie ich pociągało wielkie ryzyko i świadczyło o wielkiej odwadze i poświęceniu.

Po zakończeniu wojny zaczął się nowy rozdział w życiu Ojca Ignacego jak i całej rodziny zakonnej. Na wezwanie Założyciela, kard. Augusta Hlonda, Ojciec Ignacy, kierował wszystkich kapłanów do obsługi duszpasterskiej na Ziemiach Zachodnich. Podczas rekolekcji kapłańskich Ks. Prymas tak mówił do chrystusowców udających się na Pomorze Zachodnie: "Pójdziecie w warunki ciężkie. Ciężkie dla tego ludu, który się osiedla na Zachodzie, aby sobie budować nową zagrodę. Lud jest niespokojny, podrażniony, bo stwarza sobie byt wśród wielkich trudności. On na księdza patrzy jak na doradcę, jak na opiekuna, jak na ojca. Koło tego kapłana się skupia. Była u mnie delegacja z tamtych terenów. Powiedziano mi: Jesteśmy tam i trzymamy się, bo mamy księdza. - Otóż, moi kochani, idźcie do nich z pełnym, kapłańskim, zakonnym sercem, sercem ojca godnego zaufania. Bądźcie dobrzy dla nich". Pierwszy administrator apostolski Gorzowa ks. Edmund Nowicki, pisał po trzech latach do O. Ignacego: "Błogosławione niech będą ręce, które takich pracowników przysłały nam do winnicy Pańskiej". Ojciec często odwiedzał poszczególne placówki, umacniał kapłanów w ich postawie i pracy, cieszył się jej owocami. Szczególnym świadectwem ukazującym jego zaangażowanie się w proces formowania i wychowywania chrystusowców są teksty konferencji o kapłaństwie jakie wygłaszał w seminarium, na dniach skupienia i rekolekcjach kapłańskich.

Wielki też wysiłek skierował na przygotowanie nowych chrystusowców, dlatego zaraz po wojnie otworzył nowicjat. Uruchomił też wydawnictwo. Dołożył starań by na nowo, po wojennej przerwie zaczął wychodzić miesięcznik "Msza święta". Zdecydował się także na otwarcie Niższego Seminarium Duchownego.

17 lutego 1946 r. O. Ignacy obchodził 25 rocznicę swoich święceń kapłańskich. Dzień ten stał się okazją do wyrażenia przez kard. A. Hlonda swojej wdzięczności. Na otrzymanym albumie od współbraci chrystusowców Kardynał skreślił takie oto słowa:
"Drogi Ojcze Przełożony!
Żeś pasterskie tęsknoty rozpostarł szeroko jak plemienne tułactwo i żeś synom swoim wykuwał serca zdolne ogarnąć najdalszą niedolę Narodu, wwijam Ci w srebrny wieniec kapłański purpurowy zadzierg wdzięczności i prymasowskiego uznania. W świecie nowych posłannictw polskich niech Twą zakonną gromadkę prowadzi na pokorny apostolski trud i na ofiarę całopalenia Królowa wszechświata o Niepokalanym Sercu a ramieniu wszechmocnym, która ściera bunt i pychę a budowniczym i bohaterom Królestwa Bożego otwiera skarby łask. Ten, który oznajmił wam tajemnicę woli swojej,niech was ubłogosławi wszelkim błogosławieństwem duchownym darów niebieskich w Chrystusie".

Dzieło życia, rodzina zakonna, stawało się coraz dojrzalsze i znajdowało uznanie w Kościele. Dlatego w roku 1950 otrzymało od Stolicy Apostolskiej zatwierdzenie Ustaw i "decretum laudis" (dekret pochwalny). Definitywne zatwierdzenie nastąpiło w 1964 r. Po śmierci Założyciela, Ojciec i jego rodzina zakonna utracili podporę moralną. Od tego momentu samodzielnie już będzie kierował życiem wewnętrznym zgromadzenia.

W roku 1958, pamiętając o sugestii kard. Hlonda, O. Ignacy założył zgromadzenie żeńskie, którego dekret erekcyjny podpisał abp Antoni Baraniak 21 listopada 1959 r. Zgromadzenie to Misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej rozwija się i posiada swoje placówki za granicą.

"Ojciec Założyciel jako optymista, pełen żywej wiary, zaufania Bogu i zdania się na Niego dodawał sił, budził zapał do gorliwszego życia, cenienia swego powołania i ukochania go. Po takich konferencjach i osobistych spotkaniach nie zniechęcałyśmy się trudnościami, chociaż było ich wiele. Sprawiał, że większa gorliwość budziła się w sercu oraz chęć wiernego trwania przy Jezusie i ukochania Zgromadzenia. Ojciec mówił, że modli się codziennie po Komunii św. o wytrwanie w powołaniu aż do śmierci. Po spotkaniu z Ojcem widziałam większy zapał u Sióstr. Słabsze i wątpiące chwilami umacniały się i ceniły ten wielki dar wybrania. A więc żeby coś komuś dać, to trzeba mieć. Ojciec czerpał te wspaniałe dary z Bożego Serca, które bardzo kochał. Spotkanie z Bożym Człowiekiem, jakim był Ojciec Założyciel, napełniło mnie pokojem, nadzieją i ufnością w pokonywaniu trudności" (s. Magdalena Karolczak MChr).

Po 36 latach przełożeństwa, w roku 1968, Ojciec złożył rezygnację z funkcji przełożonego generalnego. Siły go już opuszczały, pragnął poddać się modlitwie i duchowemu przewodzeniu Towarzystwem. W 1951 r. Kapituła Generalna nadała mu tytuł Współzałożyciela, pragnąc widzieć w nim, obok kardynała Hlonda, ojca zgromadzenia, który kształtował ducha pokoleń chrystusowców pierwszego półwiecza istnienia.

W czasie złotego jubileuszu kapłaństwa, w roku 1971, uroczyście obchodzonego w katedrze poznańskiej, Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski, w czasie homilii powiedział: "Możemy dziękować Bogu, że właśnie tak pojąłeś swoje kapłaństwo, że poniosło Cię ono poprzez morza i lądy, aby służyć Ludowi Bożemu słowem żywym - ale nie Twoją, lecz Bożą nauką; aby ich obdarzyć mocami sakramentalnymi, a więc nie Twoimi, lecz wziętymi z ofiary krzyża Chrystusowego. Tak zrozumiałeś swoje kapłaństwo i tak je pełniłeś".

Do końca żył miłością do Towarzystwa, z którym nadal się utożsamiał. Swoim synom duchowym pozostawił w testamencie takie słowa: "Na sądy Boże idę z drżeniem, pomnąc na niezliczone grzechy i niedbalstwa moje. Ufam jednak Miłosierdziu Bożemu, oraz Najświętszej Pannie. Im dziś ofiaruję moje życie, moje cierpienia w ostatniej chorobie oraz śmierć moją w intencji uświęcenia drogich współbraci. A oto ostatnia prośba, którą kieruję do wszystkich członków naszej wspólnoty zakonnej. Wzrastajcie w łasce Bożej i w poznawaniu Jezusa Chrystusa, kochajcie Go, bo On jest Przyjacielem i Bratem naszym. Kochajcie naszą Najświętszą Matkę. Dała Ona przecież tyle dowodów szczególniejszej opieki nad Towarzystwem. Ona gwarantuje wasze wytrwanie i dalszy rozwój Zgromadzenia".

Ojciec święty bł. Jan Paweł II na wiadomość o śmierci Ojca nadesłał telegram: "Po śmierci ks. Ignacego Posadzego, Współzałożyciela Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej oraz Założyciela Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla, łączę się w żałobie i modlitwie z osieroconymi zgromadzeniami i na ręce Księdza Generała wszystkim, którzy boleśnie odczuwają Jego odejście składam wyrazy współczucia. Razem z wami dziękuję Wszechmocnemu Bogu za długie życie i dzieło Człowieka ukształtowanego przez łaskę i szafarza łaski, który głęboko wpisał się we współczesne dzieje Kościoła w Polsce, Człowieka wiary, kontemplacji i apostolstwa, Człowieka Bożego. Z osobistego zjednoczenia z Chrystusem Odwiecznym Kapłanem czerpał światło i nadprzyrodzoną moc do wykonywania posługi celem budowania Ciała Chrystusowego (Ef 4,12). Modlimy się gorąco, by Odkupiciel przyjął teraz swego Sługę do wiecznej radości i modlimy się, by dziedzictwo tego Sługi żyło i rozwijało się w szczególniejszy sposób w Jego duchowych Synach i Córkach. Obu Zgromadzeniom, Rodzinom, Przyjaciołom Zmarłego oraz uczestnikom pogrzebowych uroczystości z serca błogosławię. Jan Paweł II, papież. Watykan dnia 21 stycznia 1984".

Ojciec Ignacy może być wzorem cichej wytrwałej modlitwy oraz troski i opieki nad najbardziej zagrożonym przez utratę wiary emigrantem polskim. Wyniesienie tego kapłana do chwały ołtarzy będzie jeszcze jednym, bardzo wyraźnym znakiem troski Kościoła o zbawienie każdego człowieka, a szczególnie emigranta.

Gdy patrzymy na bogate życie Ojca Ignacego, przekonujemy się, że duchowe bogactwo przejawiające się w kapłańskiej i zakonnej działalności tkwi swymi korzeniami głęboko w cnocie wiary. Wyniósł ją z domu rodzinnego - jak pisze w swych "Fragmenta vitae" - oraz z ukochania kultu do Matki Bożej i Serca Jezusowego. Wiarę pomnażał poprzez życie sakramentalne i sprawowanie z największą pobożnością Najświętszej Ofiary. Z głęboką wiarą oddawał się modlitwie i medytacji w swych ostatnich latach życia.

Owocem wiary i nadziei była miłość ku Bogu i ku ludziom. To właśnie miłość, "aby nic nie zginęło z tego, co zostało odkupione krwią Chrystusa", kierowała wszystkie jego wysiłki ku dobru emigrantów. Sam odwiedzał i umacniał "braci w wierze" w najróżniejszych częściach świata podczas swych podróży duszpasterskich od czasu wstąpienia do seminarium duchownego w Poznaniu aż do późnych lat życia. A wszelkie pomoce materialne, jakie otrzymywał, przeznaczał na rozwój zgromadzeń zakonnych służących emigracji, aby jak najwięcej dusz "pozyskać Chrystusowi". Cechowała go również szczególna miłość ku zgromadzeniom: Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej jak i Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej, których był ojcem i przewodnikiem. W chwilach trudnych właśnie głęboka miłość ku Bogu i ludziom była rękojmią wszelkich łask, jakie te zgromadzenia doznawały z Bożej Opatrzności.

"[Ojciec] miał umysł i serce. Szerokość i bogactwo zainteresowań, także naukowych. Imponowała mu wiedza, nauka, odkrycia, zdobycze umysłu ludzkiego... Człowiek lęku i wielkich inicjatyw. Częste jego wyrażenia: kolana mi zadrżały, byłem wylękniony. A jednocześnie spełniający swoją rolę z uśmiechem jakby z tarczą ochronną. A sytuacji takich, w czasie których należało podejmować inicjatywy, odważne decyzje, było tak dużo.... Człowiek subtelny, fizycznie słaby, bardzo wrażliwy, a jednocześnie wytrwały i mężny. ... Człowiek wielkiej wiary. Fantasta. ... Z ludźmi wielkiej wiary, których my, ludzie małej wiary, nazywamy fantastami, trudno czasem żyć. Bo zdają się beztroscy, nieobliczalni. Tymczasem opłaca się im ta . Ojciec tak właśnie był nieobliczalny. Stąd Potulice i Towarzystwo rosły na przekór ludzkim opiniom. Czas wojny też był czasem rośnięcia, choć innego. Podobnie czas stalinizmu i komunizmu "  (ks. E. Szymanek TChr).

Portrety oraz zdjęcia O. Ignacego można spotkać prawie na każdym kontynencie. Przypominają nie tylko dzieło ale przede wszystkim duchową wielkość jego osoby. Chrystusowcom przypominają one Współzałożyciela, przewodnika duchowego, formatora powołań kapłańskich i zakonnych a Siostrom Misjonarkom Chrystusa Króla - Założyciela.

Pochylając się nad naszym patrimonium, chcemy widzieć: O. Ignacego szukającego polskiego wychodźcę na krańcach kontynentów, przełożónego, który rozpalał serca swoich współbraci do pełnego oddania się w posłudze kapłańskiej i zakonnej, kapłana, który przykładem własnego życia uczył modlitwy i nią obdarzał, człowieka Bożego ukazującego jak do końca zawierzyć, z czego czerpać nadzieję i jakiej służyć miłości.

Poprzez proces kanonizacyjny chcemy się zagłębić nie tylko w jego osobę ale przede wszystkim w dar, charyzmat, jakim był obdarowany, wrażliwość na potrzeby emigrantów, wychodźców i ludzi pozbawionych własnej Ojczyzny.

Obecnie, gdy Towarzystwo Chrystusowe pracuje wśród Polonii na wszystkich kontynentach, rozumiemy jak bardzo polskiemu emigrantowi oraz jego duszpasterzowi potrzebna jest duchowa opieka obok osoby Założyciela sługi Bożego kard. Augusta Hlonda, osoby Ojca Ignacego.

Drukuj cofnij odsłon: 75014 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone